06.06.1992 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 1:0
6 czerwca 1992 (sobota), godzina 17:00 1. liga 1991/92, 32. kolejka |
Ruch Chorzów | 1:0 (0:0) | Górnik Zabrze | Chorzów, stadion Ruchu Sędzia: Piotr Werner (Katowice) Widzów: 6 448 |
Jaworski 75 k | 1:0 | |||
Szewczyk, Probierz | Koseła | |||
Piotr Lech 5 Piotr Mosór 6 Waldemar Fornalik 7 Mirosław Mosór 4 (48 Grzegorz Wagner n.) Dariusz Fornalak 6 Mirosław Jaworski 7 Michał Probierz 7 Mieczysław Szewczyk 7 Jacek Bednarz 4 Tomasz Jaworek 3 (64 Maciej Mizia) Roman Dąbrowski 6 |
SKŁADY | Marek Bęben 7 Grzegorz Dziuk 6 Tomasz Wałdoch 6 Piotr Jegor 7 Marek Piotrowicz 4 Krzysztof Zagórski 6 Ryszard Staniek 5 Dariusz Koseła 6 Mieczysław Agafon 5 Andrzej Orzeszek 4 (64 Henryk Bałuszyński n.) Ryszard Kraus 4 | ||
Trener: Edward Lorens | Trener: Jan Kowalski |
Dodatkowe informacje
- Spotkanie ligowe z Ruchem nr 70 (derby nr 92).
- Spotkanie ocenione na 3 gwiazdki według Sportu (obok piłkarzy noty według tegoż dziennika).
- Rzut karny podyktowany za faul Piotrowicza na Probierzu.
Relacja
W Chorzowie wszyscy oczekiwali rewanżu za jesienną porażkę w Zabrzu. Cel został osiągnięty, ale zwycięstwo nie przyszło niebieskim łatwo. Przez pierwsze 10 minut na boisku dominował Ruch. Raz przeprowadził akcję, w wyniku której Roman Dąbrowski stanął oko w oko z Markiem Bębnem, ale nawet gdyby strzelił celnie i tak nie byłoby gola, bowiem arbiter boczny zasygnalizował spalonego. W tym czasie zabrzanie zrewanżowali się jedynie strzałem z wolnego w wykonaniu Piotra Jegora. Trafił on jednak wprost pod nogi bramkarza gospodarzy. Od 11. minuty nastąpił okres przewagi gości. Wtedy to Dariusz Koseła dograł idealnie piłkę do Ryszarda Stańka, ten miał do bramki nie więcej jak 10 metrów, ale strzelił obok. Trzy minuty później Krzysztof Zagórski po ładnym rajdzie trafił w boczną siatkę. W 19. minucie ten sam zawodnik uderzył z dystansu, ale trafił w słupek. Przewagę zabrzan obrazował również rzut wolny tuż obok okienka w wykonaniu Jegora w 31. minucie oraz zmarnowana okazja po zbyt krótkim podaniu Piotra Mosóra do swojego bramkarza w 45. minucie, kiedy to Agafon stanął przed Piotrem Lechem, ale pozwolił zablokować pierwszy strzał Waldemarowi Fornalikowi, a drugi odbił golkiper Ruchu. W pierwszej połowie przewaga zabrzan więc była przygniatająca. Górnicy oddali 14 strzałów na bramkę, z czego 5 było celnych. Z kolei chorzowianie oddali ich tylko 7. Bęben interweniował raz.
Po przerwie role się odwróciły. W szatni Edward Lorens przypomniał powiedzenie o zmarnowanych szansach, które się mszczą i dorzucił „teraz czas na nas”. I mimo, że Górnik zagrał z Piotrem Jegorem, który po starciu w 41. minucie z Fornalakiem doznał kontuzji rozbicia łuku brwiowego i z jednym szwem nad okiem wrócił do gry, a Ruch od razu stracił Mirosława Mosóra, także schodzącego z boiska z bokserską kontuzją, chorzowianie atakowali groźniej. W 54. minucie Mieczysław Szewczyk po błędzie Ryszarda Stańka trafił z 16 metrów prosto w Bębna, w 57. minucie po akcji Romana Dąbrowskiego, Tomasz Jaworek nie zdążył zmienić kierunku piłki. Mając do bramki 5 metrów, w 63. minucie Dąbrowski dwa razy był przy piłce na 5 metrze, ale nie dał rady przechytrzyć obrońców. 10 minut później miała miejsce najładniejsza akcja meczu. Szewczyk w środku pola podał do Grzegorza Wagnera, ten zagrał do Jaworskiego, który na 16 metrze piętą wyprowadził na pozycję strzelecką sam na sam Dąbrowskiego. Jak Bęben to obronił? Złapał ten strzał z 10 metrów. Ale 2 minuty później był bezradny. Na szarżę zdecydował się Michał Probierz, przy linii końcowej sfaulował go Marek Piotrowicz, a arbiter upewniwszy się, że było to w polu karnym wskazał na „wapno”. Jaworski strzelił bez problemu.
W Górniku zemściły się niewykorzystane okazje z pierwszej połowy. Zresztą w drugiej również największym problemem zabrzan była skuteczność. W 52. minucie Ryszard Kraus i Tomasz Wałdoch przeszkadzali sobie na 5 metrze przy główkowaniu po rogu i minięciu się z piłką Lecha, w 56. minucie Andrzej Orzeszek nie wykorzystał okazji sam na sam strzelając z kąta obok celu, a w końcówce dwa razy po wolnych Jegora, Kraus nie potrafił skierować piłki do siatki po niepewnych interwencjach Lecha. Tym samym Górnik został pokonany po raz pierwszy w sezonie.
