06.09.1959 - Wisła Kraków - Górnik Zabrze 1:3
6 września 1959 1. liga 1959, 15. kolejka |
Wisła Kraków | 1:3 (0:2) | Górnik Zabrze | Kraków Sędzia: Misiak (Opole) Widzów: ponad 25 tyś. |
Kawula 65 k |
0:1 0:2 1:2 1:3 |
Wilczek 8 Pohl 20 Kowal 87 | ||
Błażej Karczewski Fryderyk Monica Władysław Kawula Ryszard Budka Adam Michel Leszek Snopkowski Marian Machowski Andrzej Sykta Stanisław Adamczyk Wiesław Gamaj (Antoni Rogoza) Kazimierz Kościelny |
SKŁADY | Joachim Szołtysek Antoni Franosz Stefan Florenski Henryk Hajduk Jan Kowalski Marian Olejnik Edward Jankowski Erwin Wilczek Edmund Kowal Ernest Pol Henryk Szalecki (Manfred Fojcik) | ||
Trener: Károly Kósa | Trener: Janos Steiner |
Relacja
Sport
Oklaski Krakowa dla przodownika
KRAKÓW (tel. wł.) Zabrscy Górnicy przybyli wprawdzie do Krakowa w asyście licznych swoich zwolenników, ale widzów oklaskujących grę Pohla, Jankowskiego i ich kolegów było o wiele więcej, niż przybyszów z Zabrza. Pomysłowe zagrania młodziutkiego Wilczka z zawsze wysokiej klasy piłkarzem Jankowskim, strzały Pohla, a zwłaszcza jeden (druga bramka), przed którym musiałby skapitulować nawet najlepszy bramkarz świata, efektowne zagrania Kowala, a przede wszystkim umiejętność zwiększania tempa w miarę zbliżania się do bramki przeciwnika - wszystko to zjednało Górnikom w Krakowie wielu zwolenników. Na tle grającej w wielkim stylu drużyny Górnika, Wisłą była w pierwszej części meczu prawie niewidoczna. Dopiero po zmianie boisk, kiedy Górnicy mając w zanadrzu zapas dwóch bramek, zwolnili nieco grę doszli do głosu gospodarze. Defensywa Wisły, która grała o wiele gorzej niż w ostatnich spotkaniach mistrzowskich, przeszła w drugiej części meczu na krótsze i agresywniejsze krycie i nie pozostawiała już tyle swobody królowi strzelców ligowych i jego kolegom. Niemniej jednak rzucało się w oczy, że to co Górnicy robili z dziwną swobodą i jak gdyby od niechcenia, to samo Wisłę kosztowało wiele wysiłku i energii. Przesunięcie Kawuli przy stanie 1:2 do linii napadu przyniosło jedynie ten skutek, że wysokiego stopera zabrakło pod bramką Wisły, gdy centra Jankowskiego padała na Kowala, stojącego przed Karczewskim. Środkowy napastnik zabrzan bliskim, spokojnym strzałem ustanowił wówczas wynik spotkania.
Zestawienie napadu Górnika, w którym Pohl z dziesiątką na plecach zajął pozycję lewego łącznika, mogło tylko na chwilę wzbudzić zdumienie. W praktyce okazało się, że Pohl podobnie zresztą jak koledzy, operowali na całej szerokości boiska, a ich klasyczne zwody i brazylijskie zagrania zdetonowały całkowicie defensywę przeciwnika. Brakło w niej wprawdzie Leśniaka, ale Karczewski był jednym z najlepszych punktów w drużynie gospodarzy.
Górnicy mieli ponadto tę przewagę nad Wisłą, że w ich szeregach nie było tak rażąco słabych punktów, jak np. Snopkowski w Wiśle. Dalecy byli również od swojej normalnej formy Kościelny i Michel. Skrzydłowy wdawał się przy tym w zupełnie niepotrzebne pojedynki z twardo grającym Franoszem i tracił przez to wiele szans. Ponadto Kościelny unikał jak ognia rajdów na skos do bramki i uciekał każdorazowo pod chorągiewkę kornerową, gdzie o wiele trudniej było mu znaleźć korzystne dla siebie i partnerów wyjście. Pod tym względem przykład właściwego rozwiązania dał… Jankowski, który nie jest wcale "urodzonym" skrzydłowym.
