04.06.1958 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 0:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
4 czerwca 1958 (środa)
1. liga 1958, 9. kolejka
Ruch Chorzów 0:0  Górnik Zabrze Chorzów, stadion Ruchu
Sędzia: Czesław Buśkiewicz (Warszawa)
Widzów: ok. 25 000
HerbRuchChorzow.gif Herb.gif
Red card.gif Pol 89
Ryszard Wyrobek 2
Eugeniusz Pohl 3
Mieczysław Siekiera 2
Jerzy Bomba
Czesław Suszczyk 3
Zygmunt Pieda 3
Norbert Bochenek 2
Bernard Bem 1
Eugeniusz Lerch 3
Gerard Cieślik 4
Hubert Pala 2
SKŁADY Józef Kaczmarczyk 3
Antoni Franosz 2
Stefan Florenski 2
Henryk Hajduk 1
Henryk Czech 2
Marian Olejnik 3
Henryk Szalecki 1
Edward Jankowski 3
Ernest Pol 2
Edmund Kowal 2
Roman Lentner 2
Trener: Janos Steiner Trener: Zoltán Opata

Dodatkowe informacje

  • Spotkanie ligowe z Ruchem nr 5 (derby nr 12).
  • Obok piłkarzy noty według Sportu.

Relacja

Sport

Po 60 minutach zabrzanie pływali.

Pol był na chorzowskim stadionie kolosem... na glinianych nogach. Niemal każde jego starcie z Bombą lub Siekierą kończyło się upadkiem i utratą piłki. (Fot. Jerzy Bydliński [w:] „Sport”, nr 68 z dnia 06.06.1958, s. 1)

Wydarzeniem numer jeden dziewiątej kolejki rozgrywek było derbowe spotkanie Ruchu i Górnika. Dopiero w 12. spotkaniu obu drużyn, derby odbyły się na stadionie niebieskich. Dwa miesiące wcześniej, bezapelacyjnie wygrali zabrzanie. Wtedy górnicy byli jednak zespołem znajdującym się u szczytu sławy, zaś niebiescy dopiero maszerowali do czołówki. W międzyczasie w zespole Zoltána Opaty nastąpił kryzys. Niektórzy jego piłkarze, obdarzeni wielkim talentem, jak np. Edmund Kowal, Ginter Gawlik czy Ernest Pol byli zaledwie słabym wspomnieniem gwiazd. Mecz z Ruchem miał więc być okazją do odzyskania zaufania kibiców . Dodatkowym smaczkiem był fakt, że Opata i Steiner byli dobrymi znajomi, którzy więzy przyjaźni zawarli przed 30 laty na stadionach Budapesztu. Mimo, że na boisku byli przeciwnikami, oba zespoły ostatecznie podzieliły się punktami.

Spotkanie to, było jednym z najgorszych w historii derbów Górnego Śląska. Jego poziom, zwłaszcza w pierwszej połowie był bardzo słaby. Gra toczyła się przeważnie w środkowej strefie boiska, gdzie wymieniano niezliczoną liczbę podań, głównie niedokładnych. Rzadko dochodziło do jakichś składniejszych akcji. Minimalnie lepiej prezentowali się w ataku górnicy, niebiescy bowiem czekali tylko, aż z inicjatywą wyjdzie Gerard Cieślik. W 42 minucie był bliski zdobycia gola, ale piłka odbiła się od słupka. Po przerwie tylko przez kilka minut toczyła się jeszcze mniej więcej wyrównana walka. Następnie górnicy całkowicie stracili siły, co wykorzystał Ruch, całkowicie przejmując inicjatywę. Atak za atakiem sunął na przedpole Józefa Kaczmarczyka, który trzykrotnie zbierał oklaski przy obronie strzałów Eugeniusza Lercha. Los na szczęście uśmiechnął się do górników, którym punkt, jak pisano, po prostu spadł z nieba. Z przebiegu meczu zwycięstwo należało się bezsprzecznie gospodarzom, co do czego nawet najbardziej zagorzali entuzjaści Górnika nie mieli najmniejszych zastrzeżeń.

W Górniku tylko kilku zawodników zasłużyło sobie na słowa uznania: Edward Jankowski, który pracował co najmniej za trzech, uwijając się w obronie, w pomocy i ataku, następnie Marian Olejnik, którego zadanie było tym trudniejsze, że Henryk Czech nie czuł się zbyt dobrze na pozycji prawego pomocnika. Dobre, choć niezbyt wysokie noty, należały się też Stefanowi Florenskiemu, Antoniemu Franoszowi oraz Józefowi Kaczmarczykowi, którzy walnie przyczynili się do uratowania jednego punktu. Jeśli chodzi natomiast o niebieskich, w drugiej połowie szczególnie dobrze radził sobie w ataku młody Eugeniusz Lerch. Pochwały należały się też Czesławowi Suszczykowi, wspomagającemu napastników oraz Eugeniuszowi Pohlowi, który doskonale poradził sobie z reprezentacyjnym skrzydłowym Romanem Lentnerem. Wyrobek nie był w zbyt częstych opałach, lecz do dawniej wykazywanej pewności było mu dość daleko.

K. Weisberg, "Sport" nr 68 z dnia 6.06.1958