13.05.1956 - Górnik Zabrze - Lech Poznań 3:0
13 maja 1956 1. liga 1956, 8. kolejka |
Górnik Zabrze | 3:0 (2:0) | Lech Poznań | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Czesław Popłatek (Kraków) Widzów: 5 000 |
Gawlik 2 Jankowski 7 g Jankowski 56 |
1:0 2:0 3:0 |
|||
Józef Kaczmarczyk Henryk Zimmermann Antoni Franosz Henryk Hajduk Eryk Nowara Marian Olejnik Henryk Szalecki Ginter Gawlik Edward Jankowski Henryk Czech Ewald Wiśniowski |
SKŁADY | Jan Konenc Władysław Sobkowiak Zygfryd Słoma Henryk Pietrzak Kazimierz Wróbel Eugeniusz Rosik Florian Wojciechowski Janusz Gogolewski Teodor Anioła Jan Kaczmarek Konrad Piechowiak | ||
Trener: Augustyn Dziwisz | Trener: Mieczysław Tarka |
Relacja
Sport
Przed meczem kapitan górników — Olejnik oświadczył nam, że jego koledzy zamierzają odrobić utracone w Krakowie bramki. Nie bardzo chciało nam wierzyć że zdeklasowana przed tygodniem drużyna odzyska równowagę po tak silnym wstrząsie. Okazało się jednak że zabrzanie stanęli do spotkania z niedawnym liderem bez najmniejszego kompleksu.
Lotna piątka napadu Górnika była wczoraj nie do utrzymania. Jankowski, Czech i Szalecki, z dużo większa swoboda poruszali się w bajorach błota, niż ociężały Sobkowiak i starzejący się Słoma. Bardzo często uwalniali oni się spod opieki kryjących ich przeciwników zanim jedenastka Anioły zdołała się skoncentrować Górnik prowadził 2:0. Autorem pierwszej bramki był Gawlik, który w dość szczęśliwy sposób skierował piłkę do bramki Konenca. Druga bramka była popisowym numerem Jankowskiego, Wiśniowski oddał z dużej odległości silną górną centrę, piłka szybowała tuż pod poprzeczką. Dobrze ustawiony Konenc wyskoczył do niej i wydawało się że zdoła ją złapać baz większych trudności. W tym momencie wyrósł nagle obok niego Jankowski i po wspaniałym wyskoku ulokował piłką główką w siatce. Bramka ta zupełnie załamała poznaniaków. Przez długie okresy znajdowali się oni w desperackiej obronie, w której często brali nawet udział Anioła i Wojciechowski. Zdawało się że dalsze bramki dla górników będą tylko kwestii czasu. Zabrzanie jednak dość nierozsądnie szafowali zapasem sił i napór ich na bramkę Konenca stawał się z każdą minutą słabszy. Jedynie Gawlik i Jankowski starali się by poznański bramkarz miał zatrudnienie. Po jednym z zagrań tej dwójki padła trzecia bramka którą z dość problematycznej pozycji zdobył Jankowski.
Kolejarz zagrał bardzo słabo. Trudno było się w nim dopatrzeć niedawnego przodownika rozgrywek ligowych. Na dobrą sprawę jedynie Konenc i Pietrzak zasłużyli na wyróżnienie.
Stanisław Wojtek, Sport nr 39 z 15 maja 1956 r.
Przegląd Sportowy
Górnik Zabrze - Kolejarz 3:0 (2:0)
Tylko defensywa gości stała na wysokości zadania
Spotkanie zespołów, które przed tygodniem doznały kompromitujących porażek nie zapowiadało specjalnych emocji, zwłaszcza, że przed gwizdkiem sędziego lunął deszcz, zmieniając boisko w teren niezbyt nadający się do gry. Nie sprawdziły się jednak przewidywania malkontentów: górnicy, od gwizdka oznajmiającego początek spotkania, ruszył do huraganowego ataku, wynikiem którego było zdobycie prowadzenia już w drugiej minucie. Autorem bramki był Gawlik, dogodną pozycję wypracował mu Jankowski, wymanewrowawszy defensorów Lecha. W pięć minut później Górnik prowadził już 2:0. Bramkę zdobył Jankowski, który uprzedził Konenca w wyskoku górnej piłki, posyłając ja głową do siatki.
Tak więc w 7 minucie spotkania rozstrzygnęły się losy 2 punktów. Wysiłek jaki włożyli górnicy w huraganową ofensywę wnet dał o sobie znać. Mniej więcej na 20 minut gra wyrównała się, ale anemicznie grający atak kolejarzy nie potrafił wypracować sobie dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. Pieczołowicie pilnowany Anioła był mało widoczny i nie nadawał tonu grze ataku poznańskiego.
Po przerwie górnicy przystąpili ponownie do zdecydowanego ataku w 56 min. Jankowski stojąc wyraźnie na spalonej pozycji ustalił wynik spotkania. Od tego momentu gra stracił zupełnie na wartości, gospodarze zadowolili się łupem trzech bramek zaś Lech … przez Piechowiaka dogodnej sytuacji strzelił w słupek też spoczęli na laurach. Poderwali się dopiero do skuteczniejszej gry w ostatnich pięciu minutach, lecz nie zdołali strzelić honorowej bramki. Zresztą nie zasłużyli na nią, bowiem ich linia ofensywna prawie nie istniała.
W zespole gospodarzy wyróżnił się Nowara, Jankowski i Czech. Bardzo mało zatrudniony bramkarz Kaczmarczyk nie budził zaufania. W Lechu lepszą częścią drużyny była defensywa z bramkarzem Konencem na czele.
(O.), Przegląd Sportowy nr 57, 14 maja 1956 r.