04.12.1964 - Górnik Zabrze - Polonia Bytom 2:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
4 grudnia 1964 (piątek), godzina 12:00
1. liga 1964/65, 13. kolejka
Górnik Zabrze 2:1 (1:0) Polonia Bytom Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Wacław Majdan (Warszawa)
Widzów: 8 000
Herb.gif HerbPoloniaBytom.gif
Wilczek 19
Lubański 52
1:0
2:0
2:1


Liberda 68
Hubert Kostka
Waldemar Słomiany
Stanisław Oślizło
Henryk Broja
Jan Kowalski
Stefan Florenski
Erwin Wilczek)
Ernest Pol)
Zygfryd Szołtysik
Włodzimierz Lubański
Jerzy Musiałek
SKŁADY Edward Szymkowiak
Bogusław Widawski
Walter Winkler
Zygmunt Anczok
Paweł Orzechowski
Ryszard Grzegorczyk
Jerzy Jóźwiak
Gerhard Lukoszczyk
Jan Banas
Jan Liberda
Stefan Walentek
Trener: Ferenc Farsang Trener: Michał Matyas

Relacja

Premia ligowego półmetka przypadła Górnikowi. Zabrzanie wygrali piątkowe spotkanie z Polonią Bytom i oni zdobyli „złotą palmę” jesiennej rundy. W ten sposób ostatnia zagadka pierwszej części sezonu została rozwiązana. Wielomiesięczne boje, których przodownikami byli na przemian Górnik, Polonia i Szombierki, zakończyły się ostatecznie sukcesem obrońcy tytułu. Piątkowe zwycięstwo przyniosło górnikom 2 punkty przewagi nad Szombierkami ( II miejsce w tabeli), trzy nad Zagłębiem i Pogonią oraz cztery nad Polonią i Gwardią. Przypomnijmy w tym miejscu, że ubiegłoroczny bilans jesienny zabrzan był znacznie gorszy. Zajmowali drugą pozycję, mając o punkt mniej od warszawskiej Legii. Tegoroczna jesień dała więc górnikom doskonałą pozycję wejściową do generalnego ataku w okresie wiosennym, pod warunkiem oczywiście pełnego wykorzystania zimowej przerwy, łącznie z wkalkulowanym odpowiednio aktywnym odpoczynkiem.

Decydujący pojedynek z Polonią górnicy wygrali 2:1. Wygrali go po ciężkiej walce, ale na pewno zasłużenie. W pierwszej połowie gry zabrzanie mieli przez cały czas inicjatywę, demonstrując akcje i zagrania na najwyższym poziomie. Ernest Pol doskonale dyrygował poczynaniami pierwszej linii, zatrudniając na przemian Musiałka, Wilczka i Lubańskiego. Każde jego podanie rozrywało szyki obronne bytomian, po każdym jego wystawieniu piłki pod bramką Szymkowiaka powstawały niezwykle gorące sytuacje. Obok Pola drugim filarem zabrzan był Oślizło, świetnie spisywał się Szołtysik, bezbłędnie niemal grali Kowalski z Floreńskim. Gdyby do takiej gry doszła nieco lepsza dyspozycja strzałowa, górnicy mogli prowadzić do przerwy różnicą trzech bramek. Na ich usprawiedliwienie trzeba jednak powiedzieć, że na przedpolu Polonii rozwijali pełną szybkość, w której pełna kontrola nad piłką na śliskim terenie i oddanie oddanie precyzyjnego strzału nie było łatwe. Grudki ziemi i lodu plątały rozmaite figle, a niezależnie od tego mieli przed sobą Szymkowiaka, który był znów w znakomitej formie. Interweniował brawurowo i o zmuszeniu go do kapitulacji byle jakim strzałem nie było mowy.

Nie podzielamy dlatego opinii niektórych kibiców, że Lubański był 12 graczem Polonii. „Eksperci” ci, widząc jedynie jego „pudła” przymykali oczy na olbrzymią aktywność tego piłkarza, która wymagała zdwojonej czujności ze strony obrońców bytomian. Druga bramka Górnika była wyłącznie zasługą Lubańskiego i choćby dlatego trzeba zaprotestować przeciwko kpiącemu poniżaniu jego rzeczywistej wartości przez nieznających się na futbolu fanatyków.

O ile pierwsza połowa była popisem Górnika, o tyle druga należała wyłącznie do Polonii. Koncert bytomian zaczął się po zdobyciu przez Lubańskiego drugiej bramki. Do przerwy anemia Polonii wynikała w istotnym stopniu z postawy przeciwnika. Polonia nie mogła rozwinąć swego zwykłego ofensywnego stylu, gdyż nie bardzo jej na to pozwalano. W drugiej połowie, gdy górnicy wyraźnie opadli na siłach, role się zmieniły. Niemały wpływ na to miało również wejście na boisko Pogrzeby oraz zmiany w ustawieniu ataku Polonii. Pogrzeba rozgrywa swe najlepsze spotkania z Górnikiem również w ubiegły piątek trudno go było poznać. Chodził po całej szerokości boiska, walczył o każdą piłkę, dobrze podawał, a kiedy raz zdecydował się na strzał z odległości około 30 metrów, kibicom Zabrza zamarły serca. Piłka minęła ręce Kostki, ale na szczęście dla niego trafiła w poprzeczkę. Podobnie gorących momentów pod bramką Górnika było więcej. Idealne pozycje strzałowe… mieli zwłaszcza Banaś ( z podania… Kowalskiego) i Liberda ( po klinowym zagraniu Banasia). Obydwie nie zostały wykorzystane. rozgrzeszamy jednak polonistów, podobnie jak napastników Górnika przed przerwą. Nawet w idealnych warunkach trzeba trzech- czterech pozycji, aby oddać jeden skuteczny strzał, a cóż dopiero po śnieżnej ślizgawce.

