04.10.1975 - Górnik Zabrze - Pogoń Szczecin 1:0
4 października 1975 (sobota) 1. liga 1975/76, 10. kolejka |
Górnik Zabrze | 1:0 (0:0) | Pogoń Szczecin | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Janusz Kruszyński (Wrocław) Widzów: 10 000 |
Lazurowicz 66 | 1:0 | |||
Andrzej Fischer Joachim Gorzawski Henryk Wieczorek Adam Popowicz Jan Jonda Zygfryd Szołtysik Alojzy Deja Józef Kurzeja Stanisław Gzil Andrzej Szarmach Ireneusz Lazurowicz |
SKŁADY | Ryszard But Henryk Wawrowski Ryszard Malinowski Zbigniew Kozłowski (46 Andrzej Woronko) Czesław Boguszewicz Jan Mikulski Zenon Kasztelan Zbigniew Czepan Mirosław Justek Ryszard Mańko Leszek Wolski | ||
Trener: Andrzej Gajewski |
Relacja
Sport
Ukłon fortuny dla zabrzan
Zabrze. Obie drużyny zaczęły w świetnym stylu robiąc nadzieję widzom, że będzie to mecz na bardzo wysokim poziomie. W pierwszych minutach zarówno gospodarze jak i portowcy przeprowadzili kilka dynamicznych akcji dając obydwu bramkarzom okazję do wykazania się interwencjami najwyższej klasy, które publiczność nagrodziła rzęsistymi oklaskami. Zwłaszcza parada Buta w 13 min. po strzale Szarmacha z bliskiej odległości wzbudziła zachwyt widowni.
Od tego jednak momentu aż do końca pierwszej połowy gospodarze wyraźnie „obniżyli loty” zacierając korzystne wrażenia, jakie sprawiali w początkowych fragmentach spotkania. Szczecinianie zaś po kwadransie otwartej gry schowali się za podwójną gardę. Była ona tak szczelna, że górnicy przez kilkadziesiąt minut zupełnie nie potrafili przedrzeć się na ich pole karne i stworzyć groźnej sytuacji podbramkowej. Piłkarze Pogoni w tym okresie zupełnie zrezygnowali z akcji zaczepnych – to był chyba błąd - ograniczając się jedynie da paraliżowania poczynań gospodarzy. Nie kosztowało ich to wiele sił, gdyż rywale większość przedsięwzięć ofensywnych konstruowali szablonowo, zupełnie bez tempa, jakiegoś zaskakującego manewru, a co najważniejsze nie angażując się zbytnio do walki o górne piłki na polu karnym Pogoni. Tylko jedna akcja zabrzan, przeprowadzona w 40 min. wywołała większe ożywienie. Zainicjował ją Gorzawski podając piłkę do Szarmacha, ten sprytnie odegrał do Szołtysika, który błyskawicznie dostrzegł wychodzącego na wolną pozycję Gorzawskiego i tam skierował swe podanie. Jedynie przytomna interwencja Malinowskiego, który w ostatniej chwili „zdjął” piłkę z nogi obrońcy Górnika, uratowała portowców od niechybnej bramki.
Po przerwie wydarzenia na boisku przybrały nieoczekiwany obrót. Goście, tuż po gwizdku sędziego rozpoczynającym drugą odsłonę, przeszli do zdecydowanego natarcia na bramkę Fischera. Niewątpliwy wpływ na to miała wymiana Kozłowskiego na Woronkę. Efektem kilkunastominutowej przewagi szczecinian były trzy kolejne, wyborne okazje do uzyskania gola. W pierwszym przypadku Justek za późno zorientował się, że piłka niespodziewanie znalazła się w jego posiadaniu; następnie w 54 min. Deja wybił z linii bramkowej piłkę po strzale Wolskiego a w chwilę później ten sam zawodnik szczecinian znalazł się przed Fischerem, lecz jego uderzenie poszybowało nad poprzeczką.
Jedyna bramka meczu padła w okresie zdecydowanej przewagi gości. Lazurowicz wyszedł w klasyczną „uliczkę”, otrzymał idealne podanie od Szołtysika i płaskim strzałem w długi róg pokonał Buta. Od tej pory gra się wyraźnie ożywiła, a warunki nadal dyktowali goście. Wypracowali ponownie kilka sytuacji, lecz nie potrafili żadnej zamienić na wyrównującego gola. W najlepszej sytuacji był w 76 min. Justek, kiedy przed sobą miał tylko Fischera, ale bramkarz zabrzan wyszedł zwycięsko z tego pojedynku.
Reasumując: gospodarze odnieśli dość szczęśliwe zwycięstwo i w głównej mierze zawdzięczać je mogą słabej dyspozycji strzeleckiej swych rywali. Mecz, który momentami był interesujący, nie stał jednak na wysokim poziomie, zbyt dużo było przestojów – zwłaszcza w pierwszej części – a za mało przemyślanych, dobrze zorganizowanych natarć. Brakowało także strzałów z dystansu, a nie zawsze przecież - gdy obrońcy grają uważnie – można zdobyć gola z najbliższej odległości.
Jerzy Namysło, Sport nr 195, 6 października 1975