02.05.1998 - Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 2:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
2 maja 1998 (sobota), godzina 17:30
1. liga 1997/98, 27. kolejka
Górnik Zabrze 2:0 (2:0) Ruch Chorzów Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Krzysztof Słupik (Tarnów)
Widzów: 7 822
Herb.gif HerbRuchChorzow.gif
Dźwigała 4 w
Lekki 27 g
1:0
2:0
Yellow card.gif Wleciałowski 47 (F), Szuflita 49 (NS), Śrutwa 85 (F), Gaca 90 (F)
(1-3-5-2)
Andrzej Bledzewski 7
Łukasz Gorszkow 6
Grzegorz Lekki 7
Jacek Wiśniewski 7
Andrzej Orzeszek 6
Robert Wilk 6 (86 Piotr Gruszka n.)
Michał Probierz 8
Dariusz Dźwigała 1 (23 Kamil Kosowski 6)
Mieczysław Agafon 8
Jan Urban 6 (84 Piotr Rocki n.)
Marcin Kuźba 6
SKŁADY
Mirosław Dreszer 5
Marcin Baszczyński 6
Janusz Nawrocki 5
Marek Wleciałowski 6
Tomasz Szuflita 6
Dawid Bartos 5 (74 Arkadiusz Gaca n.)
Sergiusz Wiechowski 6 (73 Mirosław Bąk n.)
Mariusz Śrutwa 6
Rafał Kwieciński 4 (56 Mamia Dżikia n.)
Krzysztof Bizacki 6
Piotr Włodarczyk 5
Trener: Jan Żurek Trener: Orest Lenczyk

Dodatkowe informacje

  • Spotkanie ligowe z Ruchem nr 80 (derby nr 103).
  • Spotkanie ocenione na 4 gwiazdki według Sportu (obok piłkarzy noty według tegoż dziennika).
  • Inne źródła określają liczbę widzów na około 8 000, a nawet 11 000.

Relacje

Bilet meczowy.

Sport

Kapita(l)na bramka

Podopieczni Jana Żurka rozegrali kolejne bardzo dobre spotkanie i nie tylko podtrzymali miano drużyny niepokonanej na własnym terenie, ale także wzbogacili się kompletem punktów kosztem dotychczasowego wicelidera.

Braw zabrzanom nie należało szczędzić od samego początku, bowiem nie wdając się w żadne kalkulacje rozpoczęli mecz dynamicznie i zdecydowanie, już w drugiej minucie groźnie było pod bramką gości po dośrodkowaniu Mieczysława Agafona z rzutu rożnego. Upłynęły kolejne dwie minuty, kiedy Górnik wykonywał rzut wolny. Do bramki było około 30 metrów, jednak kapitan gospodarzy, Dariusz Dźwigała, zdecydował się na strzał i ku zaskoczeniu chorzowian piłka wylądowała w siatce. Lepszego początku w prestiżowych derbach Śląska miejscowi sobie wymarzyć nie mogli. Strzelec godnego kamer filmowych gola nie miał jednak tego dnia szczęścia. W 12 minucie po jednym ze starć z rywalami musiał opuścić boisko na noszach. Wrócił na plac gry, lecz kontuzja była na tyle bolesna, że kapitan zabrzan musiał ostatecznie zejść w 23 minucie. Zastanawiano się, jak wpłynie absencja grającego ostatnio na wysokim poziomie Dźwigały na grę Górnika. Okazało się, że wprowadzony na boisko 20-letni Kamil Kosowski znakomicie sobie radził i kilka razy szybkimi akcjami zaniepokoił defensywę przeciwników. Krótko po jego wejściu na plac gry zabrzanie podwyższyli prowadzenie na 2-0. Z rzutu rożnego ponownie dośrodkował Agafon (przesunięty po zejściu Dźwigały na środek boiska), a na polu karnym - przy biernej postawie obrońców - Grzegorz Lekki efektownym strzałem głową umieścił piłkę w siatce.

