01.05.1986 - Górnik Zabrze - GKS Katowice 1:4
1 maja 1986 (czwartek), godzina 17:00 Puchar Polski 1985/86, finał |
Górnik Zabrze | 1:4 (0:2) | GKS Katowice | Chorzów, Stadion Śląski Sędzia: Janusz Eksztajn (Warszawa) Widzów: ok. 55 000 |
Komornicki 48 |
0:1 0:2 1:2 1:3 1:4 |
Furtok 23 Furtok 28 Koniarek 85 Furtok 87 | ||
Dankowski | Furtok, Kapias | |||
Józef Wandzik Bogdan Gunia Józef Dankowski Waldemar Matysik Adam Ossowski (20 Marek Piotrowicz) Marek Majka Ryszard Komornicki Jan Urban Joachim Klemenz (37 Ryszard Cyroń) Andrzej Pałasz Andrzej Zgutczyński |
SKŁADY | (1-4-3-3) Robert Sęk Piotr Nazimek Piotr Piekarczyk Krzysztof Zając Jerzy Kapias Marek Biegun (46 Krzysztof Rzeszutek) Zbigniew Krzyżoś Józef Łuczak Mirosław Kubisztal (80 Wiktor Morcinek) Jan Furtok Marek Koniarek | ||
Trener: Hubert Kostka | Trener: Alojzy Łysko |
Dodatkowe informacje
- Według innego źródła widzów 50 000.
Relacje
Sport
Tego się chyba nikt nie spodziewał... oprócz piłkarzy z Katowic. Triumfalną rundę honorową z Pucharem Przewodniczącego Rady Państwa wykonali niejako "z góry skazani no porażkę" katowiczanie. Po świetnym, pełnym dramaturgii meczu, pokonali oni aktualnego mistrza Polski 4-1! Ten finał z pewnością przejdzie do historii rozgrywek pucharowych: wspaniała atmosfera na widowni, 50.000 kibiców, doskonała organizacja. Trzydziesty drugi pojedynek o PP doczekał się, nareszcie godnej oprawy.
Nie zawiedli również piłkarze obu drużyn. Stworzyli widowisko, jakiego już dawno nie widzieliśmy na krajowych boiskach. W tym spotkaniu było wszystko to, co jest pieprzem i solą piłki nożnej. Padło pięć efektownych bramek, rozegrano kilkadziesiąt świetnych akcji, piłka błyskawicznie przechodziła spod jednego pola karnego na drugie. Niespotykana dramaturgia meczu mogła zadowolić nawet najbardziej wybrednych koneserów futbolu.
Zacznijmy jednak od początku. Wydawało się, że w Chorzowie gra będzie toczyła się według scenariusza dającego w powszechnej opinii jedynie 10 procent szans na zwycięstwo katowiczanom. Pierwsze 20 minut pozornie potwierdzało ten program. Górnik, jak zwykle ostro zaatakował przeciwnika, oblegał bramkę Roberta Sęka, ale w poczynaniach mistrza mniej było sił, zadziorności. Wystarczyły dwa szybkie kontrataki GKS-u i faworyci przegrywali już 0-2. W obu przypadkach akcje rozpoczęły się lewą stroną, kilka minut po opuszczeniu placu gry przez Adama Ossowskiego, którego zastąpił na lewej obronie Piotrowicz. Zabrzanin nie zdążył jeszcze dobrze się rozgrzać, gdy ruszył do przodu. Koniarek po dynamicznym biegu z piłką zbliżył się do końcowej linii boiska, podał dokładnie pod nogi - na podanie Jana. Po strzale z odległości 10 metrów Józef Wandzik nie zdążył nawet zareagować.
Górnik z rozmachom rzucił się do ataku, próbując atakować jak najszybciej wyrównać i za moment utkała się druga niespodzianka. Tym razem, obok Jana Furtoka w głównej roli wystąpił Piotr Nazimek — skopiował Koniarka i znowu uruchomił Furtoka, który z woleja bezbłędnie trafił pod poprzeczkę. Była to jedna z najbardziej efektownych bramek na Stadionie Śląskim. W ten sposób w 23 minucie katowiczanie objęli prowadzenie 2-0 i oczywiście wszyscy spodziewali się riposty zabrzan. Rzeczywiście, do końca pierwszej połowy Górnik rządził. Bliski strzelenia gola był Komornicki, potem Cyroń wystawił na ciężką próbę Roberta Sęka. Groźna była także akcja Urbana i Dankowskiego, zakończona główką tego ostatniego. Wreszcie Komornicki w olbrzymim zamieszaniu wepchnął piłkę do siatki: 1-2.
Ciąg dalszy był łatwy do rozszyfrowania. Obrońcy Katowic musieli nadrabiać różnicę w umiejętnościach piłkarskich ofiarnością, ambicją, a czasami nawet determinacją. Spokojem imponował tylko Piotr Piekarczyk, który praktycznie ani razu nie dał się ograć. W 72 minucie Ryszard Komornicki wyprzedził nie tylko zawodników Katowic, ale i również partnerów z własnej drużyny. Brak asekuracji, niefrasobliwość Józefa Dankowskiego i dwa kolejne kontrataki zakończyły się zdobyciem następnych goli przez Katowice! Szarża Koniarka rozpoczęta się jeszcze na połowie GKS-u. Daleki wybieg Józefa Wandzika, strzał do pustej bramki z odległości ok. 25 metrów. Nie minęły dwie minuty i na listę strzelców wpisał się po podobnej akcji Jan Furtok. Trzy bramki w finale Pucharu Polski to chyba najlepsza rekomendacja przed Mundialem, z pewnością weźmie to pod uwagę Antoni Piechniczek zanim wybierze 22 zawodników którzy będą reprezentować nasze barwy w Meksyku. Tak więc trzydziesty drugi finał Pucharu Polski był benefisem drużyny, która przystąpiła do gry bez respektu dla faworytów.
Serdecznie gratulujemy zwycięzcom — własnymi siłami wywalczyli start w PEZP zasłużenie wygrywając z aktualnym mistrzem Polski. Rzadko się zdarza, by górnicy z Zabrza tracili aż cztery bramki.