05.11.1999 - Górnik Zabrze - Zagłębie Lubin 0:0
5 listopada 1999 (piątek), godzina 18:00 1. liga 1999/2000, 15. kolejka |
Górnik Zabrze | 0:0 | Zagłębie Lubin | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Krzysztof Słupik (Tarnów) Widzów: 2 308 |
Bledzewski, Lekki, Kawondera | Mioduszewski, Manuszewski, Piotrowski, Jasiński | |||
(1-3-5-2) Andrzej Bledzewski Tomasz Prasnal Grzegorz Lekki Jacek Wiśniewski Michał Probierz Grzegorz Bonk (69 Daniel Gacek) Dariusz Dźwigała Adam Kompała Marcin Brosz (80 Stanisław Wróbel) Piotr Rocki (52 Shingi Kawondera) Piotr Gierczak |
SKŁADY | (1-4-4-2) Robert Mioduszewski Robert Bubnowicz Andrzej Szczypkowski Piotr Przerywacz Marcin Adamski Jacek Manuszewski Jarosław Krzyżanowski (77 Ireneusz Kowalski) Paweł Piotrowski Zbigniew Grzybowski Radosław Jasiński (90 Krzysztof Kłosiński) Maciej Nuckowski (83 Rafał Majka) | ||
Trener: Jan Żurek | Trener: Mirosław Jabłoński |
Relacje
Sport
Smutne pożegnanie jesieni
Remis stał się ulubionym wynikiem Górnika nie tylko w końcówce rundy jesiennej (trzeci z rzędu), ale również w meczach z Zagłębiem Lubin. Rok temu w Lubinie było 3-3, w rewanżu na Roosevelta skończyło się wynikiem 2-2. Piątkowy mecz nie dostarczył kibicom żadnych bramek, a emocje były praktycznie tylko w ostatnich dziesięciu minutach. Dość powiedzieć, że gospodarze oddali dwa celne strzały na bramkę Mioduszewskiego. Pierwszy w... 90 minucie, drugi cztery minuty później. Bramkarz Zagłębia, który w obu wypadkach popisał się kapitalnymi interwencjami, wcześniej był bezrobotny.
Pierwszy kwadrans należał do Górnika. Skończyło się jednak na lekkiej przewadze w środku pola i jednej akcji godnej odnotowania. W 13 min Dźwigała zagrał prostopadłą piłkę do Kompały, który z „powietrza” uderzył obok dupka. Zagłębie widząc, że Górnik ma spore problemy ze skonstruowaniem składnej akcji, zaczęło grać coraz odważniej i w 19 minucie powinno prowadzić 1-0. Grzybowski wrzucił piłkę z lewej strony na pole karne, a Jasiński strzelał głową z czterech metrów.
Bledzewski okazał się lepszy. Goście grali piłkę mało skomplikowaną, szybko po przechwyceniu piłki przechodząc do kontrataku. Bramki jednak nie padały, choć sam Nuckowski miał w pierwszej połowie trzy dogodne sytuacje do ich zdobycia. Dwukrotnie strzelił obok bramki, a w trzecim wypadku na posterunku był Bledzewski. Co w tym czasie robił Górnik? Rozgrywał najsłabsze 45 minut na własnym boisku w całej jesiennej rundzie. Kiedy w środku pola zabrakło piłkarza, który potrafiłby pokierować grą, cały zespół nie miał pomysłu na skuteczną i pewną grę Zagłębia w defensywie. Do tego doszła nerwowość i pewnie z niej wynikająca niedokładność.
W przerwie nie doszło jednak do żadnych zmian. Żurek czekał jeszcze sześć minut i wprowadził na boisko Kaonderę. Po dwóch minutach zabrzanie przeprowadzili pierwszą rzeczywiście składną akcję, zakończoną ładnym i silnym strzałem. Kompała z prawej strony zagrał piłkę do Kaondery, który głową zgrał ją do Gierczaka. Najskuteczniejszy piłkarz Górnika w ostatnich meczach (trzy gole w dwóch spotkaniach) oddał ładny strzał przewrotką, jednak piłka przeleciała nad poprzeczką. „W pierwszej połowie graliśmy słabo i co najważniejsze, nie stwarzaliśmy sytuacji bramkowych. W przerwie był w szatni prezes. Czy krzyczał? Nie wiem. Prezes zazwyczaj głośno mówi" - powiedział już po meczu Gierczak.