Zarówno po stracie pierwszej, jak i drugiej bramki chorzowianie pozwolili także miejscowym wykazać się w obronie. Ruch chciał jak najszybciej odrobić straty, ale dobrze grająca druga linia zabrzan, nie pozwalała na przeprowadzenie akcji kończonych groźnymi strzałami. Dwukrotnie nie popisała się jednak w pierwszej połowie defensywa Górnika. W obu wypadkach sporymi umiejętnościami wykazał się Andrzej Bledzewski. Zwłaszcza obrona strzału Śrutwy zasługuje na podkreślenie, bo wcześniej Włodarczyk z kilku metrów strzelał zbyt słabo, by zaskoczyć bramkarza miejscowych.

Wspomnieliśmy o dobrej postawie drugiej linii Górnika, dodajmy więc, że po zejściu z boiska Dźwigały udanie rolę lidera przejął Michał Probierz (były zawodnik Ruchu). Był wszędzie, gdzie być powinien. Kroku dotrzymywali mu inni z Agafonem na czele, który nie tylko brylował w grze defensywnej, ale także stwarzał zagrożenie pod bramką rywali. Najlepszą ilustracją tego był rzut wolny wykonywany przez Agafona w 50 minucie, kiedy tylko poprzeczka uchroniła „niebieskich" przed utratą trzeciego gola. Dobrze radzili sobie także, obsługiwani długimi podaniami, Wilk i Kosowski, którzy grali przy bocznych liniach boiska. Aktywni byli napastnicy. Marcin Kuźba miałby więcej powodów do satysfakcji, gdyby wykorzystał błąd obrońców Ruchu i sytuację jeden na jeden z Mirosławem Dreszerem. Także doświadczony Jan Urban był bliski strzelenia gola, lecz piłkę po jego technicznym zagraniu sprzed bramki wybił Krzysztof Bizacki. Jeśli do tego obrazu dodamy solidną postawę defensywy, to zwycięstwa Górnika w jubileuszowych 80. derbach z Ruchem w żaden sposób nie można uznać za przypadkowe.

RAFAŁ ZAREMBA

Koniec marzeń?

W ciągu trzech dni chorzowski Ruch stracił na Śląsku sześć punktów i kto wie, czy właśnie sąsiedzi „zza miedzy" nie wybili chorzowianom z głowy marzeń o powrocie na europejskie stadiony. Inna rzecz, że przy ul. Cichej twardo stąpają po ziemi, bardziej ciesząc się z wiosennych zdobyczy niż na siłę pukając do Europy. Chyba że dopisze szczęście. W środę „niebiescy" przegrali w Katowicach 0-1, w sobotę w Zabrzu 0-2, jednak na tym analogie się kończą. Przeciwko Górnikowi, Ruch zagrał bowiem zdecydowanie lepiej i jeżeli mówimy o dobrym poziomie 80. derbów Śląska, to również goście mieli w tym swój udział. Trener Lenczyk nie eksperymentował składem tak jak w meczu środowym, jednak z podaniem składu czekał do ostatniej chwili. Powód? Janusz Nawrocki, który rozgrzewał się z drużyną i sam miał podjąć decyzję, czy wyjdzie na boisko. Problem w tym, że optymalne ustawienie środka gry defensywnej Ruchu to wspólny pobyt na boisku Mizi i Nawrockiego. Jeżeli jednego z nich brakuje, wówczas cały mechanizm pracuje jakby słabiej.

Sporo napracował się w sobotnim meczu Mariusz Śrutwa, który zaczął mecz w drugiej linii, jako ofensywny pomocnik i dopiero w końcówce spotkania przesunięty został do ataku. To również daje do myślenia. Ruch nie ma piłkarza, który w środku pola potrafiłby pokierować grą i rozegrać skutecznie piłkę. A Michała Probierza swego czasu na Cichej nie chciano...

