03.06.1956 - Górnik Zabrze - Szachtior Donieck 2:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
3 czerwca 1956 (niedziela), godzina 17:00
Mecz towarzyski 1956
Górnik Zabrze 2:2 (2:2) Szachtior Donieck Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Kowol (Katowice)
Widzów: ok. 10 000
Herb.gif HerbSzachtiorDonieck.gif

Wiśniowski 13
Jankowski 13
0:1
1:1
2:1
2:2
Dubowicki 9


Boboszko 27
Józef Machnik
Henryk Zimmermann
Antoni Franosz
Henryk Hajduk
Eryk Nowara
Marian Olejnik
Henryk Szalecki
Ginter Gawlik
Edward Jankowski
Ewald Wiśniowski
Bluszcz (Alfred Kokot)
SKŁADY Kostikow
Mołun
Kulwienko (Szumilin)
Morozow
Alpałow
Dumański
Boboszko
Fiedosow
Dubowicki (Sokolow)
Tałranow
Ponomarienko
Trener: Augustyn Dziwisz

Relacja

Sport

Zabrzanie dobrze obserwowali mecz Szachtiora w Rybniku i uzyskali remis

ZABRZE. Piłkarze z Donbasu nie wypadli w Zabrzu tak efektowanie jak w Rybniku, gdzie mając znacznie słabszego przeciwnika mogli niemal bez przerwy dyktować tempo, panując całkowicie nad sytuacją. Zabrzanie bowiem konsekwentnie realizowali zasadę bezwzględnego krycia każdego napastnika Szachtiora.

Szczególnie po przerwie nader rzadko się zdarzało, by Dubowicki i koledzy mogli bezkarnie hasać w pobliżu bramki Machnika. Początkowo silny opór górników nie sprawiał większych trudności gościom i zarówno skrzydłowi jak i łącznicy łatwo przedostawali się na pole karne gospodarzy. Od momentu jednak gdyBoboszko uzyskał wyrównującą bramkę, górnicy zasilili jeszcze starania, by nie dopuścić do jakichkolwiek zaskoczeń. Toteż mecz, toczący się w bardzo żywym tempie, był naznaczony walką do upadłego.

Stara prawda, że każdy gra tak jak mu na to przeciwnik pozwala – znalazła na zabrskim boisku całkowite potwierdzenie. Górnicy, którzy obserwowali czwartkową w Radlinie wiedzieli, aż nadto dobrze jak groźni są obaj lotni skrzydłowi Ponomarienko i Boboszko. Obydwom też poświęcili główną uwagę, nie dając im w ciągu meczu chwili wytchnienia. Boboszko był nieustannie pod kontrolą Hajduka, który jednak niezbyt czysto zmuszał go do rozstania się z piłką. Podobnie zresztą zachowywał się Zimmermann, który jeszcze bardziej „przygaszał” ruchliwego Pomarienkę.

Początkowo dość dużą swobodę ruchów miał Dubowicki oraz dwaj łącznicy. Po kilkunastu jednak minutach gry Franosz przejrzał wszystkie zamiary środkowej trójki i z olimpijskim spokojem wytrącał z konceptu przeciwników.

Jankowski był najbardziej aktywnym zawodnikiem w zabrskim ataku. Jego doskonała gra i pracowitość zasługują na szczególne podkreślenie, gdyż de facto poza Wiśniowskim trudno było się dopatrzeć pełnowartościowego zawodnika w tej linii. Gawlik był nieruchliwy. Debiutant Bluszcz nie umiał sobie radzić nawet w łatwiejszych momentach, a Szalecki nie zdradził większej ochoty do wszczęcia pojedynków z kapitanem Szachtiora – Morozowem. W takim stanie rzeczy cała praca zaczepiania spoczywał na Jankowskim i Wiśniowskim, przy czym ten ostatni zaprodukował się kilkoma kapitalnymi bombami. Raz w 14 minucie, błyskawicznym strzałem w róg o ułamek sekundy wyprzedził robinsonadę Kostikowa, a 28 minut później posłał piłkę, po rzucie wolnym, w poprzeczkę.

W radlinie szachtiorzy mogli o wiele swobodniej inicjować akcje, nie mając przy sobie tylu opiekunów co w Zabrzu. Szybcy skrzydłowi Szachtiora kryci niemal bez przerwy przez obrońców zabrzan zdołali zaledwie kilka razy inicjować wypady, które były tak groźne na radlińskim stadionie. Wobec, tego, że filarami drużyny radzieckiej są właśnie skrzydłowi, linia ta straciła wczoraj wiele ze skuteczności i bitności.

