04.08.1974 - Górnik Zabrze - Wisła Kraków 3:2
4 sierpnia 1974 1. liga 1973/74, 29. kolejka |
Górnik Zabrze | 3:2 (1:1) | Wisła Kraków | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Adam Szura (Wrocław) Widzów: 10 000 |
Kurzeja 11 Gzil 52 Szarmach 89 |
1:0 1:1 2:1 2:2 3:2 |
Kapka 17 Kmiecik 71 | ||
Gorgoń | Maculewicz, Musiał | |||
(1-4-3-3) Andrzej Fischer Jan Wraży (65 Jan Kisiel) Jerzy Gorgoń Henryk Wieczorek Zygmunt Bindek Alojzy Deja Lucjan Kwaśny Józef Kurzeja Stanisław Gzil Andrzej Szarmach Ireneusz Lazurowicz |
SKŁADY | Gonet Gazda Maculewicz Płonka Musiał Obrzanowski Krawczyk Garlej (83 Surowiec) Kmiecik Kapka Kusto (76 Gacek) | ||
Trener: Teodor Wieczorek | Trener: Jerzy Steckiw |
Relacja
Sport
SZARMACH W GŁÓWNEJ ROLI
ZABRZE – Górnik pieczołowicie zbiera punkty w drodze po tytuł wicemistrzowski. Dzięki zwycięstwu 3:2 nad Wisłą zabrzanie znacznie zwiększyli swe szanse na drugą premię rozgrywek ekstraklasy a jednocześnie pozbyli się jednego z groźniejszych rywali. Trzeba przyznać, że nie przyszło im to łatwo, gdyż piłkarze ,,białej gwiazdy” grali ambitnie, twardo, wcale nie zamierzając ułatwić swym przeciwnikom zadania. A że górnicy również dostroili się do swego rywala byliśmy świadkami zupełnie dobrego widowiska.
Prze większą część meczu optyczną przewagę posiadali krakowianie. Młody, ale dobrze wyszkolony technicznie zepół potrafił pokazać kilka interesujących akcji, przeprowadzonych w dobrym tempie, gorzej tylko było z umiejętnościami wypracowania sobie pozycji w najbliższym sąsiedztwie Fischera. Wprawdzie goście zdobyli dwie bramki, ale pierwsza była prezentem zabrzańskich stoperów i bramkarza, którzy zbagatelizowali strzał Obrzanowskiego wzdłuż bramki, który nadbiegający Kapka zamienił na gola.
Druga zaś bramka dla Wisły padła w chwili dekoncentracji zabrzańskich obrońców, którzy pozwolili Kmiecikowi swobodnie podprowadzić piłkę pod pole karne i celnie strzelić w wewtętrzną strone słupka, tak że Ficher nie miał żadnych szans obrony.
Mimo, że defensywa Górnika nie stanowiła monolitu, krakowianie nie potrafili wypracować zbyt wielu sytuacji. Przede wszystkim dlatego, że ciężar organizowania gry spoczywał jedynie na barkach Garieja i Kmiecika, gdyż ich koledzy, dobrzy w akcjach destrukcyjnych, w natarciu tracili znacznie ze swej wartości, nie umiejąc zagrać z pierwszej piłki, gwałtownie zmienić tempa gry. Bezcelowe były również wszelkie próby Kusty, który grał zbyt miękko, mało przebojowo, nie umiał się uwolnić spod opieki Bindka. Także Kapka, strzelec jednej bramki, grał przeciętnie, nieprzekonywająca, jakby obawiając się ostrych starć z silniejszymi fizycznie zabrzanami.
Zwycięzcy grali bardzo nierówno. Mieli okresy szybkiej, nowoczesnej, zdecydowanej gry, przeplatane jednakże niepokojącymi przestojami. Duży wpływ na taką postawę gospodarzy mieli zawodnicy drugiej lini, z których tylko Kurzeja przez załe spotkanie bez zarzutu realizował swe zadania. Deja mało widoczny przez wiele minut, tylko dwa rady dał znać o sobie w 69 min. kiedy to wbił po strzale Obarzanowskiego piłkę z lini bramkowej oraz w przedostatniej minucie gdy chytrym podaniem uruchomił Szarmacha, który zdobył decydującego gola. Kwaśny często znajdował się przy piłce, lecz jego poczynania wprowadziły zbyd wiele chaosu, tak jak akcje Gzila czy Lazurowicza, którzy mają jeszcze spore braki techniczne. Gdy tylko wzmaga się to na dokładności i celowości ich zagrań.
Górnic mieli w swych szeregach jedną wielką gwiazdę: Andrzeja Szarmacha. Czołowy snajper X MŚ dał poaz efektywnej gry. Osamotniony w akcjach zaczepnych, stale pilnowany przez Płonkę i Maculewicza, decydował się tylko na ,,włączanie” do gry, gdy istniała szansa powodzenia. Właśnie on, po dośrodkowaniu Bindka, zebrał piłkę głową sponad rąk interweniującego Goneta i wycofał do nadbiegającego Gzila, któremu nie pozostało nic innego jak strzelić do pustej bramki. Wakże, gdy wskazówki zegara boiskowego kończyły już bieg, Szarmach gwałtownym przyspieszeniem dopadł piłki zagranej przed Deję i ze stoickim spokojem posłał ją obok wybiegającego Goneta do siatki. Efektywność poczynań środkowego napastnika Górnika była więc godna podziwu.
Obraz tego ładnego spotkania trochę zakłóciły nie zawsze słuszne decyzje sędziego Szury, zdyt późno interweniującego w wypadkach gdy zawodnicy wychodzili na pozycję spoloną, oraz żólte katki dla Maculewicz, Musiała i Gorgonia. Przewinienia zabranina i Maculewicz, jakkolwiek słusznie ukarane, wynikały z gry - Musiał natomiast – już nie wiadomo po raz który – spędzał czas na boisku, głośno dyskutując z kolegami i nie zawsze zachowując sportową postawę. <STEFAN RIEDEL>
Sport nr 155 z 5 sierpnia 1974 r.