Trudno się gra, kiedy trzeba wyjmować piłkę z siatki już w czwartej minucie. Dźwigałę faulował Nawrocki, a strzał kapitana Górnika, choć rzeczywiście wspaniały, na pewno obciąża konto Dreszera. Ruch powinien wyrównać sześć minut później, kiedy w doskonałej sytuacji Włodarczyk strzelił z dziesięciu metrów w Bledzewskiego. Pozycja była wymarzona, jednak strzał za słaby. Ruch w tym okresie dominował, jednak innych zagrożeń pod bramką Bledzewskiego nie było. W 27 minucie Dreszer został pokonany po raz drugi. Obok strzelającego głową Lekkiego stał Szuflita, jednak nie przeszkodził obrońcy zabrzan w oddaniu strzału. W 36 minucie kapitalną akcję przeprowadził Śrutwa. Minął trzech obrońców, strzelił silnie z ostrego kąta, jednak Bledzewski ten pojedynek wygrał.

Ruch choć nie grał źle, w przekroju całego meczu był od zabrzan nieco wolniejszy i na pewno mniej dokładny. Liczba niecelnych podań i piłek, które nie dotarły do adresata, była momentami zatrważająca. Bramki stracone zostały po stałych fragmentach gry, jednak kluczem do sukcesu w tym meczu była druga linia, gdzie Górnik ma dziś trzech potencjalnych liderów (Dźwigała, Probierz i Agafon). W Ruchu kryzys formy przeżywa Jikia, a Wiechowski - choć nie raził - liderem z prawdziwego zdarzenia na pewno nie był.

Zresztą Gruzin wszedł na boisko dopiero w 56 min. Bizacki przeszedł wtedy na lewą pomoc, a Śrutwa zajął miejsce w ataku. W 64 minucie podanie z głębi pola (Wiechowski) w końcu dotarło do adreseta (Śrutwa) i tylko zdecydowana interwencja obrońców Górnika zażegnała niebezpieczeństwo. Podobał się strzał głową Wiechowskiego, jednak najlepszą sytuację bramkową mieli "niebiescy" w 83 minucie, Jikia podał piłkę Włodarczykowi a ten będąc sam na sam z Bledzewskim, posłał z sześciu metrów piłkę nad poprzeczką.

I podobnie jak w środę na Bukowej kiedy Ruch zagrał nieco śmielej w ataku, gubiła się obrona, narażona na kontry rywali. W 77 min Baszczyński i Nawrocki dali się w dziecinny sposób ograć Kuźbie i od utraty trzeciej bramki uratował gości Mirosław Dreszer.

Ruch stracił w Zabrzu punkty i Tomasza Szuflitę, który w starciu z Wilkiem doznał groźnej kontuzji, a wcześniej ujrzał eliminującą go z gry kartkę. Do tego dochodzą cztery żółte kartki Wleciałowskiego. W sumie arbiter „kartkował" tylko gości, choć akurat w grze faul było remisowo. A już w sobotę przyjeżdża do Chorzowa Wisła.

Minuta po minucie

2 - Po centrze z rzutu rożnego Agafona piłka mija w niewielkiej odległości słupek bramki Ruchu,
4 - 1-0. Kapitalny strzał Dźwigały z rzutu wolnego zaskakuje Dreszera; był to pierwszy strzał na bramkę w tym spotkaniu,
8 - Groźnie atakują „niebiescy”, ale Włodarczyk uderza z kilku metrów zbyt słabo i piłkę łapie Bledzewski,
12 - Strzelec gola dla Górnika opuszcza boisko na noszach, wraca na plac gry, ale w 23 min definitywnie już schodzi,
20 - Z dystansu uderza Wiechowski, znów Bledzewski na miejscu,
27 - 2-0 - Lekki celnie strzela głową po centrze z rzutu rożnego Agafona, bierna postawa defensywy Ruchu kosztuje gości utratę drugiego gola,
36 - Ładna akcja Śrutwy, ale strzał z ostrego kąta obroniony przez Bledzewskiego,
44 - Probierz z dystansu ponad poprzeczką,
45 - Groźna akcja Bizackiego z Kwiecińskim, lecz zagrana wzdłuż bramki piłka nie znajduje adresata,
50 - Agafon z rzutu wolnego strzela w poprzeczkę,
61 - Przedziera się z piłką Kuźba, ale jego strzał zablokowany przez Baszczyńskiego i Dreszer bez trudu łapie piłkę,
69 - Urban przerzuca piłkę nad Dreszerem, ale piłkę sprzed bramki wybija ustawiony tam Bizacki,
71 - Wiechowski, po dośrodkowaniu Bartosa, strzela głową ponad poprzeczką,
77 - Kuźba przegrywa pojedynek jeden na jeden z Dreszerem,
83 - Włodarczyk fatalnie pudłuje z kilku metrów,
90 - Kuźba z narożnika pola karnego strzela tuż obok słupka,

