02.04.1986 - Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 4:0
2 kwietnia 1986 (środa), godzina 18:00 1. liga 1985/86, 25. kolejka |
Górnik Zabrze | 4:0 (1:0) | Ruch Chorzów | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Roman Kostrzewski (Bydgoszcz) Widzów: 28 000 |
Zgutczyński 32 Zgutczyński 69 Komornicki 71 g Pałasz 79 g |
1:0 2:0 3:0 4:0 |
|||
Gunia, Zgutczyński | Jaworski, Waliczek | |||
(1-4-3-3) Józef Wandzik 6 Bogdan Gunia 6 Józef Dankowski 5 Waldemar Matysik 7 Marek Kostrzewa 6 Marek Majka 5 (83 Marek Piotrowicz n.) Ryszard Komornicki 6 Jan Urban 5 Andrzej Zgutczyński 9 Andrzej Pałasz 7 Andrzej Iwan 6 (71 Ryszard Cyroń n.) |
SKŁADY | (1-4-4-2) Janusz Jojko 7 Henryk Pałka 5 Waldemar Waleszczyk 5 Mirosław Jaworski 5 Waldemar Fornalik 4 Mieczysław Szewczyk 6 Józef Nowak 5 (77 Grzegorz Kornas n.) Dariusz Fornalak 6 Grzegorz Waliczek 5 (77 Grzegorz Kapica n.) Krzysztof Warzycha 7 Mirosław Bąk 5 | ||
Trener: Hubert Kostka | Trener: Władysław Żmuda |
Dodatkowe informacje
- Spotkanie ligowe z Ruchem nr 60 (derby nr 82).
- Spotkanie ocenione na 3 gwiazdki według Sportu (obok piłkarzy noty według tegoż dziennika).
Relacja
Przed rewanżem szykowano się na futbolową ucztę. Zabrzanie byli na fali, natomiast zespół Władysława Żmudy nie był już tą samą drużyną, która w rundzie jesiennej pokonała górników. Wiosną długimi okresami nie grali rutyniarze – Mikulski, Walot, Kapica. Z niezaleczoną kontuzją barku bronił Janusz Jojko. Odbiło się to na wynikach. Oczywiście, w derbach wszystko było możliwe, niemniej Górnik ponownie mierzył w tytuł, więc gospodarze mecz ten musieli po prostu wygrać.
Plan udało się zrealizować. Niestety, na ogólną ocenę meczu wpłynęła niewątpliwie nerwowa atmosfera panująca na murawie. Piłkarze obydwu drużyn zamiast realizować ustalone założenia taktyczne, więcej uwagi zwracali na osobiste porachunki i złośliwości, których bardzo długo nie potrafili w tym meczu wyplenić. Tym samym gra straciła wiele na jakości.
Niebiescy zagrali z wielkim i ostrym zębem, jak zwykle w meczach „świętej wojny”. Pressing w ich wykonaniu nie pozwalał zabrzanom rozwinąć skrzydeł, stąd nerwowość w ich akcjach i brak precyzji. Pierwsza bramka i w pierwszej części jedyna, padła w chwili nieuwagi chorzowskiej obrony. Marek Majka podał piłkę do pozostawionego bez opieki Andrzeja Zgutczyńskiego, a ten nie zwykł marnować takich okazji. Po zdobyciu prowadzenia zdarzył się jednak nieprzyjemny incydent. Po latach Zgutczyński tak o tym opowiadał: - Obrońca Ruchu Waldemar Fornalik nie grał brutalnie, wszystko było w normie. Głównym sprawcą zajścia był Mieczysław Szewczyk, który parę razu odezwał się po chamsku. Po moim niepotrzebnym faulu na Fornaliku usłyszałem, jak Szewczyk zachęca swojego kolegę: – Oddaj, wybij mu Meksyk z głowy! Po trzeciej próbie wykonania „wyroku Szewczyka” jakoś „zagotowałem się” i w pierwszej chwili chciałem nawet Fornalika uderzyć, bo upadek na tartanie nie należy do przyjemności. Powstrzymałem się i złapałem go tylko za gardło. Różnie to opisano, ale nic mnie nie usprawiedliwia. Król strzelców ekstraklasy sezonu 1985/1986 był później dokładnie strzeżony, często jego szarże likwidowano w sposób niezgodny z przepisami. Niepotrzebnie sam uciekł się do wymierzania sprawiedliwości i gdyby nie żółta kartka, otrzymałby za ten mecz najwyższe noty. Zgutczyński rozprowadzał chorzowską defensywę, cofał się głęboko, podawał świetne piłki do Andrzeja Iwana i Andrzeja Pałasza.
