22.03.1997 - Górnik Zabrze - Lech Poznań 0:2

Z WikiGórnik
Wersja z dnia 18:24, 21 paź 2013 autorstwa Pavel (dyskusja | edycje) (Dodatkowe informacje: info)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Skocz do: nawigacja, szukaj
22 marca 1997 (sobota), godzina 15:00
1. liga 1996/97, 22. kolejka
Górnik Zabrze 0:2 (0:1) Lech Poznań Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Marek Kowalczyk (Lublin)
Widzów: 4 206
Herb.gif HerbLechPoznan.gif
0:1
0:2
Reiss 8 g
Piskuła 73
(1-3-5-2)
Dariusz Klytta
Marek Piotrowicz
Grzegorz Lekki
Łukasz Gorszkow
Piotr Gruszka (60 Arkadiusz Kampka)
Rafał Kocyba (46 Arkadiusz Matejko)
Grzegorz Bonk
Dariusz Dźwigała
Mieczysław Agafon
Piotr Rocki
Marek Szemoński (46 Marcin Kuźba)
SKŁADY (1-3-5-2)
Arkadiusz Onyszko
Waldemar Kryger
Bartosz Bosacki
Paweł Bocian
Adam Majewski
Przemysław Urbaniak (75 Damian Łukasik)
Adam Kryger (59 Krzysztof Piskuła)
Tomasz Augustyniak
Marcin Drajer
Piotr Reiss
Artur Wichniarek (88 Grzegorz Król)
Trener: Henryk Apostel Trener: Ryszard Polak

Dodatkowe informacje

Bilet meczowy.
  • W 12. minucie spotkanie zostało przerwane na dziesięć minut z powodu śnieżycy.
  • Według innych źródeł widzów 6 000.

Relacja

Sport

... O NIEBIESKICH MIGDAŁACH

Tak słabo grających piłkarzy Górnika nie widziano w Zabrzu bardzo dawno. Na tle gospodarzy, poznański Lech zaprezentował się z doskonałej strony i oglądając grę piłkarzy z Wielkopolski trudno było zrozumieć, jakim cudem wygrali oni przed tygodniem pierwszy od września ligowy mecz.

Trener Apostel nazwał występ swoich podopiecznych kompromitacją i doprawdy trudno cokolwiek dodać do wypowiedzi szkoleniowca Górnika. Po tej porażce sytuacja zabrzan w lidze stała się beznadziejna. Niemal dokładnie z pierwszym gwizdkiem sędziego, zaczęła się w Zabrzu... śnieżyca. W ciągu kilku minut spadło tyle śniegu, że sędzia był zmuszony przerwać w 12 minucie spotkanie. Przymusowe dziesięć minut pauzy w doskonałych nastrojach spędzili goście, którzy trzy minuty wcześniej po raz pierwszy pokonali Klyttę. Adam Kryger zacentrował z prawej strony piłkę na pole karne, do główki wyskoczył Piotr Reiss i było 1-0.

Po wznowieniu gry, piłkarze Lecha na moment oddali inicjatywę zabrzanom. Był to nie tyle efekt dobrej gry gospodarzy, ile satysfakcja gości z niespodziewanego prowadzenia. Optyczna przewaga Górnika trwała zaledwie dziesięć minut i jedynym jej efektem była niewykorzystana sytuacja przez Marka Szemońskiego. 10 minut wystarczyło gościom na przekonanie się, że siła Górnika w sobotnie popołudnie jest żadna.

W 21 minucie przed szansą zdobycia drugiej bramki stanął Reiss. Jedynie dobra interwencja Lekkiego, pozwoliła zabrzanom na uratowanie twarzy. Ten sam Reiss w 40 minucie był sam na sam z Klyttą (podawał W. Kryger), jednak bramkarz Górnika, najlepszy piłkarz w gronie zabrzan, udaną interwencją wybił piłkę na aut. Trzy minuty później w roli podającego wystąpił drugi grający tego dnia Kryger (tym razem Adam) i Klytta jeszcze raz musiał pokazać swoje umiejętności po strzale Drajera.