(Z)

Orest LENCZYK: - Nie mogę się wstydzić gry mojego zespołu, jednak kiedy traci się bramki po stałych fragmentach gry, trzeba się zdecydowanie więcej nabiegać i odrabianie strat kosztuje więcej sił. Nie jestem zaskoczony przebiegiem gry, jednak trudno przewidzieć, że straci się bramkę już w czwartej minucie. Mecz był dobry, choć w ostatnich 15 minutach piłkarzom zaczęły puszczać nerwy i gra nie była już taka płynna. Obawialiśmy się już od dawna tego meczu. Górnik gra od początku rundy dobrze i wygrywa zdecydowanie, a przy stanie 2-0 było widać, że zabrzanie z Urbanem na czele rzeczywiście potrafią grać w piłkę. Teraz czeka nas mecz z koszykarzami Wisły Kraków, a my straciliśmy kolejnych piłkarzy z obrony.

Jan ŻUREK: - Wygraliśmy kolejny mecz na własnym boisku, nie tracąc bramki. Passa została więc podtrzymana i trudno nie mieć powodów do satysfakcji. W końcu pokonaliśmy wicelidera naszej ligi. Przestrzegałem piłkarzy, że w meczu z takim rywalem, o końcowym sukcesie mogą decydować stałe fragmenty gry. I tak rzeczywiście było. Darek Dźwigała po prostu umie to robić, co jest sumą talentu i pracy, bowiem zawsze po treningu zostaje i trenuje ten element gry. Trzy strzelone wiosną bramki z rzutów wolnych nie są dziełem przypadku. Po jego zejściu okazało się, że mamy piłkarzy, którzy potrafią przejąć na boisku rolę liderów. Czy Darek zagra w Warszawie z Polonią? Jestem przekonany, że tak. W końcu to "jego” klub.

(NIK)

MICHAŁ PROBIERZ: Serce bije mocniej

- Sześć spotkań, sześć zwycięstw...
- I oby tak dalej. To bardzo ważne, że po raz kolejny nie straciliśmy bramki. Gra w tyłach jest podstawą, a ta rzeczywiście w naszym wykonaniu jest coraz lepsza. Zresztą trzy ostatnie mecze są tego najlepszym dowodem. Strzeliliśmy w nich dwanaście bramek i nie straciliśmy żadnej.
- W Ruchu zostawił pan swego czasu trochę zdrowia.
- Na pewno serce bije nieco mocniej, kiedy gra się z drużyną, w której człowiek debiutował w lidze. Grałem w Ruchu kilka ładnych lat i gdyby nie wyjazd za granicę, który dziś oceniam jako błąd, pewnie byłbym piłkarzem Ruchu. Losów piłkarza jednak nikt nie przewidzi. A w takim meczu piłkarz chce wypaść szczególnie dobrze.
- Przed tygodniem strzelił pan bramkę w setnym ligowym meczu. 101. również może pan zaliczyć do udanych.
- Dziękuję. Kiedy cała drużyna jest w gazie, wówczas łatwiej o udany występ. A Górnik rzeczywiście gra wiosną bardzo dobrze i co ważne, coraz lepiej. Myślę, że w każdym meczu widać mały kroczek do przodu w porównaniu z poprzednim. Przecież Ruch zagrał dziś dobre spotkanie. A jednak wygraliśmy przekonująco, strzelając szybko dwie bramki.
- Myślicie powoli o pucharach?
- Myślimy o kolejnym meczu. Może gdybyśmy po rundzie jesiennej mieli trzy punkty więcej... Gramy jednak dalej i już najbliższy mecz z Polonią odpowie po części na to pytanie.
- W pewnym momencie doszło do przepychanki między panem a Śrutwą.
- Derby zawsze wyzwalają dodatkową porcję nerwów. Mariusz ostro zaatakował Roberta Wilka. Znamy się jednak tyle lat, że na pewno nie wpłynie to na nasze stosunki. Po meczu emocje opadają i wszystko wraca do normy. Cieszę się, że w końcu przyszło na mecz dużo ludzi, którzy chyba mogą być zadowoleni z poziomu spotkania. Nie muszę mówić, że piłkarzom również gra się w takich sytuacjach lepiej. A zostawiliśmy dziś na boisku naprawdę mnóstwo zdrowia. Nie pamiętam kiedy ostatnio łapały mnie skurcze, a dzisiejszy mecz czuję w nogach.

