05.11.1967 - Stal Rzeszów - Górnik Zabrze 1:2
5 listopada 1967 (niedziela), godzina 12:00 1. liga 1967/68, 12. kolejka |
Stal Rzeszów | 1:2 (0:0) | Górnik Zabrze | Rzeszów Sędzia: Jan Bożek (Warszawa) Widzów: ok. 15 000 |
Marciniak 78 |
0:1 1:1 1:2 |
Lubański 48 Lubański 89 | ||
(1-4-2-4) Wacław Magierski Stanisław Skiba Edward Kohut Jerzy Dowbecki Zbigniew Gnida Zygmunt Janiak Joachim Krajczy Stanisław Stawarz Jan Domarski Jan Przybyło Zygmunt Marciniak |
SKŁADY | (1-4-3-3) Hubert Kostka Rainer Kuchta Stanisław Oślizło Stefan Florenski Henryk Latocha Erwin Wilczek Alojzy Deja Zygfryd Szołtysik Alfred Olek Włodzimierz Lubański Roman Lentner (46 Jerzy Musiałek) | ||
Trener: Kazimierz Trampisz | Trener: Géza Kalocsay |
Relacje
Listopadowe spotkanie było dla piłkarzy obu ekip bardzo trudne. Grę zakłócał bardzo silny wiatr, który osiągał prędkość do 18m/s. Jednak mimo złych warunków atmosferycznych bramki w meczu padły. Przewagę taktyczną i lepsze wyszkolenie techniczne przyjezdnych, widać było niemalże na każdym kroku. Mimo wiatru zabrzanie wykazali się dokładnością podań i niezwykłą szybkością. I choć to oni przeważali od pierwszych minut, bramkę otwierającą wynik zdołali strzelić dopiero w drugiej połowie. Egzekutorem okazał się Włodzimierz Lubański, który sprytnie wykorzystał zamieszanie w polu karnym rywala i precyzyjnym strzałem głową zdobył gola na 1:0. Remis ustrzelił w dość nietypowych okolicznościach, 31 minut później Marciniak. Po jego podaniu piłka odbiła się od poprzeczki i automatycznie wyszła na pole. Mimo górniczych protestów, sędzia bramkę zaliczył i mecz rozpoczął się od nowa. W decydującej końcówce swoją wyższość nad rywalem znów pokazał Lubański, który na minutę przed ostatnim gwizdkiem arbitra posłał piłkę do rzeszowskiej siatki.
Sport
Dwa punkty dla Górnika w 89 minucie gry
Stal już była "w ogródku" - publiczność powoli opuszczała stadion uważając, że żadna siła nie zmieni rezultatu spotkania. Remis zadowalał zarówno zawodników gospodarzy jak i ich sympatyków. Nie zadowalał jednak zabrzan, którzy nie rezygnowali do końca z możliwości przechylenia szali na swoją korzyść. Ostatnia okazja nadarzyła się w ostatniej minucie. Za faul na Floreńskim sędzia podyktował rzut wolny z odległości 40 metrów od bramki Magierskiego. Wybita piłka na moment... stanęła w powietrzu (pojedynek rozgrywano podczas silnej wichury) a kiedy znalazła się między trzema obrońcami stalowców błyskawicznie wystartował do niej Lubański i piłka wylądowała w siatce. Okoliczności w jakich zdobyta została druga bramka w żadnym wypadku nie podważają zasłużonego sukcesu obrońcy tytułu, który stanowił bardziej wyrównany kolektyw, przewyższał gospodarzy szybkością akcji, wyszkoleniem technicznym, dojrzałością taktyczną. Goście opanowali boisko w pierwszej części, kiedy ich wielkim sprzymierzeńcem był wiatr, kilkakrotnie sprawdzali formę zastępcy Majchra, ale czujnie grająca defensywa z opiekunem Lubańskiego - Janiakiem na czele, ze wszystkich opresji wychodziła obronną ręką. Zresztą poza rzutem wolnym egzekwowanym sprytnie przez Lubańskiego górnicy w okresie największego naporu wypracowali jeszcze tylko dwie pozycje bramkowe. Większość poczynań ofensywnych przerywali stalowcy w bezpiecznych okolicach zapewniając Magierskiemu względny spokój. Kiedy więc w drugiej części wiatr "popychał" gospodarzy nic nie wskazywało na to, że utracą oni bramkę. Tymczasem już pierwsza wizyta zabrzan na połowie przeciwnika zakończyła się rzutem rożnym po którym Lubański głową szybko ostudził zapędy rywala. Bramka faktycznie zniechęciła stalowców, a skrzydła podcięła im kontuzja Gnidy, który od 55 minuty statystował na skrzydle. W tej sytuacji wyższość Górnika nie podlegała dyskusji. Nie została ona jednak odzwierciedlona na tablicy wyników, na której w 78 minucie wstawiono "jedynkę" po stronie gospodarzy. Wyrównanie padło po błyskawicznym kontrataku trójki Domarski-Przybyło-Marciniak. Po strzale tego ostatniego piłka odbiła się od wewnętrznej strony słupka i wyszła w pole, ale arbiter główny jak i jego asystent z linii stwierdzili, że piłka z całą pewnością przekroczyła linię bramkową i górnicy - mimo protestów - rozpoczęli grę od środka boiska. O okolicznościach, w jakich padło rozstrzygnięcie napisaliśmy na wstępie. Zresztą gdyby górnicy mieli w swoich szeregach pełnowartościowego partnera dla Lubańskiego, ich supremacja znalazłaby odzwierciedlenie o wiele wcześniej.
Po meczu powiedzieli:
ERNEST POL: Tylko okoliczności, w jakich padła zwycięska bramka mogą świadczyć o szczęśliwym sukcesie zabrzan. Górnik był bezsprzecznie lepszym zespołem, dyktował przez dłuższe okresy warunki, opanował środek pola no i wreszcie posiadał w swoich szeregach spryciarza - Lubańskiego.
Inż. KAZIMIERZ TRAMPISZ: Kiedy przetrzymaliśmy bez strat napór gości w pierwszej połowie byłem przekonany, że osiągniemy znacznie korzystniejszy rezultat. Szyki pokrzyżowała nam jednak kontuzja Gnidy a wiadomo, że z mistrzem trudno się gra w osłabionym składzie.
Sport nr 130 06.11.1967r.