Derby wyzwoliły w kibicach tak duże emocje, że atmosfera nerwowości i nasilającego się z upływem każdej minuty szowinizmu, który w niektórych minutach spotkania przerodził się w miłość do swojej drużyny, wyzwoliła agresję nawet u leciwej pani siedzącej na trybunie honorowej, tuż pod miejscami dla prasy. W momencie odgwizdania faulu jednego z zawodników Ruchu na piłkarzu Górnika, wraz z innymi sympatykami gospodarzy wyzywała sędziego w sposób niegodny kobiety! W pewnej chwili z konieczności interweniować musieli policjanci.
Zabrzanie, mimo porażki nadal zajmowali 2. pozycję. W ostatnich dwóch spotkaniach sezonu zaliczyli natomiast zwycięstwo z Stalową Wolą i porażkę na Widzewie, co zadecydowało ostatecznie o ich 4. miejscu w końcowej klasyfikacji. Ruch awansował z kolei po derbach na 6. miejsce. Wygrał dwa kolejne mecze, z Pegrotourem Dębica i Stalą Mielec, dzięki czemu uplasował się na miejscu piątym.
Sport
Chorzów. Na określenie przedmeczowego napięcia słowo wiadomo derby nie wystarczają. Atmosfera nerwowości i nasilającego się z upływem każdej minuty szowinizmu, w który w niektórych minutach spotkania przerodziła się miłość do swojej drużyny, wyzwoliła agresję nawet u leciwej pani siedzącej na trybunie honorowej tuż pod miejscami dla prasy. W momencie odgwizdania przez Piotra Wernera ewidentnego faulu jednego z zawodników Ruchu na piłkarzu Górnika, wraz z innymi sympatykami gospodarzy rzuciła w arbitra mięsem, którego nie kupiłaby nawet w handlu obwoźnym...
Wracajmy jednak do wydarzeń na murawie: Przez pierwsze 10 minut szarpał Ruch. Raz przeprowadził akcję, w wyniku której Dąbrowski stanął oko w oko z Bębnem, ale nawet, gdyby strzelił celnie i tak nie byłoby gola bowiem arbiter boczny zasygnalizował spalonego. W tym czasie zabrzanie zrewanżowali się jedynie strzałem z wolnego w wykonaniu Jegora. Trafił on jednak w środek bramki i piłka choć przesmyknęła się Lechowi między rękami utkwiła pomiędzy nogami golkipera chorzowian. Od 11 minuty przewaga należała do gości. Wtedy to Koseła dograł idealnie piłkę do Ryszarda Stańka, ten miał do bramki nic więcej jak 10 metrów, ale strzelił obok, 3 minuty później Zagórski po ładnym rajdzie na dwa razy finalizował akcję i trafił ostatecznie w boczną siatkę. W 19 minucie ten sam Zagórski uderzył z dystansu i trafił w słupek. Jeżeli dodamy do tego rzut wolny tuż obok okienka w wykonaniu Jegora w 31 minucie oraz zmarnowaną przez zabrzan okazję po zbyt krótkim podaniu Piotra Mosóra do swojego bramkarza w 45 minucie, kiedy to Agafon stanął przed Lechem, ale pozwolił zablokować pierwszy strzał Fornalikowi, a drugi odbił golkiper Ruchu, będziemy mieli obraz przewagi zabrzan. Przewagi, która w ilości strzałów - co wyliczyli statystycy - była przygniatająca, bo 14 uderzeń straszyło Lecha, z czego 5 było celnych, a tylko 7 strzałów obserwował Bęben jeden raz interweniując. To wszystko jednak dotyczy pierwszej połowy. W drugiej role się odwróciły. W szatni Edward Lorens przypomniał powiedzenie o zmarnowanych szansach, które się mszczą i dorzucił teraz „czas na nas”. Mimo iż Górnik zagrał z Piotrem Jegorem, który po starciu w 41 min. z Fornalakiem doznał kontuzji rozbicia łuku brwiowego i z jednym szwem nad okiem wrócił już do gry, a Ruch od razu stracił Mirosława Mosóra, także schodzącego z boiska 7. bokserską kontuzją, chorzowianie atakowali groźniej. W 54 min. Szewczyk po błędzie Stańka trafił z 16 metrów prosto w Bębna, w 57 min po akcji Dąbrowskiego, Jaworek nie zdążył zmienić kierunku piłki mając do bramki 5 metrów, w 63 min. Dąbrowski dwa razy, był przy piłce na 5 metrze, ale nie dał rady przechytrzyć obrońca w 10 minut później oglądaliśmy najładniejszą akcję meczu Szewczyk w środku pola podał do Wagnera, Len zagrał do Jaworskiego, który na 16 metrze piętą wyprowadził na pozycję strzelecką sam na sam Dąbrowskiego. Jak Bęben to obronił? Złapał ten strzał z 10 metrów! Ale 2 minuty później był bezradny. Na szarżę zdecydował się Probierz, przy linii końcowej sfaulował go Piotrowicz, a arbiter upewniwszy się że to było w polu karnym wskazał na ,.wapno”. Jaworski strzelił bez pudła. Zemściły się okazje z pierwszej połowy. Także te z drugiej. W 52 min. bowiem Kraus i Wałdoch przeszkadzali sobie na 5 metrze przy główkowaniu po rogu i minięciu się z piłką Lecha, w 56 min. Orzeszek nie wykorzystał okazji sam na sam strzelając z kąta obok celu. A w końcówce dwa razy po wolnych Jegora. Kraus nie potrafił skierować piłki do siatki po niepewnych interwencjach Lecha. Dlatego Górnik wiosną został pierwszy raz pokonany.