01.07.1970 - Górnik Zabrze - Zagłębie Sosnowiec 0:1
1 lipca 1970 (środa), godzina 18:30 Puchar Polski 1969/70, rewanż 1/2 finału |
Górnik Zabrze | 0:1 (0:1) | Zagłębie Sosnowiec | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Jerzy Świstek (Rzeszów) Widzów: 10 000 |
0:1 | Kuchta 19 sg | |||
Hubert Kostka Karol Kapciński Rainer Kuchta Hubert Skowronek Henryk Latocha Erwin Wilczek Alojzy Deja (46 Stefan Florenski) Zygfryd Szołtysik Jan Banaś Włodzimierz Lubański Władysław Szaryński |
SKŁADY | Witold Szyguła Jan Leszczyński Roman Strzałkowski Roman Bazan Kazimierz Duch Zbigniew Myga Jerzy Fotfolc Władysław Gzel (60 Jerzy Pielok) Zbigniew Seweryn (70 Eugeniusz Szmidt) Józef Gałeczka Andrzej Jarosik | ||
Trener: Ferenc Szusza | Trener: Józef Machnik |
Relacje
Kronika Górnika Zabrze
Mimo, że drugie spotkanie z Sosnowcem zakończyło się niekorzystnym dla trójkolorowych wynikiem, dzięki wygranej z pierwszego meczu, to Górnik awansował do finału Pucharu Polski. Samo spotkanie określane było przez wielu jako formalność i w rezultacie, takim się właśnie stało. Po przegranej na własnym stadionie, goście z Sosnowca skupili się głównie na grze defensywnej, co uniemożliwiło im rozwinięcie się w ataku. W składzie gospodarzy słabe spotkanie rozegrali Oślizło, Gorgoń i Deja. Nieskutecznością popisywał się także Wilczek. Jedynym graczem wykazującym inicjatywę w ofensywie był Lubański. Dobrą grę prowadził też Latocha, Kostka i Szołtysik. Po spotkaniu piętnaście tysięcy kibiców zgromadzonych na zabrzańskich trybunach skandowało nazwiska Lubańskiego i Jarosika, czyli kolejno króla i wicekróla strzelców ekstraklasy, uhonorowanych przez redakcję "Sportu" pamiątkowymi dyplomami i proporcami.
Sport
Mimo 0:1 w rewanżu z Zagłębiem Górnik – Ruch w finale Pucharu Polski
Zabrze. XV edycja Pucharu Polski dobiega końca. W decydującym spotkaniu o cenne trofeum i przepustkę do występów w Pucharze Europy Zdobywców Pucharów zmierzą się 2. VIII Górnik i Ruch. Nikt spośród prawie 10.000 obserwatorów rewanżu półfinałowego spotkania nie przypuszczał przed meczem, że rywala chorzowian wyłonił praktycznie już pierwszy pojedynek zabrzan z Zagłębiem, który rozegrany został przed tygodniem w Sosnowcu. Rzadki to bowiem wypadek w rozgrywkach pucharowych, by obydwie drużyny przegrały spotkanie przed własną widownią. Sosnowiczanie ulegli na Stadionie Ludowym 0:2 i zwycięstwo w Zabrzu 1:0 mogło im tylko przynieść satysfakcję.
Obydwaj rywale bardzo starannie przygotowywali się do drugiego meczu. Zależało im bowiem, by pożegnanie z widownią przed udaniem się na krótkie wakacje, wypadło ku zadowoleniu obydwu stron. Rachuby te sprawdziły się tylko częściowo. Prowadzony w bardzo sportowej atmosferze pojedynek stał na znacznie niższym poziomie, niż spotkanie na Stadionie Ludowym. W dużej mierze zaważył na tym... wynik pierwszego meczu. Górnicy wyszli na boisko w przekonaniu, że przeciwnik stracił nadzieję na odrobienie strat i rewanż będzie tylko formalnością.
Chociaż pierwsze minuty zupełnie tego nie potwierdzały (w 6 min. Leszczyński ostro trafił w słupek), Górnik nie kwapił się do forsowania tempa, które mogłoby wprowadzić zamęt w liczebnie wzmocnionej defensywie gości. Sosnowiczanie starali się przede wszystkim opanować środek pola, wyłączyć z gry Lubańskiego („aniołem stróżem” był podobnie jak i w Sosnowcu – Strzałkowski) i w szybkich kontratakach szukać okazji do wyrównania strat. W 19 min. Zagłębie prowadziło 1:0. Po akcji Ducha i jego ostrym dośrodkowaniu piłka trafiła w głowę Kuchty i wpadła do siatki.
Zanosiło się na sensację, jako że goście dojrzeli olbrzymią szansę przede wszystkim w słabo spisującej się obronie zabrzan, która nawet niezbyt groźne sytuacje nonszalancką grą zamieniała w spięcia nie wróżące nic dobrego. Niewiele też brakowało by tuż przed gwizdkiem na przerwę straty z Sosnowca zostały wyrównane.
Do niespodzianki jednak nie doszło. Jedyną niespodzianką była postawa Zagłębia, które grało nie bardzo uważnie w obronie, dokładnie w środku pola i naszym zdaniem trochę bojaźliwie w ataku. Nawet po ostatnim kwadransie, kiedy wiadomo było, że 1:0 równa się porażce w ogólnym bilansie dwu spotkań, sosnowiczanie nie postawili wszystkiego na jedną kartę. Trudno powiedzieć, czy nie wierzyli we własne siły, czy też nabrali respektu przed coraz ostrzej nacierającymi napastnikami Górnika. W każdym razie kilka strzałów Banasia, Wilczka i Szołtysika zrobiło na defensywie Zagłębia wrażenie. Nie uląkł się ich Szyguła, broniący w Zabrzu z wielkim wyczuciem (efektowna parada przy obronie strzału Banasia) i doskonałym refleksem.
W zespole Górnika najlepiej grali: Skowronek, Banaś, Wilczek i Kostka, w Zagłębiu: Szyguła, Bazan, Fotfolc, Leszczyński, Duch i Myga, Jarosik był pilnowany przez Skowronka i nie miał wielkiej swobody ruchów.
Przed meczem odbyła się miła uroczystość, Król strzelców ekstraklasy Andrzej Jarosik oraz oraz drugi na liście snajperów, Włodzimierz Lubański otrzymali z rąk przedstawicieli naszej redakcji proporczyk „Sportu”, dyplom, jubileuszowe znaczki oraz wiązanki kwiatów.
(SP), Sport nr 85 (3326), 2 lipca 1970