02.06.1957 - Gwardia Warszawa - Górnik Zabrze 2:1
2 czerwca 1957 (niedziela) 1. liga 1957, 8. kolejka |
Gwardia Warszawa | 2:1 (0:0) | Górnik Zabrze | Warszawa, Stadion Dziesięciolecia Sędzia: Kula (Kraków) Widzów: 22 000 |
Hachorek 68 Baszkiewicz 72 r |
0:1 1:1 2:1 |
Kowal 66 | ||
Tomasz Stefaniszyn Wojciech Woźniak Zdzisław Maruszkiewicz Wojciech Hodyra Ryszard Wiśniewski Emil Szarzyński Jan Gawroński Bolesław Lewandowski Stanisław Hachorek Zbigniew Szarzyński Krzysztof Baszkiewicz |
SKŁADY | Józef Machnik Stefan Florenski Antoni Franosz Henryk Czech Ginter Gawlik Marian Olejnik Henryk Szalecki Ernest Pol Edward Jankowski Edmund Kowal Roman Lentner | ||
Trener: Tadeusz Waśko | Trener: Zoltán Opata |
Dodatkowe informacje
- Według Przeglądu Sportowego widzów ok. 25 000.
Relacja
Przegląd Sportowy
Kapitalna bramka Baszkiewicza zdecydowała o zwycięstwie. Stadion Dziesięciolecia szczęśliwy dla Gwardii
Spotkanie rozpoczęła Gwardia, z miejsca jednak inicjatywę przejął bardzo ładnie grający w polu Górnik. Przez 10 minut pełne ręce roboty miała defensywa gospodarzy, wywiązała się jednak ze swojego zadania niemal bez zarzutu. Tylko dwukrotnie zdołali napastnicy gości dojść do strzału i to wcale z nienajbliższej odległości. W 3 min. strzela Pohl, ale Stefaniszyn bez trudu broni, w 3 min. później również pewnie chwyta Tomek piłkę bitą przez Kowala.
Po 10 min. gra się wyrównała. Teraz nie tylko defensywa Gwardii musi pilnie strzec ruchliwych napastników Górnika. Również Florencki, Gawlik, Czech względnie Olejnik muszą bacznie uważać na - coraz częściej goszczących na ich polu karnym - Hachorka, Baszkiewicza, Gawrońskiego czy Bolka Lewandowskiego. Mimo jednak czujności obrońców, bramkarz Machnik nie ma spokojnego żywota. Musi sam dwukrotnie ratować gorące sytuacje wybiegami i wykopami w pole.
W 13 min. Machnik ma nieco szczęścia. Piękny wolej Lewandowskiego śmiga tuż obok słupka. W 15 min. Machnik po potężnej bombie gwardzisty skacze do piłki jak kot, zbierając niezwykle gromkie i długo trwające oklaski.
Trudno jednak mówić o jakiejś zdecydowanej przewadze którejś drużyny. Akcje zmieniają się bardzo często. Jeśli w 19 min. wychodzi strzał Szaleckiemu, a w 22 min. Lentnerowi, to w 23 równie dobrze strzela Szarzyński, a w 32 - Hachorek.
Strzał Hachorka w 32 min. wymaga nieco dłuższego opisu. Przede wszystkim z uwagi na fantastyczną interwencję Machnika, Maruszkiewicz decyduje się na daleki przerzut do Baszkiewicza. Krzysztof w stylu slalomowym mija obrońcę, podaje dokładnie piłkę do Hachorka i... piorunujący wprost strzał broni w pięknym stylu Machnik. Takiej okazji do zdobycia gola nie miała dotychczas żadna z drużyn.
Górnik umie również grać w piłkę, nie obce mu są tajniki szybkiego przechodzenia z defensywy do ataku. A trzeba podkreślić, że akcje rozgrywane przez Górnika są bardzo przyjemne dla oka, ładniejsze niż gwardzistów, może tylko nieco mniej skuteczne. Nie znaczy to jednak, że napastnicy gości nie potrafią strzelać.
w 38 min. Jankowski zdobył poklask widowni. Z bardzo ostrego kąta i z dość dużej odległości strzelił tak mocno i błyskawicznie, że nie widać było prawie lotu piłki. Dopiero echo strzału odbitego od słupka pozwoliło się zorientować w sytuacji. Szczęście wówczas dla odmiany dopisało Stefaniszynowi. Gdyby piłka przeszła o jakieś 5-10 cm w prawo, Górnik bezwarunkowo uzyskałby prowadzenie. Strzału Jankowskiego Tomasz nie obroniłby w żadnym wypadku.
