03.06.1981 - Arka Gdynia - Górnik Zabrze 0:2
3 czerwca 1981 1. liga 1980/81, 27. kolejka |
Arka Gdynia | 0:2 (0:2) | Górnik Zabrze | Gdynia Sędzia: Krzysztof Perek (Poznań) Widzów: ok. 6 000 |
0:1 0:2 |
Zalastowicz 64 Szwezig 65 g | |||
Bieliński | ||||
Żemojtel Możejko Szewczyk Bieliński Pietrzykowski Dybicz Kupcewicz Miszewski Kurzepa Korynt Kwiatkowski (46 Makurat) |
SKŁADY | Aleksander Famuła Bogdan Gunia Waldemar Matysik Tadeusz Dolny Marian Zalastowicz Emil Szymura Krzysztof Szwezig Stanisław Curyło (46 Adam Ossowski) Erwin Koźlik (87 Werner Leśnik) Edward Socha Leszek Brzeziński | ||
Trener: Stanisław Stachura | Trener: Zdzisław Podedworny |
Relacja
Niespodzianka w Gdyni, górnicy pewnie pokonują notowaną wyżej w tabeli Arkę. Zwycięstwo tym cenniejsze, że odniesione bez kontuzjowanych Lazurowicza i Pałasza. Świetne zawody tradycyjnie rozegrał Matysik, wykluczając praktycznie z gry asa Gdynian, Kupcewicza. Podobnie jak w poprzedniej kolejce losy spotkania rozstrzygnęły się w przeciągu minuty. Do siatki tym razem trafiali gracze raczej drugoplanowi. Najpierw Zalastowicz skutecznie podłączył się do akcji ofensywnej, chwilę później Szwezig główką wykończył dośrodkowanie z prawej strony.
Sport
Kupcewicz i spółka na cenzurowanym
GDYNIA. Było to kiepskie spotkanie, jedno z najsłabszych, jakie rozegrała Arka w tym sezonie na własnym stadionie. Tym niemniej Górnicy odnieśli w pełni zasłużony sukces, praktycznie gwarantujący im przedłużenie ligowego bytu. Sukces tym większy, że wystąpili bez dwóch kontuzjowanych zawodników z podstawowego składu – Lazurowicza i Pałasza. Inna sprawa, że gospodarze zagrali tak, jakby w ogóle nie zależało im na odniesieniu zwycięstwa a szczególnie słaby dzień miał ich motor napędowy Kupcewicz, tym razem zupełnie niewidoczny na boisku. Seryjne błędy obrońców, brak jakiejkolwiek koncepcji w linii środkowej i samotny Koryn w ataku w dodatku z utrudniającym mu bez przerwy swobodę ruchów indywidualnym opiekunem Matysikiem – to w generalnym skrócie dość żałosny wizerunek żółto – niebieskich w tym spotkaniu.
Górnicy od początku zastosowali bardzo prostą metodę krótkiego, bardzo agresywnego krycia już od połowy boiska, co zupełnie wybiło z rytmu piłkarzy Gdyńskich, którzy w tej sytuacji nie potrafili w miarę swobodnie rozwijać swoich akcji zaczepnych. Krótka przyziemna, całkiem bez produktywna gra nie mogła dać żadnego rezultatu, tym bardziej że Górnicy zdecydowanie przewyższali gospodarzy szybkością łatwo ubiegali ich w walce o piłkę. Sami przy tym nader groźnie kontratakowali obydwoma flankami, a szczególnie lewą, gdzie brylował i co chwila rwał szyki obronne Gdynian przebojowy i waleczny Brzeziński. Do przerwy oba zespoły stworzyły tylko dwie dogodne sytuacje podbramkowe, jednak bez efektów.
Po przerwie było podobnie przez dalszych 20 minut. Górnicy bronili się mądrze i konsekwentnie, a Gdynianie zadziwiali nieporadnością oraz szablonowym prowadzeniem wolnych i łatwych do rozszyfrowania akcji ofensywnych. I wreszcie nastąpiły przełomowe dwie minuty meczu. W ciągu niespełna 120 sekund Górnicy z dziecinną łatwością zdobyli 2 bramki. Najpierw obrońca Zalastowicz włączył się do akcji napastników i wykorzystując niezdecydowanie obrońców płaskim strzałem pod Żemojtelem znalazł drogę do siatki. Jeszcze nie ucichły brawa, gdy po dokładnym dośrodkowaniu z prawej strony idealnie ustawiony Szwezig przejął piłkę na głowę i precyzyjnie umieścił ją w samym rogu bramki. Teraz gospodarze zupełnie stracili już głowę i mimo pewnego ożywienia nie potrafili w żaden sposób otworzyć sobie drogi do bramki Famuły. Efektowny choć niecelny strzał Korynta przewrotką był ich jedyną odpowiedzią na dwie bramki Górnika. A goście mogli nawet podwyższyć wynik, bowiem wcale nie schowali się za podwójną gardą i nadal ostro kontratakowali. Na 10 minut przed końcem trzecia bramka dosłownie wisiała w powietrzu, ale szarżującego Brzezińskiego brzydko sfaulował Bieliński, za co zresztą natychmiast ukarany został żółtą kartką.
Jerzy Gebert, Sport nr 98 z 4 czerwca 1981r.