Przerwa odmieniła obydwa zespoły. Chorzowianie zaczęli tracić siły, których ani przez moment nie oszczędzali, stąd coraz większa swoboda zabrzan. Efekty przyszły błyskawicznie. Zgutczyński, Komornicki i Pałasz ustalili rezultat na poziomie, jaki wymagała różnica w umiejętnościach zawodników obydwu drużyn. Kibice mogli więc zobaczyć wielkie derby. Derby na „4”, cztery bramki i tyleż kartek.
Górnik po zwycięstwie zajmował drugą pozycję, ale ostatecznie, zresztą bez większych problemów, sięgnął po drugi z rzędu tytuł mistrzowski. Coraz bardziej szwankowała jednak współpraca między zawodnikami a trenerem. W pewnym momencie zespół był gotowy przegrywać mecz za meczem, aby tylko Kostka odszedł z Zabrza. Zapomniano, że to głównie dzięki niemu górnicy wrócili do czołówki. Ostatecznie po zakończeniu sezonu zastąpił go Lesław Ćmikiewicz, niegdyś doskonały piłkarz. Niestety nie potwierdził on szkoleniowych aspiracji.
Porażka z Górnikiem była dla Ruchu 11. kolejnym meczem bez zwycięstwa w rundzie wiosennej. Dopiero w ostatnich dwóch spotkaniach zdobył po dwa punkty, dzięki czemu na koniec sezonu uplasował się na 9. miejscu.
Sport
Zabrze. Wielkie derby mają swoją tradycję, przebogatą historię pisaną przez kilka pokoleń znakomitości. Niestety w ostatnich latach nerwowa atmosfera wielkich derbów śląska przeniosła się z trybun na murawę, piłkarze obydwu drużyn realizować ustalone założenia taktyczne, więcej uwagi zwracają na osobiste porachunki i złośliwości, których bardzo długo nie potrafili w środę wypluć i również z tego powodu w pierwszej części gra straciło na jakości. Za dużo było chaosu, akcji rwanych szarpanych, za dużo walki czysto sprzecznej z paragrafami. Niebiescy zagrali z wielkim i ostrym zębem, jak zwykle w meczach świętej wojny lepiej niż przeciwko Widzewowi. Pressing w ich wykonaniu, nie pozwalał zabrzanom rozwinąć skrzydeł. O to wszak głównie szło, stąd nerwowość w ich akcjach, brak precyzji. Pierwsza bramka i w tej części jedyna, padła w momencie zagapienia się chorzowskiej obrony. Majka podał, piłką do pozostawionego bez opieki Zgutczyńskiego, a ten w takich sytuacjach zachowuje się niczym Gerd Mueller, czyli rasowy piłkarski myśliwy.
Po zdobyciu punktu zdarzył się nieprzyjemny incydent, już na bieżni boiska, na której wylądował Zgutczyński (starcie z Fornalikiem). Król strzelców ekstraklasy był później dokładnie strzeżony, często jego szarże likwidowano w sposób niezgodny z przepisami. Niepotrzebnie sam uciekł do wymierzenia sprawiedliwości. Gdyby nie ta kartka, otrzymałby najwyższą notę w klasyfikacji „Złotych butów”. Zgutczyński rozprowadzał chorzowską defensywę, cofał się i głęboko, wyciągał swoich opiekunów, był wahadłowym napastnikiem z inklinacją do obsługiwania piłkami Iwana i Pałasza. Wielką robotę wykonał również Iwan, kiedy starczy mu sił na 90 minut, będzie zawodnikiem jeszcze większej klasy.
Przerwa odmieniła obydwa zespoły. Chorzowianie zaczęli tracić siły, których ani przez moment nie oszczędzali, stąd coraz większa swoboda zabrzan którzy... zaproponowali "swoją" grę. Efekty przyszły błyskawicznie Zgutczyński, Komornicki 1 Pałasz ustalili rezultat na poziomie, jaki wymagała różnica w umiejętnościach zawodników obydwu drużyn. Oglądaliśmy wtedy wielkie derby w dawnym stylu. Derby na 4, cztery bramki.