04.11.1995 - Górnik Zabrze - Olimpia/Lechia Gdańsk 2:0
4 listopada 1995 (sobota), godzina 15:50 1. liga 1995/96, 15. kolejka |
Górnik Zabrze | 2:0 (1:0) | Olimpia/Lechia Gdańsk | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Mirosław Ryszka (Warszawa) Widzów: 1 835 |
Kampka 17 Kuźba 73 |
1:0 2:0 |
|||
Brzoza | Pawlak, Tetteh | |||
(1-3-5-2) Dariusz Klytta Andrzej Orzeszek Dariusz Koseła Arkadiusz Kubik Rafał Kocyba Grzegorz Bonk (74 Rafał Jarosz) Piotr Brzoza Mieczysław Agafon Leszek Kraczkiewicz Marcin Kuźba (89 Grzegorz Dziuk) Arkadiusz Kampka (58 Mariusz Nosal) |
SKŁADY | (1-3-5-2) Piotr Wojdyga Igor Kozioł Marcin Janus Mariusz Pawlak Arkadiusz Bąk (74 Jacek Dąbrowski) Marcin Ciliński (88 Kamil Kowalczyk) Tomasz Unton Grzegorz Motyka (46 Annor Aziz) Krzysztof Sadzawicki Sławomir Suchomski Emmanuel Tetteh | ||
Trener: Adam Michalski | Trener: Hubert Kostka |
Relacja
Sport
Jak Kuźba z Agafonem
Po zwycięstwie w Szczecinie, również do Zabrza trener Hubert Kostka przyjechał z chęcią zdobycia kompletu punktów. Nic z tego nie wyszło. Górnik, choć wystąpił po raz kolejny w nowatorskim ustawieniu, z obroną złożoną z nominalnych pomocników i napastnika oraz odmłodzoną pomocą, wygrał zasłużenie i bardzo pewnie. Goście na dobrą sprawę tylko przez dwadzieścia minut drugiej połowy nadawali ton wydarzeniom na boisku. Może gdyby jeden z dwóch bardzo groźnych strzałów dobrze grającego Untona (64 i 69 min.) zaskoczył Klyttę, wynik byłby inny. Tymczasem pięć minut później zabrzanie przeprowadzili klasyczną kontrę zakończoną bramką. Rozpoczął osiemnastoletni Bonk, piłkę pod pole karne Olimpii podprowadził Agafon, podał Kuźbie, który strzelił ósmą bramkę w lidze, z czego piątą po podaniu właśnie Agafona. Po tym golu goście stracili wiarę w korzystny wynik. Zresztą już tylko raz kibice mieli okazję podnieść się z ławek, kiedy to w 88 minucie najlepszy na boisku Piotr Brzoza idealnie wyłożył piłkę Jaroszowi. Wprowadzony kilka minut wcześniej do gry piłkarz nie zdołał jednak pokonać Wojdygi. Tym razem bramkarz Olimpii popisał się kapitalną interwencją.
Zacznijmy jednak od początku. Już w pierwszej minucie Kuźba idealnie nagrał piłkę Bonkowi. Akcja osiemnastolatków zakończyła się jednak niecelnym strzałem tego drugiego, w sytuacji sam na sam z Wojdygą. Trzy minuty później Bonk strzelał jeszcze raz, tym razem po podaniu Kraczkiewicza. W 17 minucie Górnik strzelił pierwszą bramkę. Orzeszek dośrodkował piłkę z rzutu wolnego na pole karne, minął się z nią Wojdyga, minęli obrońcy, a Kampka bardzo przytomnym, lekkim, technicznym strzałem skierował ją do pustej bramki. Dopiero teraz śmielej zaatakowali goście. Minimalnie obok bramki Klytty strzelał Suchomski, a Tetteh kilkakrotnie sprawił sporo kłopotu Kubikowi. Obrona Górnika grała jednak bardzo pewnie. Najlepsze z dotychczasowych spotkań na pozycji stopera rozegrał Koseła, chyba na dobre i dla dobra drużyny zadomowił się na pozycji kryjącego obrońcy Andrzej Orzeszek. Kilka jego crossów było najwyższej jakości, nie przegrał żadnego pojedynku z napastnikami Olimpii. W końcówce tej części gry, dwie wymarzone wręcz sytuacje zmarnował Kuźba. W 37 minucie, oczywiście po podaniu Agafona, będąc sam na sam przed Wojdygą, wdał się w niepotrzebny drybling, a na minutę przed końcem bramkarz Olimpii obronił jego strzał.
Pierwsze dwadzieścia minut po przerwie należało do gości. Najlepszą okazję do wyrównania zmarnował w 47 minucie Tetteh. Po dośrodkowaniu z rogu główkował w idealnej sytuacji z najbliższej odległości. Piłka przeleciała nad poprzeczką. Potem były dwa wspomniane już strzały Untona z dystansu obronione przez Klyttę, aż w końcu, w 74 minucie zabrzanie przeprowadzili akcję, która zadecydowała o wyniku meczu. Meczu dobrego, w którym przez dziewięćdziesiąt minut na boisku sporo się działo. I dobrze, bo takiego zimna na stadionie Górnika nie było już bardzo dawno.
Mecz na głosy:
Adam Michalski: - Po raz kolejny musiałem sięgnąć po nowych zawodników. Zagrali od początku Bonk i Kocyba. Chciałbym zresztą zwrócić uwagę, że w szesnastce zawodników było dziesięciu naszych wychowanków. Mecz mógł się podobać, wygraliśmy zasłużenie. Myślę nawet, że stworzyliśmy sytuacji na zdecydowanie więcej niż tylko dwie bramki. Po przerwie zespół trochę się cofnął, grając z kontry.
Wojciech Wąsikiewicz: - Kibice, którzy przyszli na stadion chyba nie żałują. Był to według mnie dobry ligowy mecz, który ustawiła pierwsza strzelona przez zabrzan bramka. Nie chcę obwiniać tylko Wojdygi, cała obrona nie popisała się w tej sytuacji. Przeważaliśmy po przerwie i gdyby Tetteh zaraz na początku strzelił bramkę, może wynik byłby inny. Trafił jednak Kuźba. Mieć takiego chłopaka w składzie to prawdziwa radość.
Dariusz Czernik, Sport nr 214, 6 listopada 1995