06.09.1958 - Lechia Gdańsk - Górnik Zabrze 1:2
6 września 1958 (sobota) 1.liga 1958, 19. kolejka |
Lechia Gdańsk | 1:2 (1:2) | Górnik Zabrze | Gdańsk Sędzia: Sekuła (Olsztyn) Widzów: 25 000 |
Nowicki 7 | 1:0 1:1 1:2 |
Pieczka 52 Fojcik 85 | ||
Stanisław Uścinowicz Hubert Kusz Roman Korynt Czesław Lenc Jerzy Kaleta Ryszard Szyndlar Zygmunt Gadecki Bogdan Adamczyk Robert Gronowski Czesław Nowicki Roman Rogocz |
SKŁADY | Józef Machnik Antoni Franosz Stefan Florenski Henryk Hajduk Ginter Gawlik Marian Olejnik Jan Pieczka Ernest Pol Manfred Fojcik Edmund Kowal Henryk Czech | ||
Trener: Leszek Goździk | Trener: Zoltán Opata |
Relacja
Sport
Drużyna Korynta nad przepaścią Górnik już Pohlem zwycięża lechię 2:1 (0:1)
Gdańsk – Mecz z Górnikiem miał być dla Lechii ,,ostatnią deską ratunku”. W obecnej sytuacji tylko zwycięstwo w sobotnim meczu mogło odsunąć od gdańszczan widmo degradacji.
Nic też dziwnego, że lechiści rozpoczęli mecz z iście huraganowym impetem. Piłka raz po raz szybowała w kierunku bramki Machnika, ale z wielu doskonałych sytuacji gdańszczanie wykorzystali tylko jedną przez Nowickiego, którego skośny strzał był nie do obrony.
Górnicy szybko zorientowali się, że szarża lechistów musi się kiedyś skończyć i dokonali pewnych przesunięć, wzmacniających defensywę. Floreński zaczął ubezpieczać niezbyt pewnego Franosza, zaś Gawlik został odkomenderowany na pozycję stopera. Ale nie myślicie, że w tym okresie Lechia mogła sobie pozwolić na rzucenie wszystkich sił do ofensywy. Nie było o tym mowy, bowiem występujący po raz pierwszy po dyskwalifikacji Pohl, błysnął dobrą formą i potrafił swą osobą zaabsorbować całą niemal defensywę biało-zielonych. Prawy łącznik Górnika krążył w pobliżu pola karnego Lechii jak jastrząb, czekający na zdobycz. Wzmożona czujność ,,matrosów” sprawiła, że Pohl nie zdobył bramki, choć kilka jego niezwykle dynamicznych strzałów o centymetry minęło Uścinowicza.
Po zmianie stron lechiści rozpoczęli grę lekko ,,przygaszeni”. Trudy pierwszej części meczu zrobiły swoje a ,,gwoździem” do trumny stałą się bramka, zdobyta w 62 minucie przez Pieczke. Daleka ,,bomba” z 30 metrów pod poprzeczkę była właściwie do obrony, lecz źle ustawiony Uścinowicz za późno interweniował. Od tego momentu górnicy przeszli do zdecydowanej ofensywy. Gawlik zajął swoją właściwą pozycję i na bramkę Lechii szedł teraz atak za atakiem.
Wśród lechistów zapanował trudny do opisania chaos. Gdańszczanie niemal każdą zdobytą piłkę podawali … przeciwnikowi, a nieliczne akcje ich napadu rozgrywane była na stojąco i przeważnie niecelnymi, górnymi piłkami.
W 40 minucie padłą wresznie zwycięska bramka dla Górnika. Po kornerze egzekwowanym przez Fojcika. Czech strzelił ostro, a odbitą przez Uścinowicza piłkę przejął znów Fojcik i piękną ,,bombą” z trudnego kąta ustalił wynik meczu.
Drapiński, Sport nr 108 Katowice, poniedziałek 8 września 1958 r.
Przegląd Sportowy
A szczęście było tak blisko... W 85 minucie meczu Lechia traci głowę i bramkę z Górnikiem Zabrze
To nie było jedno spotkanie. W sobotnim meczu Lechii z Górnikiem wydzielić można dwie części (połowy), które tak się między sobą różniły, że wydawało się wprost niemożliwe, aby obie stanowiły jedną całość. O ile w pierwszej połowie spotkania Lechia dała momentami koncert gry, o tyle w drugiej – po zdobyciu wyrównującej bramki, zabrzanie mieli zdecydowaną przewagę. Jeżeli mecz z Górnikiem stanie się rzeczywiście momentem decydującym o degradacji gdańszczan, żałować należy spadku drużyny, która pokazała, że potrafi grać dobrze i ambitnie. Przedmeczowe „manewry” Lechii zebrania zarządu klubu, odprawy z piłkarzami itd.) stały się moim zdaniem właśnie jedną z przyczyn sobotniej porażki gospodarzy. Początek meczu wyglądał więcej niż imponująco dla gospodarzy. Jedna za drugą piękne akcje suną na bramkę Machnika. Jak zwykle jednak napastnikom gdańskim brak jest wykończenia. Większość ich strzałów na bramkę idzie górą, co Machnikowi ułatwia pracę. Wreszcie w 7 minucie Gronowski wysuwa do przodu piłkę Nowickiemu, a ten w pełnym biegu przyciskany przez Floreńskiego strzela z dwudziestu kilki metrów w prawy górny róg nie do obrony. Machnik był bezsilny. Lechia grając systemem „brazylijskim” (szóstka w ataku i obronie), celowo zwalnia co jakiś czas grę, aby dać odpocząć grającemu na „pełnych obrotach” atakowi. Górnik raz po raz kontratakuje, przy czym najlepszą formę jego napastników demonstruje Pohl. Jest on jednak tak dobrze pilnowany, że mimo kilku ładnych i silnych strzałów nie może wiele zdziałać. Po przerwie po zdobyciu przez Pieczkę wyrównującej bramki, Górnik grający dotąd ze zdublowanym stoperem (Gawlik) oraz Pieczką grawitującym ku pomocy, zmienia taktykę i rusza pełnym frontem do ataku. Lechiści gubią się coraz częściej w akcjach. Podania ich stają się niecelne. Mimo to wydawało się, że 1 punkt (tak cenny) gdańszczanie uratują. Tymczasem na pięć minut przed końcem meczu łapany stale przez obrońców na spalone Fojcik wykorzystuje zamieszanie pod bramką gospodarzy i wybitą z samej prawie linii bramkowej piłkę posłał z kilku metrów w lewy górny róg. O aktorach tego meczu trudno coś pisać, lub wystawiać im cenzurki. Jeden Pohl z Górnika i Korynt z Lechii grali dobrze przez cały mecz. Reszta miała obok momentów dobrych – bardzo słabe. Dotyczy to zawodników obu drużyn, z tym, że różnice te wyraźniej wyszły na jaw w Lechii.
Przegląd Sportowy nr 143, 8 września 1958