02.10.1977 - Zagłębie Sosnowiec - Górnik Zabrze 2:1
2 października 1977 1. liga 1977/78, 10. kolejka |
Zagłębie Sosnowiec | 2:1 (1:0) | Górnik Zabrze | Sosnowiec Sędzia: Jerzy Świstek (Przemyśl) Widzów: 5 000 |
Seweryn 37 Mazur 87 g |
1:0 1:1 2:1 |
Gzil 53 | ||
Zdzisław Kostrzewa Janusz Koterwa Stanisław Zuzok Eugeniusz Wieńcierz Wojciech Rudy Wojciech Sączek Zbigniew Seweryn Władysław Szaryński Jerzy Dworczyk (72 min. Rabenda) Włodzimierz Mazur Tadeusz Narbutowicz (46 min. Władysław Starościak) |
SKŁADY | Waldemar Cimander Bernard Jarzina Jerzy Gorgoń Henryk Wieczorek Ireneusz Lazurowicz Zygfryd Szołtysik (46 min. Jan Dziedzic) Adam Popowicz Joachim Hutka (69 min. Janusz Marcinkowski) Józef Kurzeja Marian Wasilewski Stanisław Gzil | ||
Trener: Jerzy Gałeczka | Trener: Hubert Kostka |
Relacja
Sport
Bramka Mazura na wagę zwycięstwa
Górnik wcale nie musiał udawać Greka a mimo to napędził sporo strachu przeciwnikowi i był blisko remisu. Do 87 min. bezpiecznie bronił punktu i gdy wydawało się, że osiągnie swój cel, padło rozstrzygnięcie. Prawą stroną strefy obronnej zabrzan próbował atakować Sączek. Sędzia Świstek uznał, że sosnowiczanin został sfaulowany i podyktował wolnego tuż przed rogiem pola karnego. Egzekutorem był Seweryn, który posłał piłkę na przedpole Cimandera, gdzie wyskoczył Mazur i głową skierował ją do siatki. W ten sposób Zagłębie uratowało zwycięstwo, którego było prawie pewne po pierwszej połowie, natomiast bardzo odległe w drugiej.
Od występu Greków na Stadionie Ludowym Zagłębie w okresie kilku dni jak gdyby zmieniło oblicze. Nieomal ta sama drużyna a zupełnie inny styl gry. Wystarczyła dobra organizacja w obronie, poprawność drugiej linii i wyraźna zwyżka formy ataku, a Górnik przez długie okresy musiał z trudem odpierać ataku sosnowiczan. Najgroźniejszego w pierwszej linii Górnika Gzila indywidualnie krył Koterwa, który znacznie wcześniej znakomicie wywiązał się z roli opiekuna Bońka. Czołowy strzelec zabrzan miał zdecydowanie ograniczoną swobodę. W żaden sposób nie mogł się uwolnić spod troskliwej opieki przeciwnika. A ponieważ Górnik jak zwykle w większośći pojedynków wyjazdowych miał w przodzie oprócz Gzila niezbyt przekonywującego Wasilewskiego, natomiast w drugiej linii znacznie więcej minusów niż plusów nie można było się dziwić, że został zmuszony do poddania się woli Zagłębia. Dopóki Szołtysik miał pełnię sił, dopóty jeszcze było jako tako. Ale odkąd nie przebierający w środkach Rudy zaatakował go zbyt ostro, "Mały" stracił werwę. W kluczowej strefie boiska przez ponad dwa kwadranse pierwszej połowy suwerennie panowało Zagłębie, ale skutek był bardzo skromny. Dopiero w 37 min. po świetnym crossie Dworczyka, Mazur dosięgnął piłki głową, skierował do Seweryna, a ten końcem buta umieścił ją w siatce. Wcześniej bardzo aktywny Narbutowicz trafił w poprzeczkę, a jeszcze wcześniej dwukrotnie Szaryński w znakomitych sytuacjach chybił.
Gdy problemem wydawały się tylko rozmiary zwycięstwa Zagłębia, zwłaszcza że Górnik wyszedł na drugą połowę bez Szołtysika, nastąpiła gwałtowna zmiana ról. W 52 min. bezbłędnie dotąd pilnowany przez Koterwę Gzil zdołał jednak przechytrzyć rywala, ograł go i w bardzo trudnej sytuacji z silnego kąta trafił do siatki. Było 1-1. Zagłębie było wyraźnie podłamane niespodziewanym niepowodzeniem, batutę przejął Górnik i tak było aż do 87 minuty. 10 minut wcześniej sosnowiczanie omal nie stracili Kostrzewy, który po starciu z Gzilem mógł wrócić na boisko dopiero po długotrwałym zabiegu lekarza. Na szczęście dla gospodarzy, bowiem w 86 min. niezawodny ostatnio bramkarz i tym razem wyszedł z trudnej próby zwycięsko, gdy obronił w sytuacji sam na sam z Marcinkowskim. Później nastąpiły okoliczności opisane na wstępie. Zwycięstwo przypadło gospodarzom.
Janusz Jeleń, Sport nr 192 z dnia 3.10.1977r