Mecz miał trzy różne fazy. Przez pierwsze 30 min. grała tylko jedna drużyna, a był nią zespół Górnika. Następnych 15 min. cechowała mniejsza przewaga drużyny przodownika tabeli. Po przerwie przez pierwsze 20 min. naciskała Wisła. Później znów gra się wyrównała, ale pod koniec meczu Górnicy przypomnieli formę z inauguracyjnych minut i zeszli z boiska przy oklaskach widowni.
Sport nr 118 z dnia 7 września 1959r.
Przegląd Sportowy
Defensywa Wisły jak…w Bukareszcie. Górnik Zabrze minął jeszcze jedną przeszkodę.
Zbyt szybko, bo właściwie po 20 minutach rozstrzygnęły się losy tego spotkania. W 8 minucie Kawula interweniując niefortunnie zabrał piłkę wybiegającemu z bramki Karczewskiemu i skierował ja fałszem do opuszczonej bramki, w której stronę szarżujący Wilczek dobił ją do siatki. Po dalszych 12 minutach gry Pohl otrzymawszy dokładne podanie od Jankowskiego rąbnął bez namysłu spoza linii pola karnego, a piłka wpadła w samo górne okienko. Dopingowani przez liczne rzesze swych zwolenników przybyłych z drużyna zabrską do Krakowa Górnicy przeważali zdecydowanie do końca pierwszej połowy, pozwalając przeciwnikowi jedynie na sporadyczne kontrataki likwidowane bez większego wysiłku przez skutecznie grającą swą defensywę.
Po przerwie obraz gry dość znacznie się zmienił. Znana z nieustępliwości i zażartości drużyna gospodarzy zaczęła energiczniej walczyć o każdą piłkę zdobywając przewagę. W tym też okresie padła bramka dla gospodarzy. Sykta idąc na przebój środkiem pola karnego został podjęty przez Floreńskiego na kilka metrów od bramki Szołtyska. Kiedy łącznik Wisły z młodzieńczą werwą zdołał się „pozbierać” i wszedł jeszcze w posiadanie piłki , wówczas nadbiegający z odsieczą Franosz zatrzymał go ręką. Za tak rażące przewinienia arbiter podyktował rzut karny, który faktyczny zdobywca prowadzenia dla Górnika Kawula zamienił na jak się później okazało – honorowy punkt dla swoich barw.
Górnicy przeczekali jeszcze spokojnie kilkuminutowy dalszy okres przewagi przeciwnika i w końcówce przeszli znów do przeciwnatarcia. Szybką akcją Wilczek – Jankowski zakończył prawoskrzydłowy Górnika dokładną centrą, po której Kowal zdobył trzecią bramkę. Była wtedy 87 minuta gry, a wobec krótkiego okresu czasu i całkowitego wyczerpania sił ze strony gospodarzy o zmianie wyniku nie mogło być już mowy.
Zasygnalizowana w meczu w Bukareszcie słabsza forma defensywy Wisły znalazła w tym meczu całkowite potwierdzenie. Trzeba jednak i to wziąć pod uwagę, że Kawula i jego najbliżsi koledzy mieli przeciwko sobie tym razem piątkę napastników, która w tej formie stanowi najlepszy kwintet ofensywny w naszym kraju. Na Michelu znać było także zaległości treningowe spowodowane niedawno przebytą chorobą. W napadzie Wisły najmłodszy piłkarz Sykta był zawodnikiem nr 1. Jemu też przypadł w udziale zaszczyt faktycznego zdobycia bramki dla swych barw.
Stanisław Habzda, Przegląd Sportowy nr 160, 7 września 1959 r.