Po zmianie stron Gwardia rozpoczęła grę w znacznie szybszym tempie i jest teraz częściej w ataku. Akcje gospodarzy są jednak niezbyt składne, coś się w staku nie klei. Za to Górnik, gdy jest przy piłce, posuwa się ku świątyni Stefaniszyna, napastnicy zmieniają pozycję, raz po raz w wolnym polu znajduje się Pohl, Jankowski, względnie Lentner. Trzeba naprawdę niezwykłej odwagi obrońców Gwardii, by nie dać się zwieść górnikom w pole.
Mija 20 minut gry drugiej połowy, a wynik w dalszym ciągu brzmi 0:0. Niedługo jednak trwał ten rezultat. W 21 min. w ofensywie była Gwardia, ale w tejże właśnie minucie uzyskał Górnik prowadzenie. Baszkiewicz zabawiał się z Florenckim na polu karnym Górnika. Młody defensor gości - to twarda sztuka. Kołował go Baszkiewicz, ale ostatnie słowo i tak należało do Florenskiego. Będąc w pozycji leżącej obrońca gości posłał piłkę do własnego ataku. Płaska centra do środka i Kowal zdecydował się na strzał. Piłka przeszła o centymetry obok wewnętrznej strony słupka i wpadła do siatki. Goście prowadzą 1:0. Kowal ginie w uściskach kolegów.
Kto zna jednak Gwardię, wie doskonale, że nigdy nie rezygnuje ona ze zwycięstwa. Przypomnijmy tylko, że w czwartek w Chorzowie w ciągu jednej minuty ze stanu 0:2 potrafiła wyciągnąć na 2:2. W niedzielę dosłownie w ciągu 6 minut Gwardia ze stanu 0:1 wyprowadziła wynik na 2:1. Gospodarze grali w ciągu tych 6 minut z ogromną pasją. W 23 min. hachorek wykorzystał zamieszanie w bloku defensywnym gości, wszedł między obrońców i z kilku metrów strzelił płasko prawy róg. machnik był wówczas bez szans - 1:1...
Decydujący o zwycięstwie gol zdobył baszkiewicz. Zrehabilitował się on w pełni za zabawę w 21 min. z Florenskim. Była wówczas 27 min. gry po przerwie. Sędzia zarządził rzut rożny dla Gwardii. Piłkę w rogu bardzo pieczołowicie ustawia Baszkiewicz. Jest on nie lada fachowcem od strzelania piłki "fałszem" i zdobywania bramek bezpośrednio z kornera.
Udaje się to co prawda raz od wielkiego święta, ale właśnie ten dzieć wielkiego święta przypadł na niedzielę 2 czerwca. Baszkiewicz zdobył bramkę bezpośrednio z kornera, nie dając przy tym żadnych szans sparowania piłki na róg takiemu klasowemu bramkarzowi, jakim jest niewątpliwie Machnik.
Co działo się po tym fakcie nie trzeba opisywać. Baszkiewicz wręcz zaginął po prostu w tłumie ściskających go zewsząd kolegów.
Gwardia prowadziła grę ofensywną jeszcze przez kilka minut. W 30 min. była nawet bliska zdobycia trzeciej bramki. Szarzyński bardzo ładnie strzelił, ale jeszcze ładniej interweniował Machnik.
Do końca meczu pozostał kwadrans gry. Gwardia nie zamierzała teraz lekkomyślnie odsłonić swojego przedpola. Wzmocniła nieco defensywę, zwalniała grę, starała się wybić gości z uderzenia, dość często wybijała piłki (niepotrzebnie) na auty, chcąc w ten sposób zyskać na czasie.
Jerzy Lechowski, Przegląd Sportowy nr 82, 3 czerwca 1957