04.05.1974 - Górnik Zabrze - ROW Rybnik 0:0
4 maja 1974 1. liga 1973/74, 26. kolejka |
Górnik Zabrze | 0:0 | ROW Rybnik | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Kazimierz Jankowski (Gdańsk) Widzów: 8 000 |
Wraży, J.Banaś | ||||
(1-4-3-3) Andrzej Fischer Jan Kisiel Henryk Wieczorek Jan Wraży Zygmunt Bindek Alojzy Deja Ireneusz Lazurowicz Józef Kurzeja Jan Banaś Zygfryd Szołtysik Stanisław Gzil |
SKŁADY | Szyguła Sobczyński Herman (29. Śmietana) Henryk Manek Konsek Gach Zdebel Grzmil Edward Lorens Ryszard Błachut Frydecki | ||
Trener: Teodor Wieczorek |
Relacja
Sport
Bez emocji i bramek
ZABRZE – Pierwsze minuty spotkania zapowiadały wielkie emocje, dobry poziom. Zabrzanie z miejsca ostro natarli i w ciągu pierwszych czterech minut wypracowali Szołtysikowi dwie idealne pozycje strzeleckie. „Mały” w pierwszym wypadku, przejmując dośrodkowanie Banasia, strzelił silnie, lecz piłka trafiła w nogi rybnickich obrońców. W następnej minucie Szołtysik kopnął z woleja, piłka wyszła jednak w aut.
Przez 20 minut dawała się odczuć przewaga Górnika, jednak Szyguła nie był zbyt zatrudniany. Zabrzanie bowiem stosowali system „stu podań”: zwlekali ze strzałami, wikłając się w indywidualne pojedynki z rybnickimi defensorami. Z wolna gra się jednak wyrównała. W 23 min. Fischer po raz pierwszy interweniował, parując dobry strzał Gacha. W chwilę później goście mogli prowadzić 1:0. Zdebel ograł Bindka i z ostrego kąta chytrze strzelił, bramkarz zabrzan odbił piłkę, a nadbiegający Grzmil nie zdążył z dobitką. Gospodarze zrewanżowali się udanym atakiem w wykonaniu pary Kisiel – Banaś. Ten ostatni z 5 metrów usiłował zaskoczyć Szygułę, jednak bez powodzenia.
Później nastąpił długi okres gry chaotycznej, wolnej, wręcz usypiającej. Przerywały ją coraz liczniejsze faule, aż wreszcie arbiter sięgnął po żółtą kartkę. Najpierw pokazał ją Sobczyńskiemu. Nie poskutkowało, więc żółtą kartkę ujrzeli kolejno Konsek, Wraży i Banaś. Dopiero wtedy gra się uspokoiła, lecz jej poziom pozostawiał nadal wiele do życzenia.
W 52 minucie Frydecki wykorzystał błąd Fischera. Nastąpiło idealne wyłożenie piłki nadbiegającemu Zdeblowi, ten strzelił bardzo silnie, lecz wysoko nad poprzeczką. Jakby w rewanżu Wieczorek wypracował znakomitą pozycję Dei, ale pomocnik Górnika również strzelił niecelnie. Jeszcze raz, w 60 min. ROW był o krok od zdobycia bramki. Oto Śmietana, przez nikogo nie atakowany zdecydował się na oddanie potężnego strzału. Zasłonięty Fischer interweniował o ułamek sekundy za późno, toteż zdołał tylko odbić piłkę w… słupek. Dobitki nie było. I na tym skończyły się „emocje” tego przeciętnego spotkania.
Rybniczanie wyraźnie pragnęli remisu i to było widoczne w każdym ich pociągnięciu. Gdyby jednak bardziej uwierzyli we własne siły, mogli się pokusić nawet o pełny triumf. Piłkarze Górnika mieli bowiem w sobotę bardzo słaby dzień. Główną przyczyną ich słabości była znowu druga linia. Trójka Lazurowicz - Deja – Kurzeja prześcigała się w niecelnych podaniach. W przodzie nieźle dysponowani Szołtysik i Banaś kończyli ciekawe akcje podaniami do Gzila, który wszystko marnował. Inna sprawa, że Gzilem opiekował się pieczołowicie Sobczyński.
W zespole rybnickim mało tym razem widoczni byli Błachut i Frydecki. Mieli tylko krótki okresy dobrej gry, później zginęli w ogólnej szarzyźnie.
Jan Fiszer, Sport nr 87 z 6 maja 1974r.