W drugiej połowie Zagłębie nie grało już tak odważnie jak w pierwszej, uznając pewnie, że remis osiągnięty w Zabrzu nie jest złym wynikiem. Kontry wyprowadzane były coraz rzadziej, jednak przynajmniej jedna z nich mogła zakończyć się strzeleniem bramki. W 85 min sam na bramkę Bledzewskiego pognał Szczypkowski. Bramkarz Górnika nie miał specjalnego wyboru i ratował się wybiegiem oraz faulem na rywalu. Chcąc uniknąć rzutu karnego, zrobił to już za polem karnym. Przepisy są jednoznaczne i Bledzewski, który niewątpliwie uratował Górnika przed stratą bramki, powinien udać się do szatni. Skończyło się na żółtej kartce, a rzut wolny wykonywany przez Szczypkowskiego nie zagroził już bramce Górnika.
Na boisku nie było już wówczas Bonka i Brosza. Weszli Gacek i obchodzący tego dnia urodziny Stanisław Wróbel. Gospodarze w ostatnich dziesięciu minutach zaatakowali z dużą determinacją i stworzyli dwie sytuacje, po których mogły paść bramki. W 90 min Probierz dośrodkował piłkę z rzutu rożnego na pole karne, a strzał głową Wiśniewskiego ze sporym trudem wybił na rzut rożny Mioduszewski. Cztery minuty później kibice oglądali niemal kopię tej sytuacji. Jeszcze jedno dośrodkowanie Probierza, kapitalny strzał głową, tym razem Gierczaka i jeszcze efektowniejsza obrona bramkarza Zagłębia. Chwilę później sędzia skończył mecz, o którym pewnie wszyscy będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. W każdym razie obu trenerów i piłkarzy czeka zimą bardzo dużo pracy.
- Jacek WIŚNIEWSKI:
- - Kolejny raz zagraliście słabiej w pierwszej połowie.
- - Rzeczywiście. Nie układało nam się przed przerwą praktycznie nic i graliśmy słabo. Chyba za bardzo chcieliśmy wygrać, przez co graliśmy szczególnie w środku pola wyjątkowo nerwowo. Inna rzecz, że Zagłębie okazało się bardzo solidną i wymagającą drużyną.
- - Był to wasz najsłabszy mecz tej jesieni w Zabrzu?
- - W lidze pewnie tak. Słabo graliśmy też w Pucharze Ligi z Odrą Wodzisław.
- - Dziewiętnaście punktów to nie jest imponujący dorobek.
- - Nie mamy zbyt wielu punktów. Przekroczenie bariery dwudziestu było naszym zadaniem w tej rundzie, którego nie udało się wykonać. Wiosną trzeba gonić i odrabiać straty.
Mirosław JABŁOŃSKI: - Był to trudny mecz dla jednej i drugiej drużyny. Wszyscy piłkarze włożyli w to spotkanie bardzo dużo wysiłku, jednak nie było bramek. Myślę, że zabrakło piłkarzom precyzji i umiejętności.
Jan ŻUREK: - Był to nasz ostatni mecz w tym roku, dlatego chciałbym podziękować kibicom za to, że byli z nami i jeździli często daleko na mecze Górnika, choć gra wyglądała różnie. Jak na przykład dziś, kiedy było nerwowo, a momentami bardzo nerwowo. Stąd bierze się niedokładność i brak precyzji. Bardzo chcieliśmy wygrać ten ostatni mecz i przekroczyć barierę dwudziestu punktów. Nie udało się, dlatego pozostaje po tym spotkaniu spory niedosyt. Zagłębie zagrało bardzo dobrze, szczególnie w defensywie. Nie pozwoliło nam na wiele.
Dariusz Czernik, Sport nr 217, 8 listopada 1999