06.04.1988 - Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław 6:0
6 kwietnia 1988 Puchar Polski 1987/88, rewanż 1/4 finału |
Górnik Zabrze | 6:0 (2:0) | Śląsk Wrocław | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Zygmunt Ziober (Przemyśl) Widzów: ok. 10 000 |
Komornicki 16 Cyroń 26 Cyroń 46 Cyroń 57 k Orzeszek 82 Urban 86 |
1:0 2:0 3:0 4:0 5:0 6:0 |
|||
Józef Wandzik Jacek Grembocki Marek Piotrowicz Joachim Klemenz Mirosław Szlezak Robert Warzycha (63. Grzegorz Bartoń) Ryszard Komornicki Jerzy Misztur Jan Urban Ryszard Cyroń (58. Andrzej Orzeszek) Krzysztof Baran |
SKŁADY | Kirsza Waldemar Tęsiorowski Machaj Mandziejewicz Gil Rudy Tarasiewicz Dręczkowski (53. Łuszczyński) Socha (66. Dolega) Stelmach Kołodziejczyk | ||
Trener: Marcin Bochynek | Trener: Henryk Apostel |
Relacja
Sport
Na piątkę z plusem
W Zabrzu nikt nie ukrywał, że Górnik ma apetyt na dublet. Był on tyle uzasadniony, że pierwszy rzut oka na skład gości usuwał wszelkie złudzenia. Wrocławianie przyjechali do jaskini lwa w 14. W dodatku na ławce zasiadł pierwszy bramkarz wojskowych Jedynak, a jego miejsce w bramce zajął Kirsza. Zapytany o tę roszadę Apostel, odpowiedział że reprezentacyjny golkiper czuje się dobrze, ale w tym meczu swoją szansę otrzymał dubler. Zresztą podobnie ma się sprawa z obsadą kilku innych pozycji, co wcale nie oznacza, że Śląsk pucharowy pojedynek odpuścił.
I w tym właśnie sformułowaniu szkoleniowiec Śląska nabił dziennikarzy w butelkę. To co zobaczyliśmy w wykonaniu wojskowych przypominało raczej film na zwolnionych obrotach. W dodatku film z marnymi aktorami, wśród których jedynie Tarasiewicz próbował przypomnieć sobie na czym polega sztuka zwana futbolem. Pozostała część drużyny próbowała przebiegać 90 minut i najmniejszym nakładem sił odrobić pucharową pańszczyznę. Nie tak chyba powinna wyglądać postawa jakby nie było., aktualnego posiadacza Pucharu Polski.
Górnik na tym tle zaimponował ambicją. Już od pierwszych minut Urban, ustawiony jako ofensywny pomocnik – co przy trójce obrońców gości zwiastowało niezły kocioł w polu karnym wrocławian – dawał możliwość zademonstrowania swoich umiejętności kirszy. Nie trzeba było także zbyt długo czekać na pierwszego gola. W 13 minucie, po centrze hasającego sobie prawą stroną Warzychy, Baran wycofał piłkę do Urbana, ten zobaczył lepiej ustawionego komornickiego, a ten z 10 metrów mocnym strzałem rozwiązał worek z bramkami.
Następne były udziałem Cyronia. Najlepszy strzelec jesiennej rundy trzy razy przypominał sobie i kibicom, na czym polega sztuka zdobywania goli. Na 2 – 0 podwyższył wykorzystując otwierające drogę do bramki podania Barana i Misztura, na 3 – 0 po podaniu Warzychy kropnął z 18 metrów co sił w nodze i piłka znalazła miejsce wpadając do siatki tuż pod poprzeczką i wreszcie na 4 – 0 pewnie egzekwując rzut karny za faul na Miszturze.
Kto wie ile bramek strzeliłby jeszcze Cyroń, gdyby nie fakt, iż rozpoczął spotkanie z kontuzją i trener Bochynek chcąc oszczędzić siły napastnika zastąpił do Orzeszkiem.
Ten tuż po wejściu na boisko miał okazję wpisać się na listę strzelców, ale na drodze stanęła mu poprzeczka, którą w 73 minucie wyręczyła Kirsze. Co się jednak odwlecze... 10 minut później młody zabrzanin podniósł ręce w triumfalnym geście.
Gospodarze nie mieli zamiaru poprzestawać jednak na piątce. Atakowali w dalszym ciągu, a dzieła zniszczenia rywali dokończył Urban, który w 85 minucie przeszedł lewą stroną ośmieszając Tęsiorowskiego i Kirszę i wrzucił piłkę do siatki.
JERZY DUSIK, „Sport” nr 68 z 7 kwietnia 1988r.