02.01.2013 - Stanisław Oślizło wspomina - Ja, syn kułaka
Rozpoczynamy cykl artykułów prezentujących fragmenty poszczególnych rozdziałów biografii Stanisława Oślizły napisanej przed Zbigniewa Cieńciałę i Dariusza Leśnikowskiego. Jednocześnie zachęcamy do zakupu tej obowiązkowej dla każdego kibica pozycji.
W 1951 roku, kiedy Stanisław Oślizło zdał do Szkoły Ogólnokształcącej Stopnia Podstawowego i Licealnego (taką wówczas nazwę nosiła placówka założona trzy lata wcześniej; podział na podstawówkę i liceum nastąpił rok później), odbyła się właśnie pierwsza matura w jej murach. Wówczas jeszcze szkoła nie miała swego patrona; dopiero w roku 1960 nadano jej imię "14. Pułku Powstańców Śląskich".
- Ja swój egzamin dojrzałości miałem w 1955 roku. Jak to zawsze ze mną bywało, jeśli już się do czegoś brałem, traktowałem to bardzo poważnie. Dlatego na kilka tygodni przed maturą, wraz z kilkoma kolegami wynajęliśmy pokój w Wodzisławiu, i tam wspólnie się do tego najważniejszego do tej pory momentu w szkolnym życiu się przygotowywaliśmy - mówi pan Staszek. A łatwo nie było. Pochodzenie społeczne, utożsamiane z określeniem „syn kułaka”, ciągnęło się za nim. - Wiele osób na każdym kroku dawało mi odczuć, że w nowym ustroju „jestem gorszy”. Lubiłem na przykład geografię. To była dziedzina wiedzy trzymająca się z dala od polityki; od tych wszystkich lektur ruskich autorów, którymi nas katowano, które trzeba było przeczytać. A na geografii „podróżowałem po świecie”. Utkwiła mi w pamięci lekcja o Brazylii. W podręczniku mieliśmy zdjęcia Rio de Janeiro: słynnej statuy Chrystusa, "Głowy Cukru”, Copacabany. "To jedno z najpiękniejszych miast na świecie” - brzmiał podpis. "Czy dane mi je kiedyś będzie zobaczyć z bliska?” - przemknęło mi wtedy przez głowę pytanie. Niedorzeczne - wydawałoby się. A jednak marzenie się spełniło... - to tylko krótka dygresja. Bo ów szkolny przedmiot omal nie spowodował oblania matury przez osiemnastolatka z Jedłownika. - Ze względu na moje pochodzenie klasowe, dyrektor liceum koniecznie chciał mnie "ujaić" na egzaminie, właśnie z geografii. Po uporaniu się przeze mnie z wylosowanym tematem, zadowolona komisja już nie zamierzała zadawać dalszych pytań. Ale dyrektor chciał mnie złapać na niewiedzy. Podszedł do wielkiej mapy świata, rzucił na nią okiem, po czym - odwracając się do mnie - rozkazał: "pokaż mi Azory”. Zaskoczył mnie zupełnie, nie miałem pojęcia, gdzie "tego” szukać. Ale wcześniej uważnie patrzyłem, w które miejsce mapy się wpatrywał. Zacząłem więc błądzić wzrokiem w podobnych rejonach, i oczywiście po chwili znalazłem, z zawadiacką miną wskazałem palcem. Nie miał wyjścia, musiał mnie przepuścić.
Swoją drogą dorosły Stanisław Oślizło - kapitan Górnika i narodowej reprezentacji - w swych piłkarskich wojażach zwiedził niemal cały świat. Na Azory - które mogły mu przecież zamknąć drogę do wiedzy - jednak nie dotarł.
[fragment "Stanisław Oślizło. Droga do legendy"]
Biografię jednego z najwybitniejszych piłkarzy Górnika można kupić w cenie 39 zł (plus ewentualne koszty przesyłki) w sklepie internetowym Górnika, a także w sklepie na stadionie w Zabrzu. Zapraszamy serdecznie!