04.06.1970 - Górnik Zabrze - Lublinianka Lublin 5:2
4 czerwca 1970 (czwartek), godzina 18:00 Puchar Polski 1969/70, rewanż 1/4 finału |
Górnik Zabrze | 5:2 (4:0) | Lublinianka Lublin | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Janusz Kruszyński (Wrocław) Widzów: 7 000 |
Banaś 7 w Rychlik 26 s Banaś 29 k Szołtysik 36 Szewczuk 50 |
1:0 2:0 3:0 4:0 5:0 5:1 5:2 |
Pietuchowski 61 Przybyła 67 | ||
Jan Gomola Alfred Olek Rainer Kuchta Henryk Latocha Stefan Florenski Zygfryd Szołtysik Erwin Wilczek (Roman Ogaza) Hubert Skowronek Jan Banaś (Ryszard Czuban) Jan Szewczuk Władysław Szaryński |
SKŁADY | Kosowski (Dram) Iwanek Szych Krawczak Cybulski (Czernicki) Rychlik Przybyła Jermakowicz Gronowski Wasilewski Pietuchowski | ||
Dodatkowe informacje
- Druga bramka Górnika zaliczana także na konto Jana Banasia.
- Rzut karny dla Górnika podyktowany za faul na Szewczuku.
Relacja
Kronika Górnika Zabrze
Po niezadowalającym kibiców remisie w pierwszego spotkania, piłkarze Górnika niewiele czasu mieli na poprawienie gry ofensywnej. Niespełna dwadzieścia cztery godziny później toczono już kolejny pucharowy pojedynek. W przeciwieństwie do spotkania w Lublinie, przed własną publicznością Górnik pokazał klasę. Dwa gole Banasia, samobójcze trafienie Rychlika i gol Szołtysika dały zabrzanom wysokie prowadzenie "do szatni". 4:0 jednak trójkolorowym nie wystarczyło i w piątej minucie drugiej partii podwyższył debiutujący w zespole Szewczuk. Po piątym trafieniu gra lublinian nabrała jednak barw. Goście mimo niekorzystnego wyniku i jeszcze mniej korzystnego stanu murawy (było ślisko) wzięli się do pracy i zaczęli nadawać spotkaniu swój rytm. Co rusz budowali akcje zakańczane długimi i celnymi podaniami. Dzięki temu zyskali dwa trafienia. Wynik był jednak na tyle wysoki, że czasu na odrabianie strat zabrakło. Dzięki zwycięstwu Górnik awansował do półfinału Pucharu Polski, gdzie dwukrotnie zmierzyć miał się z Zagłębiem Sosnowiec.
Sport
Zabrze. Znamy trzeciego półfinalistą Pucharu Polski. Po Zagłębiu i Ruchu, prawo udziału w dalszych rozgrywkach zdobyli zabrscy górnicy, wygrywając wczoraj rewanżowe spotkanie z Lublinianką 5:2 (4:0). Pierwsza połowa tego moczu toczyła się pod dyktando występujących w tym pojedynku bez Oślizły i Lubańskiego zabrzan, którzy wykorzystując przewagą w podstawowych umiejętnościach piłkarskich, a także brak wiary w powodzenie własnych akcji u lubelskich III-ligowców, deklasowali chwilami rywala.
Gdy sędzia dał znak rozpoczęcia drugiej odsłony meczu, a w kilka minut później debiutant Szewczuk uzyskał piątą bramkę dla swoich barw, wydawało się, że lublinianie nie unikną dwucyfrówki. Jakież wiec było zdziwienie, gdy w miarę upływu czasu Lublinianka zaczęła opanowywać grę, ba, dyktować jej przebieg, demonstrując zupełnie poprawne akcje, silne, celne, dalekie strzały i rozsądne, w warunkach, w jakich rozegrany był mecz (śliskie boisko) długie podania. Oczywiście należy wziąć „poprawkę" na fakt, że Górnik, mając już zapewnione zwycięstwo, desygnował do gry dwóch rezerwowych, tym niemniej postawa Lublinianki w II połowie mogła się podobać. Efektem tego, a także wynikiem pozbycia się niepotrzebnej, krępującej tremy, były dwie bramki, jedna poprzeczka i kilka obiecujących sytuacji podbramkowych, w sumie zupełnie "przyzwoity" wynik z finalistą PZPE.
Z gry Górnika trudno wyciągnąć jakieś konkretne wnioski, ponieważ przeciwnik nie był zbyt wymagający. Tym niemniej wczorajszy pojedynek potwierdził jedno: obrona zabrzan ciągle nie jest dostatecznym zabezpieczeniem własnej bramki. Utrata obydwu goli była spowodowana w dużej mierze błędami obrońców. Dużo lepiej grał atak, w którym brylowali Banaś i Szołtysik. Podobał się również Szaryński, nieźle poczynał sobie Szewczuk. Wśród piłkarzy Lublinianki, obdarzonych znakomitymi warunkami fizycznymi, najlepiej grali: Krawczak, Przybyła i Gronowski.