02.11.1975 - ŁKS Łódź - Górnik Zabrze 0:0
2 listopada 1975 (niedziela) 1. liga 1975/76, 11. kolejka |
ŁKS Łódź | 0:0 | Górnik Zabrze | Łódź, stadion ŁKS-u Sędzia: Stanisław Leniewicz (Kraków) Widzów: 15 000 |
Jan Tomaszewski Marek Dziuba Jan Marchewka Mirosław Bulzacki Ryszard Polak Andrzej Drozdowski (75 Mieczysław Korzeniowski) Marian Galant (46 Jan Lubański) Grzegorz Ostalczyk Jan Mszyca Andrzej Milczarski Andrzej Grzywacz |
SKŁADY | Andrzej Fischer Joachim Gorzawski Adam Popowicz Henryk Wieczorek Zygmunt Bindek Zygfryd Szołtysik Józef Kurzeja Alojzy Deja (84 Bogdan Kuczyński) Stanisław Gzil Ireneusz Lazurowicz Andrzej Szarmach (56 Jarosław Studzizba) | ||
Trener: Andrzej Gajewski |
Dodatkowe informacje
- Według innego źródła widzów 20 000.
Relacje
Sport
Szołtysik i Kurzeja bez partnerów
Łódź. Gdyby Szołtysik i Kurzeja, dwaj najlepsi, nie tylko w Górniku, piłkarze na boisku, mieli jeszcze jednego partnera, dorównującego im umiejętnościami i chęcią do walki, zwycięstwo gości byłoby przekonywające. Nominalnie spełniając rolę zawodników drugiej linii, obaj byli najgroźniejszymi w swoim zespole napastnikami. Nie zapominali też o swoim głównym zadaniu: wielokrotnie zasilali podaniami pierwszą linię, stwarzając napastnikom dogodne sytuacje. Zabrakło w Górniku tym razem wykonawcy. Nie był nim tym razem Szarmach, bardzo mało aktywny w pierwszej połowie i zaraz po przerwie wymieniony na Studzizbę. Przez większą część meczu stroną atakującą był jednak ŁKS i o to do łódzkich napastników trzeba mieć pretensje, że mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym. A zaczęło się bardzo groźnym strzałem Mszycy i tylko interwencja obrońcy, który wybił piłkę na róg, uchroniła gości przed poważniejszymi następstwami.
Później było już gorzej. Wystarczy powiedzieć, że następna akcja, która poderwała kibiców ŁKS na nogi, miała miejsce dopiero w 25 minucie. Zgranie trójki Polak - Grzywacz - Milczarski zakończyło się strzałem tego ostatniego, z trudem obronionym przez Fischera. Przez cały ten okres przewagę w polu mieli łodzianie, obrona Górnika grała jednak uważnie, nie dopuszczając do oddania strzału. Ostatnie pięć minut pierwszej połowy należało do Górnika, a Tomaszewski trzykrotnie był w poważnych kłopotach.
Druga połowa stała na znacznie niższym poziomie niż pierwsza. Znów częściej w posiadaniu piłki byli zawodnicy ŁKS, kontrataki gości były jednak znacznie bardziej niebezpieczne. W 56 min. Milczarski tak długo zwlekał z oddaniem strzału, będąc w dogodnej pozycji, że obrońcy Górnika odebrali mu piłkę, a w rewanżu, kilkanaście minut później, Studzizba nie trafił do pustej bramki, po otrzymaniu idealnego podania od Szołtysika, który chwilę przedtem "zawiązał nogi" łódzkiej obronie. To były najbardziej emocjonujące momenty drugiej połowy, w której mecz stawał się z minuty na minutę mniej ciekawy. Końcowy zryw ŁKS przyniósł tylko strzał Mszycy w słupek. Wynik pozostał bez zmian, a remis na własnym boisku, to niemal porażka znajdującego się w coraz gorszej sytuacji i coraz słabszej formie ŁKS.
Wojciech Filipiak, Sport nr 215, 3 listopada 1975