02.09.1956 - Górnik Zabrze - ŁKS Łódź 0:2
2 września 1956 1. liga 1956, 15. kolejka |
Górnik Zabrze | 0:2 (0:1) | ŁKS Łódź | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Tadeusz Kula (Kraków) Widzów: 22 000 |
0:1 0:2 |
Soporek 38 Szymborski 53 | |||
Józef Machnik Henryk Zimmermann Antoni Franosz Henryk Hajduk Eryk Nowara Marian Olejnik Henryk Szalecki Ginter Gawlik Edward Jankowski Roman Lentner Henryk Czech |
SKŁADY | Henryk Szczurzyński Henryk Stusio Stanisław Wlazły Stanisław Baran Wiesław Jańczyk Stefan Gustowski Leszek Jezierski Henryk Pilarski Henryk Szymborski Władysław Soporek Lucjan Mizgier | ||
Trener: Augustyn Dziwisz | Trener: Władysław Król |
Dodatkowe informacje
- Według Przeglądu Sportowego widzów ok. 20 000.
Relacja
Sport
Ciężko przeżyli zabrzanie wczorajszą porażkę nie tylko z powodu straty dwóch punktów ale dlatego, ze ich pupile przegrali z łodzianami w stylu, który im w najbliższej przyszłości nic dobrego nie wróży. Piłkarzom Górnika wystarczyło sił zaledwie na pierwszy kwadrans. Później zatracili wszystko czym do tej pory imponowali. A kiedy wyszły braki kondycyjne, przestali istnieć jako zespół.
Łodzianie dysponując bogatszym repertuarem umiejętności technicznych i znacznie większą inteligencją w grze, opanowali boisko do tego stopnia, że Szczurzyński był przez długie okresy niemal bezrobotny.
Bohaterem jednostronnego popisu na stadionie Górnika był bezsprzecznie Szymborski. Zawodnik ten dał prawdziwy pokaz jak należy grać na pozycji środkowego napastnika. Nigdy nie było wiadomo, skąd rozpocznie natarcie na bramkę Machnika. Raz czynił to z prawego skrzydła drugi raz z przeciwległej flanki, a sposób, w jaki uwalniał się spod opieki przeciwników i kierował swymi partnerami musiał wzbudzić podziw u każdego widza. Na szczęście dla Górnika najwięcej jego wykładanych podań otrzymywał lewoskrzydłowy Mizgier, który jednak nie wiedział, co z nimi począć. Kto wie jak zakończyłyby się zagrania Szymborskiego, gdyby zamiast Mizgiera znalazł się na lewym skrzydle Kowalec. Prawdopodobnie górnicy ponieśliby katastrofalną klęskę. Mizgier miał aż za wiele okazji do strzelania bramek. Wystarczy wspomnieć, że 4-krotnie znajdował się sam na sam z bramkarzem.
W Zabrzu panowała do tej pory opinia, że atak gra tylko wówczas dobrze jeśli kieruje nim Jankowski. Ze zrozumiałym więc entuzjazmem powitano zapowiedź wystawienia go na środek napadu. Okazało się jednak, iż bożyszcze zabrzan otrzymało oklaski na kredyt, im bliżej końca z tym większym niezadowoleniem obserwowała widownia słabe zagrania Jankowskiego.
W tej sytuacji atak zabrzan nie był w stanie poważnie zagrozić bramce Szczurzyńskiego. Trzy lub cztery wypady lewej strony Lentner — Czech to wszystko co pokazali zabrscy napastnicy. Było to zbyt mało ażeby nadrobić utracony teren, tym bardziej iż katastrofalnie słabo wypadła w Górniku również obrona. Cymerman był chaotyczny, Hajduk powolny. Franosz pozwalał się ogrywać Szymborskiemu a Nowara, który dźwigał przez długi okres ciężar gry wyczerpał zasób sił i skapitulował przed falowymi atakami łodzian.
W zwycięskim zespole oprócz Szymborskiego na najlepsze noty zasłużyli: Soporek, Jańczyk i Baran.
Wśród zabrzan poza Nowarą i Czechem trudno kogoś wyróżnić
Sport nr 71 z 3 września 1956 r.
Przegląd Sportowy
Obiecujący debiut Lentnera w barwach Górnika Zabrze, ale ŁKS odniósł zwycięstwo
Gdy przed meczem przez megafon podano skład drużyny Górnika, widzowie przyjęli go burzliwymi brawami. Po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją wystąpił Jankowski, a po raz pierwszy w barwach Górnika zagrać miał reprezentacyjny junior Lentner. Widowni wydawało się, że już te dwa nazwiska wystarczą dla spokojnego zgarnięcia przez gospodarzy obu punktów. Tymczasem, potwierdziła się w niedzielę stara prawda, że lepszy jest słabszy zawodnik, ale zdrowy niż niewyleczony jeszcze ”as”. Jankowski został przez trenera Dziwisza stanowczo zbyt wcześnie wpuszczony do gry i w meczu z ŁKS-em hamował jedynie akcje ofensywne kolegów, którzy siłą przyzwyczajenia grali prawie wyłącznie na niego. Słaba postawa chorego jeszcze środkowego napastnika górników ułatwiła kolosalne zadanie defensywie gości. Natomiast Lentner wprowadził się do I-ligowego zespołu wcale obiecująco i wydaje się, że Zabrze będzie miało z niego pociechę. Wystartował zupełnie bez tremy i przez 20 minut wspólnie z Czechem niezliczoną ilość razy przedostawał się lewym skrzydłem w bezpośrednie okolicę Szczurzyńskiego. Później jednak speszył się strzeleniem z łatwej pozycji piłki prosto w ręce Szczurzyńskiego i trochę się "zagubił".
ŁKS potrafi grać z Górnikiem. Spokojnie i opanowanie przetrzymał 20 minutowy okres gwałtownego naporu, apotem całkowicie opanował boisko. Pozwolił się górnikom wyszumieć, by później w wolnym tempie całkowicie zapanować nad sytuacją. Gdyby, prowadząc 2:0 łodzianie bardziej skoncentrowali się przy oddaniu strzałów, wynik meczu byłby jeszcze wyższy.
W drużynie zwycięzców najlepiej zagrali Szczurzyński, Baran, Soporek i Szymborski. W Górniku trudno kogokolwiek wyróżnić bowiem wszyscy zawodnicy wyraźnie załamali się po utracie pierwszej bramki.
(d), Przegląd Sportowy nr 105 z 3 września 1956 r.
Linki zewnętrzne