Ozdobą meczu i ukoronowaniem efektownej „kontry” Polonii w drugiej połowie była bramka Liberdy. Akcja i strzał, jaki oddał na jej zakończenie lewy łącznik Polonii, godne były sfilmowania dla celów szkoleniowych. Liberda otrzymał prostopadłą piłkę z prawej flanki, którą przejął za plecami Oślizły, strzelając następnie w biegu obok wybiegającego Kostki w przeciwległy róg. Typowy przykład jak trzeba zdobywać bramki najprostszymi a zarazem najbardziej skutecznymi środkami.

Poloniści zagrali w Zabrzu o klasę lepiej niż w ostatnim spotkaniu z Zagłębiem. Stwierdzenie to dotyczy wszystkich formacji z wyjątkiem obrony. Winkler i Widawski byli bardzo niepewni i wymagali ustawicznej asekuracji ze strony pomocników. Obaj ponoszą również winę przy utracie obydwu bramek. Przy pierwszej dali się łatwo wymanewrować Wilczkowi, przy drugiej w karygodny sposób pozwolili Lubańskiemu przejąć podanie, mimo, że znajdowali się w lepszej pozycji od niego. Niezależnie od tego i Winkler i Widawski popełniali dziesiątki większych czy mniejszych błędów, źle kryli, razili niezwrotnością i przegrywali większość biegowych pojedynków. Szczególnie drastycznie przegrywał je Widawski. Musiałek hasał po lewej flance, nie napotykając na poważniejszy opór ze strony ambitnego, lecz posiadającego olbrzymie zaległości treningowe prawego obrońcy Polonii.

Smutne to, ale prawdziwe! Stabilna do niedawna defensywa Polonii, jedna z najlepszych w kraju, stała się nieoczekiwanie pięta achillesową drużyny.

Trener Górnika Farszang, ustalając taktykę na piątkowe spotkanie, położył w niej główny nacisk na wyłączenie z gry Grzegorczyka. Zadanie te powierzył aż trzem zawodnikom: Kowalskiemu, Szołtysikowi i Polowi. W pierwszej połowie pomocnik Polonii miał naprawdę trudne życie, a atak bytomski jeszcze … trudniejsze, nie otrzymując dokładnie adresowanych piłek wsparcie jakie stanowi zwykle gra Grzegorczyka w roli szóstego napastnika. W drugiej połowie jednak „ Grzegorz” był znów sobą. Znalazł sposób na swych aniołów stróżów, odzyskując normalną swobodę ruchów i stając się centralnym ośrodkiem dyspozycyjnym bytomskiego zespołu. W tym czasie jednak górnicy prowadzili już 2:0, a więc losy spotkani były praktycznie przesądzone.

W ataku Polonii zobaczyliśmy wreszcie… nową twarz. Trener Matyas, który jest chyba największym konserwatystą z polityce kadrowej ze wszystkich naszych trenerów ( prezes Zagłębia, dyr. Wszołek twierdzi, że pierwszeństwo, należy do Wieczorka, ale nie ma na pewno racji) zdecydował się na wystawienie reprezentacyjnego juniora Walentka. Oglądaliśmy go jednak tylko przez 45 minut. Szkoda, ze występował tak krótko i szkoda, że na… lewej flance. Walentek bowiem, nawet w okresie wyraźnej przewagi zabrzan i występując na nietypowej dla siebie pozycji, miał kilka udanych przejęć, a jeden jego wypad omal nie skończył się zdobyciem bramki. Będzie z niego Polonia miała na pewno pociechę, pod warunkiem oczywiście, że kierownictwo bytomskiego klubu postawi zdecydowanie na tego chłopca tak, jak uczynili zabrzanie w wypadku Wilczka, Musiałka, Szołtysika, Słomianego i Lubańskiego.

Mecz był doskonałym sportowym widowiskiem. Tak doskonałym, że aż trudno uwierzyć, że było ono możliwe w piątkowych warunkach. Na pokrytej zlodowaciałą warstwą śniegu boisku, obydwie drużyny rozwinęły szybką i pomysłową grę, która trzymała widownie w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Było to z cała pewnością jedno z najlepszych spotkań tegorocznego sezonu, biorąc pod uwagę warunki w jakich się odbywało.

Na zakończenie ciekawa uwaga czeskiego dziennikarza z Ostrawy red. Drozda. Przybył on na turniej barbórkowy hokeistów, ale interesując się również piłką nożną, udał się w piątek do Zabrza. Czy wiecie co powiedział po obejrzeniu spotkania?

- Szkoda, że przeciwnikiem Realu nie byli górnicy. Jestem przekonany, że w takiej formie, jaką pokazali w spotkaniu z Polonią, górnicy wygraliby z Duklą co najmniej 4:0.

Czy tyle, nie dalibyśmy głowy. Dla tych jednak, którzy oglądani w telewizji spotkanie praskie Dukla- Real i piątkowy mecz Górnik- Polonia opinia red. Drozda nie jest na pewno szokująca.

TB, Sport nr 158 z dnia 07.12.1964r