03.08.1977 - Górnik Zabrze - ŁKS Łódź 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
3 sierpnia 1977 (środa)
1. liga 1977/78, 3. kolejka
Górnik Zabrze 1:1 (0:1) ŁKS Łódź Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Stanisław Leniewicz (Kraków)
Widzów: 8 000
Herb.gif HerbLKSLodz.gif

Szołtysik 77 k
0:1
1:1
Ostalczyk 7
Yellow card.gif Bulzacki
Waldemar Cimander
Bernard Jarzina
Henryk Wieczorek
Tadeusz Dolny
Adam Popowicz
Zygfryd Szołtysik
Mieczysław Leszczyński (46 Janusz Marcinkowski)
Józef Kurzeja
Joachim Hutka
Stanisław Gzil
Jan Dziedzic (53 Jerzy Radecki)
SKŁADY Jan Tomaszewski
Jan Lubański
Mirosław Bulzacki
Marek Dziuba
Marian Galant
Henryk Miłoszewicz
Grzegorz Ostalczyk
Jan Sobol
Bohdan Masztaler
Witold Nowak (65 Jerzy Sadek)
Stanisław Terlecki
Trener: Hubert Kostka Trener: Leszek Jezierski

Dodatkowe informacje

  • Rzut karny dla Górnika podyktowany za faul Galanta na Marcinkowskim.

Relacja

Sport

Błąd przy generowaniu miniatury: Brak pliku
Bilet meczowy.

Zabrze nadal bez sukcesu

W 6 min. niezdecydowane podanie Galanta do Tomaszewskiego przechwycił Gzil. Minął wybiegającego z bramki Tomaszewskiego i kiedy znajdował się przed pustą bramką Tomaszewski ręką odepchnął go od piłki. Był to ewidentny faul dla wszystkich, tylko nie dla krakowskiego arbitra Leniewicza. Po prostu nie dojrzał tego, dzięki czemu Tomaszewski wyrzucił piłkę w pole, Bulzacki przekazał ją do Ostalczyka, a ten z kilkunastu metrów strzałem tuż obok słupka zdobył prowadzenie dla łodzian. Nie ulega wątpliwośći, że taki obrót sprawy miał znaczny wpływ na dalszą grę obydwu zespołów, na atmosferę na widowni, a także na kolejne, mylne werdykty arbitra. W przerwie Tomaszewski przeprosił kapitana Górnika za faul jaki popełnił na Gzilu. Nie zmieniło to wyniku, ale potwierdziło błąd arbitra.

W 76 min. szarżującego na bramkę łodzian Marcinkowskiego, w obrębie pola karnego podciął Galant. Tym razem arbiter bez wahania wskazał na punkt oddalony o 11 m. od bramki Tomaszewskiego. Po raz trzeci dwaj kapitanowie stanęli naprzeciw siebie! Szołtysik wspaniałym strzałem w okienko pokonał Tomaszewskiego wyrównując na 1-1. W porównaniu z pojedynkiem z Wisłą, Górnik zagrał znacznie słabiej, a przede wszystkim o wiele mniej skutecznie. Trudno marzyć o zwycięstwie jeśli w trakcie całego meczu Tomaszewskiego niepokojono tylko jeden raz (w 25 min. strzelał Kurzeja). Rzecz jasna bez strzałów nie ma bramek. W przeciwieństwie do górników, łodzianie w pierwszej połowie kilkakrotnie zatrudniali Cimandra, głównie za sprawą strzelającego z dystansu Sobola. Jednakże po zmienie ŁKS czynił wszystko, by maksymalnie zwolnić tempo gry, ograniczał się do defensywy nie ryzykując już żadnych kontrataków. Remis to wynik sprawiedliwy, ale ŁKS sprawił nieco lepsze wrażenie niż gospodarze, bowiem był zespołem bardziej wyrównanym, mającym lepiej zorganizowaną grę. W łódzkim zespole batutę z miejsca przejęła druga linia, i ona też do końca nadawała ton walce, aczkolwiek więcej uwagi poświęcała bezpieczeństwu Tomaszewskiego niż zagrażaniu Cimandrowi.

Jan Fiszer, Sport nr 150, 4 sierpnia 1977