03.08.1966 - Górnik Zabrze - Legia Warszawa 1:4
3 sierpnia 1966 1. liga 1966/67, 2. kolejka |
Górnik Zabrze | 1:4 (0:2) | Legia Warszawa | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Prącik (Kraków) Widzów: 6 000 |
Wilczek 76 g |
0:1 0:2 0:3 1:3 1:4 |
Kuchta 23 s Brychczy 43 Kuchta 54 s Blaut 87 k | ||
(1-4-2-4) Jan Gomola Rainer Kuchta Stanisław Oślizło Stefan Florenski Edward Olszówka Zygfryd Szołtysik Jan Kowalski (46. Piotr Strączek) Erwin Wilczek Ernest Pol Jerzy Musiałek Roman Lentner |
SKŁADY | Grotyński Mahseli Grzybowski Gmoch Woźniak Zygmunt Blaut Korzeniowski Brychczy Henryk Apostel Żmijewski | ||
Trener: Władysław Giergiel |
Dodatkowe informacje
- Mecz przełożony z 13 sierpnia.
Relacja
Kronika Górnika Zabrze
Mecz odbyty awansem, w środę i od razu olbrzymia niespodzianka w Zabrzu. Górnik na inaugurację przegrał po raz pierwszy historii u siebie ze stołeczną drużyną. Tego nie spodziewał się nikt. O meczu zadecydowały dwie samobójcze bramki Kuchty i brak zaangażowania gospodarzy. Legia zagrała swój najlepszy mecz od rundy wiosennej zeszłego sezonu i to pomogło w odniesieniu cennego zwycięstwa. Doskonała gra w ataku sprawiła zabrzanom mnóstwo kłopotów, co przełożyło się na tak wysoką porażkę.
Sport
Zamienione role na stadionie Zabrza – Legia rozbroiła obrońcę tytułu.
ZABRZE. Tradycji nie stało się zadość. Niepokonany do tej pory przez Legię na zabrzańskim boisku Górnik stracił obydwa punkty. Olbrzymia niespodzianka! Pierwszy mecz i od razu porażka. Kto tego oczekiwał?...
Początek nie zapowiadał się sensacji. Lentner zdobył się na kilka udanych i efektownych rajdów, a w 8 minucie Szołtysik popisał się wspaniałym strzałem, który tylko o centymetry chybił celu. Wkrótce jednak warszawianie zaczęli nadawać ton wydarzeniom na boisku. Od nich zależało jakie tempo przybiera gra. Trójka Żmijewski – Brychcy – Apostel, doskonale zgrana, zaczęła krótkimi passingami łatwo zdobywać teren. Obrońcy i pomocnicy mistrzowskiego zespołu Polski zaczęli się gubić i tracić przegląd sytuacji. Nokaut Górnika zapoczątkował Kuchta, zdobywając plasowanym strzałem, który miał być podaniem do własnego bramkarza, pierwszy punkt dla warszawskiej jedenastki. Oczywiście bramka utracona w takich pechowych okolicznościach dodała gościom sporo animuszu. Oglądaliśmy kilka akcji, w których tercet ofensywny warszawian miał dobre wsparcie w pomocnikach. Korzeniowski i Blaut starali się o to, by koledzy ze szturmowej linii otrzymywali dokładne piłki. Krótko przed zmianą pól po błyskotliwym zagraniu Brychcy nie miał trudności ze zdobyciem drugiej bramki.
Po pauzie nastąpiły pewne zmiany w składzie gospodarzy. Zamiast zupełnie nieprzygotowanego do gry Kowalskiego wystąpił Strączek, a Szołtysik został przesunięty do linii ofensywnej. Nie dało to spodziewanego efektu. Wręcz przeciwnie, „samobójca” Kuchta po raz drugi znokautował swój zespół. W niezbyt groźnej sytuacji z kilkunastu metrów ulokował piłkę w siatce Gomoli. Zapowiadało się na katastrofę mistrza Polski. Nieoczekiwanie kilkanaście minut przed końcowym gwizdkiem Wilczek z bliskiej odległości zaskoczył Grotyńskiego. Dopiero wtedy nastąpiło przebudzenie w szeregach górniczego zespołu. W przeciągu kilkudziesięciu sekund górnicy wywalczyli dwa rogi, oba bez korzyści. Wystarczyło jednak, że górnicy przyspieszyli nieco kroku a od razu wkradł się chaos w linię obronną Legii, złożoną niemal całkowicie ze starszych rutynowanych zawodników. Ofensywa jedenastki Pola trwała jednak tylko kilka minut. Na więcej nie starczyło sił. Natomiast błyskawiczny kontratak warszawian zakończył się nieprzepisowym zaatakowaniem szarżującego Apostela na polu karnym i sędzia bez namysłu zarządził rzut karny, którego egzekutorem był Blaut.
Bojowy zwykle Górnik grał bardzo ospale, a poszczególnym poczynaniom brak było impetu oraz podań przeznaczonych na dostartowanie. Nawet filary górników sprawiały ogólne rozczarowanie. Jest pewne, że tak grający Górnik nie mógł pokusić się o zdobycie punktów w pojedynku z zespołem Legii.
Legia zaprezentowała się znacznie lepiej, aniżeli we wiosennej rundzie. Były okresy, kiedy suwerennie panowała na boisku. Doskonale zestrojona była trzyosobowa linia ataku, w której brylował przebojowiec Żmijewski, oraz pracownicy Brychcy i Apostel. Dodać jeszcze trzeba, że częste zmiany pozycyjne oraz szybkie wybieganie na wolne pozycje stawiały defensorów Górnika w bardzo trudnej sytuacji.
POMECZOWE OPINIE:
JAROSŁAW VEJVODA: Jestem bardzo zadowolony, że tak szczęśliwie rozpocząłem pracę w Legii. Moi chłopcy wykonali ściśle plan taktyczny, który został przed meczem opracowany. Muszę jednak obiektywnie dodać, że dwie bramki samobójcze utracone przez Górnika bardzo nam pomogły w odniesieniu zwycięstwa.
MARIAN OLEJNIK. Doprawdy nie potrafię wytłumaczyć słabej gry górników. Grali nie tylko bezskutecznie, ale w dodatku ospale i bez werwy.
Karol Weisberg, SPORT nr 92 z 5 sierpnia 1966r.