04.10.1995 - Pogoń Szczecin - Górnik Zabrze 0:0
4 października 1995 (środa), godzina 17:00 1. liga 1995/96, 11. kolejka |
Pogoń Szczecin | 0:0 | Górnik Zabrze | Szczecin Sędzia: Andrzej Kozłowski (Poznań) Widzów: 4 000 |
Dymkowski, Jaskulski, Studziński | Kuźba, Orzeszek, Krzętowski | |||
(1-3-4-3) Radosław Majdan Andrzej Miązek Waldemar Jaskulski Janusz Studziński Adamczuk (46 Leszek Pokładowski) Jacek Cyzio Maciej Stolarczyk (63 Maciej Faltyński) Sławomir Rafałowicz Robert Dymkowski Olgierd Moskalewicz Andrzej Rycak (61 Marcin Kaczmarek) |
SKŁADY | (1-3-5-2) Dariusz Klytta Tomasz Hajto Maciej Krzętowski Mieczysław Agafon Andrzej Orzeszek (83 Mariusz Nosal) Marek Szemoński Dariusz Koseła Piotr Gruszka (88 Grzegorz Bonk) Leszek Kraczkiewicz (52 Rafał Jarosz) Arkadiusz Kampka Marcin Kuźba | ||
Trener: Janusz Pekowski | Trener: Adam Michalski |
Relacja
Sport
Bez napastników
Szczecin. Piłkarze Pogoni sprawili po raz kolejny zawód swoim sympatykom. Nie dość, że nie pokonali Górnika, osłabionego brakiem Zadylaka (kontuzja), Kubika i Brzozy (czerwone kartki) to jeszcze nie zdobyli ponownie bramki. Czarny serial szczecińskich napastników trwa nadal. W czwartym kolejnym pojedynku nie udało im się trafić do siatki. Ostatni raz Pogoń pokonała bramkarza Sokoła w 59 min. meczu, który odbył się w siódmej kolejce. Od tego czasu, to jest 391 minut, trwa indolencja strzelecka portowców. Korepetytor dla snajperów będzie chyba teraz pilnie poszukiwany. Górnicy powinni być zadowoleni z wyniku, całe niemal 90 min przewagę optyczną posiadała Pogoń. Bardzo dobrze zagrał Jacek Cyzio. Jego podania nie znajdowały jednak adresata w liniach ofensywnych. Napastnicy grali wolno i ospale. Tylko momentami na szybsze zrywy decydował się Andrzej Rycak i z jego strony gościom groziło największe niebezpieczeństwo. Już w 5 min po jego dośrodkowaniu Dymkowski z 7 metrów nie potrafił zdobyć gola. W 11 min Rycak ponownie zacentrował z lewej strony, a Klytta tak niefortunnie interweniował, że zamiast piłkę wybić nad poprzeczkę, to trafił w nią. Futbolówka wpadła pod nogi zupełnie zaskoczonego Dymkowskiego i ten ponownie się zagubił. 10 min później ponownie Rycak wbiegł w pole karne, zwodem ograł Tomasza Hajtę i gdy wszystkim wydawało się, że na świetlnej tablicy pod nazwą Pogoń zapali się cyferka jeden, piłka po jego strzale z 10 metrów trafiła w słupek. Goście próbowali zaskoczyć Majdana głównie strzałami z dystansu. Mieczysław Agafon posłał potężną bombę z 40 metrów, ale minimalnie niecelną. Dla odmiany Marcin Kuźba z linii pola karnego strzelił zbyt słabo i Majdan bez problemu obronił. W 23 min arbiter Andrzej Kozłowski przypomniał sobie chyba o konsekwencjach jakie spotkały Romana Walczaka za lekkomyślne podanie rzutu karnego i nie odgwizdał ewidentnej ręki w obrębie pola karnego. Nie był to jedyny błąd poznańskiego arbitra.
W drugiej połowie Moskalewicz wychodząc na pozycję sam na sam z bramkarzem został brutalnie sfaulowany przez Macieja Krzętowskiego. Stoper z Zabrza za to zagranie ujrzał jedynie żółty kartonik. Po zmianie stron gra straciła na widowiskowości. Akcje z obydwu stron można było policzyć na palcach jednej ręki. W Pogoni próbowali strzelać Jaskulski z 25 metrów niecelnie oraz Pokładowski z 18 metrów zbyt lekko. Najlepszej okazji nie wykorzystał Dymkowski w 83 min., po dośrodkowaniu Jacka Cyzio miał wystarczająco dużo czasu by dokładnie przymierzyć, mierzył, mierzył i strzelił głową tuż obok słupka. Górnicy nadal próbowali swych sił w strzałach z dystansu. Groźne uderzenia z daleka oddali Andrzej Orzeszek i Mieczysław Agafon, który z najwyższym trudem obronił Radosław Majdan. Ostatnią szansę na minutę przed końcem miał ponownie Agafon. Jednak z 25 metrów przestrzelił.
MECZ NA GŁOSY
Adam Michalski: - Jechaliśmy do Szczecina z pewnymi obawami. Remis zawsze bardziej cieszy gości. Nie mam pretensji do swoich zawodników. Na więcej nie było nas stać. Zamiast rozpatrywać, czy Hajto zagrał ręką w polu karnym, lepiej zwrócić uwagę, że w tym meczu było wiele ładnych akcji.
Janusz Pekowski: - Nie udał nam się ten mecz. Wpływ na postawę zespołu miał bez wątpienia dół psychiczny jaki wykopaliśmy sobie trzema kolejnymi porażkami. Nasze ataki były ślamazarne. Napastnicy zbyt ospale wychodzili do akcji ofensywnych.
Jacek Taczalski, Sport nr 193, 5 października 1995