05.03.1997 - Legia Warszawa - Górnik Zabrze 2:0
5 marca 1997 (środa), godzina 17:00 1. liga 1996/97, 19. kolejka |
Legia Warszawa | 2:0 (1:0) | Górnik Zabrze | Warszawa, Stadion Wojska Polskiego Sędzia: Zygmunt Ziober (Przemyśl) Widzów: 6 200 |
Sokołowski 35 g Mosór 74 |
1:0 2:0 |
|||
Zieliński | ||||
(1-3-5-2) Grzegorz Szamotulski Marcin Jałocha Jacek Zieliński Piotr Mosór Paweł Skrzypek Dariusz Czykier Ryszard Staniek Jacek Kacprzak (88 Piotr Włodarczyk) Jacek Bednarz (46 Sylwester Czereszewski) Tomasz Sokołowski Cezary Kucharski |
SKŁADY | (1-3-5-2) Dariusz Klytta Łukasz Gorszkow Marek Piotrowicz Grzegorz Lekki Tomasz Hajto Rafał Kocyba (55 Grzegorz Bonk) Arkadiusz Kampka Mieczysław Agafon (77 Piotr Gruszka) Arkadiusz Matejko Marek Szemoński Marcin Kuźba (51 Piotr Rocki) | ||
Trener: Władysław Stachurski | Trener: Henryk Apostel |
Dodatkowe informacje
- Według innego źródła Agafon zmieniony w 80. minucie przez Orzeszka.
Relacja
Sport
Robić swoje
Legia była zdecydowanym faworytem tej potyczki z Górnikiem, ale odwołując się raczej do tradycji niż do realnej oceny aktualnej wartości obu drużyn, spodziewano się, iż zabrzanie stawią warszawianom bardziej zacięty opór. Tymczasem nic z tych rzeczy. Od premierowych minut legioniści dominowali na płycie, toteż górnicy mogą mówić o dużym szczęściu, iż pierwszą bramkę stracili dopiero w 37 minucie. Otóż po rzucie rożnym w wykonaniu Kacprzaka, główkował Sokołowski. Klytta wprawdzie zdołał sparować piłkę, lecz wobec powtórnej „główki” Sokołowskiego był już bezradny.
Gol stanowił pochodną prawdziwego oblężenia i kanonady ze strony warszawian. Gdybyż nie wybornie dysponowany Klytta mogłoby to się skończyć katastrofą. Wystarczy powiedzieć, że w inaugurującej odsłonie legioniści oddali jedenaście celnych i tyleż chybionych strzałów, egzekwowali aż dziesięć kornerów. Dla odmiany Szamotulski nie miał praktycznie nic do roboty. Od dawna pisujemy relację ze spotkań piłkarskich, ale bodaj nie mieliśmy jeszcze okazji konstatować, iż przez trzy kwadranse jedna z drużyn nie oddała ani jednego strzału (!), nie wywalczyła żadnego kornera. Mało tego, zabrzanie tylko sporadycznie zbliżali się do pola karnego Legii. Nic wtedy dziwnego, że obserwujący potyczkę w towarzystwie Włodka Lubańskiego, prof. Zbigniew Religa miał wielce zatroskaną minę.
Opisywanie wszystkich sytuacji stworzonych przez Legię mijałoby się z celem. Odnotujemy tylko, że kilku dogodnych pozycji nie zdołał sfinalizować Sokołowski, Staniek, Kucharski czy Kacprzak.
W drugiej połowie Legia nieco zwolniła tempo, zaś w 53 minucie odnotowaliśmy wreszcie uderzenie ze strony Górnika. Z wolnego, ale Szamotulski nie miał kłopotów ze skuteczną interwencją. Wkrótce minimalnie chybił Sokołowski, zaś w 74 minucie obserwowaliśmy piękną akcję legionistów. Oto bardzo aktywny w środowy wieczór – Mosór, ruszył jak burza do przodu i zagrał na lewo do Kucharskiego właśnie i trafił tuż koło słupka. Potem mieliśmy jeszcze Sokołowskiego „oko w oko” z Klyttą, odosobniony strzał Górnika z dystansu i koniec meczu.
Stołeczni kibice opuszczali stadion w szampańskich nastrojach, lecz trudno było ustalić, czy to z racji pewnego zwycięstwa swoich ulubieńców, czy też z powodu wieści z Łodzi, niemal na bieżąco przekazywanych przez spikera.
Grzegorz Stański, Sport nr 46 z 6 marca 1997r.