(NIK)

MIROSŁAW DRESZER: Górnik był trochę lepszy

- Przy pierwszej bramce wydawało się, że miał pan sporo czasu na skuteczną interwencję. Jak pan to ocenia?
- Wiedziałem, że przeciwnik będzie strzelał. Uderzył idealnie, mnie piłka przeszła po rękach, ale mimo to wpadła do siatki. Spóźniłem się chyba jednak trochę z interwencją. Szkoda tej bramki, bo gdyby tak wcześnie nie wpadła, mecz potoczyłby się zapewne inaczej.
- Czy po ostatnich meczach należy mieć pretensje do defensywy Ruchu?
- Mnie się wydaje, że nie. Wszyscy starają się grać jak najlepiej, ale w ostatnich dwóch meczach opuściło nas szczęście.
- Graliście ostatnio co trzy dni. Zabrakło sił?
- Myślę, że nie, bo nasi zawodnicy sporo biegali w spotkaniu z Górnikiem. Wytrzymaliśmy mecz fizycznie, a Górnik musiał do końca uważać, by nie stracić gola. Mieliśmy kilka dogodnych sytuacji, ale nie potrafiliśmy trafić do siatki. Pozostał niedosyt, bo mogło być lepiej.
- Zgodzi się pan, że Górnik pokazał się z bardzo dobrej strony.
- Wyniki pokazują, że zabrzanie potrafią grać, zwłaszcza na własnym boisku. Ten mecz to potwierdził. My z kolei dobrze prezentowaliśmy się dotąd na wyjazdach, ale dzisiaj akurat Górnik był trochę lepszy.
- Czy po dwóch ostatnich porażkach należy wnioskować, że w zespole „niebieskich” coś się zacięło?
- Nie ma mowy o jakimś dołku, po prostu idzie mecz za meczem, graliśmy co trzy dni i po serii zwycięstw przyszło poczuć gorycz porażek. Na pewno po dotychczasowej passie udanych występów każdy wiele sobie także obiecywał po derby Śląska, ale wydaje mi się, że obecnie jeszcze nie jesteśmy na tyle silną drużyną, by walczyć o pierwsze miejsce. Gramy tak jak potrafimy. Jest sporo młodzieży, która robi postępy. O naszej porażce zadecydowały momenty dekoncentracji a nie słaba dyspozycja drużyny w całym spotkaniu.

Dariusz Czernik, Sport nr 84 z dnia 04.05.1998r.

W ostatnich latach obie drużyny grały najczęściej o utrzymanie w lidze. Od niepamiętnych czasów Ruch i Górnik byli na fali. Po kilku chudych latach coś w końcu drgnęło.