W tym typowo remisowym spotkaniu wyróżniali się okresami Boboszko, a przez wszystkie fazy meczu Ałpatow i Dumański, którzy niestrudzenie wspomagali obrońców. Defensywa, bowiem Szachtiora nie reprezentuje wyższego poziomu i w krótkich spięciach interweniowała dość niepewnie. Szczególnie środkowy obrońca – Kriwienko, oraz zastępujący go później zapasowy mieli nie mało kłopotów z powstrzymaniem wysuniętego do przodu Jankowskiego.

Karol Weisberg, Sport nr 45, 4 czerwca 1956

Przegląd Sportowy

Osłabiony Górnik Zabrze remisuje 2:2 z Szachtiorem

Po efektywnym, zdaniem wielu obserwatorów, za niskim zwycięstwie Szachtiora w Radlinie, zespół piłkarzy radzieckich uchodził za zdecydowanego faworyta również w meczu z Górnikiem Zabrze. Przypuszczenia te potwierdził też fakt, że Górnik wystąpił do meczu osłabiony brakiem Fojcika i Czecha.

Niedoceniane widać ambicje Górnika, a zwłaszcza jego bocznych obrońców, skazywanych z góry na zagładę wobec szybkich skrzydłowych Szachtiora: Boboszki i Ponomarienki. Na boisku jednak okazało się, że właśnie obrona zabrzan była obok pomocy najlepszą formacją zespołu. Tylko w pierwszym okresie spotkania defensywa Górnika nie zawsze potrafiła utrzymać w szachu zawodników gości. Z czasem jednak równo grający Franosz, jak i Zimermann oraz Hajduk, doskonale radzili sobie z niebezpiecznym napadem gości. Skrzydłowi radzieccy Bohoszko i Ponomarienko pragnąc zwolnić się od "natrętów" często zmieniali o przerwie swoje pozycje. Ale i te manewry nie zmyliły czujnych defensorów Górnika. Nie przypuszczano też, że pozbawiony towarzystwa Fojcika i Czecha Jankowski wykaże tak dobrą formę.

Wspomniane fakty sprawiły, że gra była wyrównana, że żaden z partnerów nie stał na straconej pozycji. Mecz był ciekawy, prowadzony - szczególnie przed przerwą - w bardzo szybkim tempie. Akcje zmieniały się błyskawicznie. Żaden z partnerów nie silił się jednak na żadne finezyjne zagrywki, sięgając z zasobów swoich umiejętności raczej po długie, półgórne przerzuty. Stylowi temu hołdował głównie Górnik, którego każde niemal ofensywne pociągnięcie było dziełem Jankowskiego nieustannie zatrudnianego przez resztę kolegów.

Nierówne umiejętności napastników Górnika wpłynęły na to, że nie zdołał on, choć leżało to w granicach jego możliwości, przechylić zwycięstwa na swoją korzyść. Szalecki na prawym skrzydle grał zbyt bojaźliwie, na przeciwnej zaś flance młody Bluszcz nie posiada jeszcze rutyny. Pełnowartościowymi ofensorami Górnika był w zasadzie tylko wspomniany już Jankowski i Wiśniowski.

Ich dziełem były obie bramki strzelone przez gospodarzy. 4 minuty po zdobyciu prowadzenia przez Dubowickiego z Szachtiora, Jankowski ograł w 13 min. na prawym skrzydle obrońców gości, silnie strzelił, ale bramkarz Kostikow zdołał jeszcze wybić piłkę w pole. Plasowana dobitka Wiśniowskiego była jednak nie do obrony.

W tej samej minucie para Jankowski - Wiśniowski uzyskuje dla swych barw prowadzenie. Strzelcem bramki jest Jankowski, który umiejętnie wykorzystał prostopadłe podanie Wiśniowskiego. Szachtior wyrównał w 27 min. Bohoszko przejął dośrodkowanie Ponomarienki i z bliskiej odległości ulokował bez trudu piłkę w siatce.

Po przerwie mecz stracił nieco na atrakcyjności. Obie drużyny wyraźnie odczuły narzucone przed przerwą tempo. W dalszym ciągu dobrze spisywał się Jankowski, niezwykle pracowity prawy pomocnik Nowara oraz ofensywnie grający Olejnik. Jankowski, mimo asysty niekiedy dwóch przeciwników, jako jedyny w drużynie Górnika, potrafił wypracować sobie kilka pozycji strzałowych.

Końcowy zryw obu drużyn na 10. min przed końcem spotkania stworzył wiele obustronnych groźnych sytuacji podbramkowych, które wobec dobrej postawy obrońców nie przyniosły jednak zmiany.

W zespole radzieckim wyróżnili się obaj skrzydłowi: Boboszko i Ponomarienko, prawy pomocnik Dumański oraz bramkarz Kostikow.

Jerzy Lechowski, Przegląd Sportowy nr 66, 4 czerwca 1956

Linki zewnętrzne