Henryk Apostel stwierdził po meczu, że Górnik nie przeprowadził tego dnia żadnej udanej akcji. Małe sprostowanie... jedną. W 31 minucie Bonk zagrał piłkę do Szemońskiego, jednak ten zamiast strzelać, chciał podać piłkę Rockiemu. Skończyło się tylko na rzucie rożnym. Poza tym jednym wypadkiem trudno nawet stwierdzić, że Górnik próbował odrabiać straty. Na tle piłkarzy Lecha, zabrzanie nie byli w stanie przeprowadzić choćby jednej składnej akcji. Brakowało pomysłu i umiejętności.

Druga część spotkania przebiegła podobnie, choć zaraz po jej rozpoczęciu ładny strzał z rzutu wolnego oddał Dźwigała. Piłkę uderzoną z 25 metrów zdołał złapać Onyszko. W 63 minucie przed kolejną sytuacją bramkową stanął Reiss. Napastnik Lecha otrzymał podanie od Majewskiego i strzelił z 12 metrów minimalnie nad poprzeczką. Dziesięć minut później sprawiedliwości stało się zadość. Zdecydowanie lepsi tego dnia piłkarze Lecha strzelili drugą bramkę, rozwiewając złudne i prawdę mówiąc nie poparte żadnymi argumentami, nadzieje gospodarzy na choćby jeden punkt.

Wichniarek „zakręcił” na prawej stronie pola karnego i zagrał piłkę na lewą stronę. Sprytnie przepuścił ją Reiss, a wprowadzony 15 minut wcześniej na boisko Piskuła bez problemu pokonał Klyttę.

Przy prowadzeniu 2-0 piłkarze Lecha na kwadrans oddali jeszcze raz inicjatywę Górnikowi. Dobrej sytuacji nie wykorzystał Agafon. W 84 minucie po jego podaniu i jedynym w tym meczu błędzie obrony Lecha przed szansą bramkową stanął Kuźba. Uderzona z 4 metrów piłka trafiła w nogi obrońcy Lecha.

MECZ NA GŁOSY

Henryk APOSTEL: - W sytuacji Górnika, wynik tego meczu uznać trzeba za tragiczny. Z małymi wyjątkami, myślę o Lekkim, Dźwigale i Piotrowiczu, reszta drużyny zagrała beznadziejnie słabo. Śmiem twierdzić, że Agafon był dwunastym piłkarzem Lecha. Nie wiem, co stało się z zespołem, który tydzień wcześniej zagrał naprawdę dobry, choć bezbramkowy mecz w Częstochowie. Nie wiem, może piłkarze myślą o niebieskich migdałach. Górnik zagrał beznadziejnie słabo, nie przeprowadził nawet jednej składnej akcji. Czekają nas męskie rozmowy. Jeżeli ktoś nie chce, niech powie. Mogę jeszcze dodać, że po tym co pokazali przed przerwą Szemoński z Kocybą, współczuję że takich piłkarzy ma do dyspozycji przed meczem z Włochami.

Ryszard POLAK: - Wiosną każdy szuka punktu. Również Górnik i Lech. Dlatego każdy mecz ma swoją wagę. Wygraliśmy zasłużenie, zdobyliśmy ważne trzy punkty. Druga część rundy jesiennej była w naszym wykonaniu tragiczna, ostatnie dwa mecze pokazały jednak, że odbiliśmy się od dna.

ZDANIEM PIŁKARZA

Piotr REISS: – Przez dwa miesiące nie grałem w piłkę. Miałem złamaną nogę, powoli dochodziłem do siebie. Tym bardziej cieszą dobre mecze i strzelane wiosną bramki. Przyjechaliśmy tutaj po zwycięstwo i wygraliśmy zasłużenie. Nazwałbym ten mecz przedłużeniem drugiej połowy spotkania z Odrą. Wówczas „zaskoczyło” i dziś oglądaliśmy kontynuację tamtego meczu.

Dariusz Czernik, Sport nr 58 z 24 marca 1997r.