Za faworyta uważano Ruch, przystępujący do meczu rewanżowego z pozycji wicelidera. W Zabrzu triumfowali jednak górnicy, którzy tym samym podtrzymali miano drużyny niepokonanej na własnym terenie. Od początku zagrali dynamicznie i zdecydowanie. Już w drugiej minucie groźnie było pod bramką gości po dośrodkowaniu Mieczysława Agafona z rzutu rożnego. Upłynęły kolejne dwie minuty, kiedy Górnik wykonywał rzut wolny. Do bramki było około 30 metrów, jednak kapitan gospodarzy, Dariusz Dźwigała zdecydował się strzelić. Ku zaskoczeniu chorzowian piłka wylądowała w siatce. Lepszego początku zabrzanie nie mogli sobie wymarzyć. Strzelec gola nie miał jednak tego dnia szczęścia. W 12 minucie po jednym ze starć z rywalami musiał opuścić boisko na noszach. Wrócił na plac gry, lecz kontuzja była na tyle bolesna, że kapitan zabrzan musiał ostatecznie zejść w 23 minucie. Zastanawiano się, jak ta zmiana wpłynie na grę Górnika. Okazało się, że wprowadzony na boisko 20-letni Kamil Kosowski znakomicie sobie radził a krótko po jego wejściu na plac gry zabrzanie podwyższyli prowadzenie na 2:0. Z rzutu rożnego ponownie dośrodkował Agafon, a na polu karnym – przy biernej postawie obrońców, Grzegorz Lekki efektownym strzałem głową umieścił piłkę w siatce. Do końca spotkania zabrzanie w zasadzie kontrolowali już tylko przebieg meczu, nie pozwalając rywalom na przeprowadzenie groźniejszych akcji.

Inna sprawa, że Ruch nie miał piłkarza, który w środku pola potrafiłby pokierować grą i rozegrać skutecznie piłkę. Kryzys formy przeżywał Mamia Dżikia, a Sergiusz Wiechowski – choć nie raził – liderem z prawdziwego zdarzenia na pewno nie był. Zresztą Gruzin wszedł na boisku dopiero w 56 minucie. Bizacki przeszedł wtedy na lewą pomoc, a Mariusz Śrutwa zajął miejsce w ataku. Wówczas gra ofensywna chorzowian nieco poprawiła się. W 64 minucie podanie z głębi pola (Wiechowski) w końcu dotarło do adresata (Śrutwa) i tylko zdecydowana interwencja obrońcy Górnika zażegnała niebezpieczeństwo. Podobać mógł się również strzał głową Wiechowskiego, jednak najlepszą sytuację bramkową mieli niebiescy w 83 minucie. Dżikia podał piłkę Włodarczykowi, ten będąc sam na sam z Bledzewskim, posłał ją z sześciu metrów nad poprzeczką. Na nic więcej nie było ich jednak stać. Ruch tym samym stracił w Zabrzu nie tylko punkty, ale i marzenia o grze w europejskich pucharach. Ponadto groźnej kontuzji doznał Tomasz Szuflita, a Marek Wleciałowski ujrzał czwartą żółtą kartkę.

Jubileuszowe, 80. wielkie derby Śląska górnicy wygrali zasłużenie. Idealny prezent sprawił więc sobie Piotr Gierczak, który obchodził w dniu meczu urodziny. Z kolei Grzegorz Lekki, który otrzymał koguta dla najlepszego piłkarza meczu, świętował dzień później. Było co. Nie spisali się jedynie niektórzy kibice. Przez 70 minut fantastycznie dopingowali i zupełnie niepotrzebnie w końcówce „dali plamę”. Szalikowców Górnika odwiedził przed meczem prezes Stanisław Płoskoń, jednak do kilkunastu tradycyjnie nie dotarło. - Skoro jesteście tak odważni, to idźcie na komisariat! – mówił po meczu do kibiców zdenerwowany Jacek Wiśniewski.

Ruch po derbach spadł na 5. miejsce, Górnik z kolei awansował na 7. pozycję. Obie drużyny za zakończenie sezonu zajęły jednak najlepsze pozycje od lat, chorzowianie szóste, natomiast zabrzanie ósme. Ponadto koronę króla strzelców z czternastoma trafieniami na koncie zdobył Mariusz Śrutwa.