07.04.1962 - Górnik Zabrze - Gwardia Warszawa 3:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
7 kwietnia 1962
Puchar Polski 1962, 1/8 finału
Górnik Zabrze 3:0 (3:0) Gwardia Warszawa
Sędzia: Jakubiec
Widzów: ok. 10 000
Herb.gif HerbGwardiaWarszawa.gif
Szołtysik 3
Szołtysik 10
Jankowski 27
1:0
2:0
3:0

Hubert Kostka
Stefan Florenski
Stanisław Oślizło
Edward Olszówka
Jan Kowalski
Edward Jankowski
Joachim Czok
Zygfryd Szołtysik
Erwin Wilczek
Ernest Pol (46. Jerzy Musiałek)
Roman Lentner
SKŁADY
Stefaniszyn
Woźniak
Jurczak
Wspaniały
Wiśniewski
Wasiak
Gawroński (46. Lewandowski)
Kowalewski
Hachorek
Szarzyński
Troczyński

Relacja

Sport

Oklaski dla Szołtysika. Eksjunior dyrygentem kwintetu zabrzan

ZABRZE. Wysoką cenę zapłacili w sobotę gwardziści za przesadną opiekę nad Pohlem. Ernest wyszedł na boisko z niewyleczoną kontuzją, odniesioną podczas sparringu kadry z Radomiem, ale sama jego obecność w drużynie mistrza Polski napędziła strachu drużynie warszawskiej. Obawiając się, że ze strony Pohla grozić będzie Stefaniszynowi największe niebezpieczeństwo postanowiono uniemożliwić mu normalną swobodę ruchów. Liczono widocznie, że oddelegowując dwóch zawodników do pilnowania zabrskiego bombardiera, osłabi się z jednej strony bojowość i skuteczność gospodarzy, z drugiej zaś uzyska się możliwość przeprowadzenia skutecznych kontrataków w wyniku wytrącenia przeciwników z uderzenia.

„NIEGROŹNI” PRZY PIŁCE

Taktyka ta zdała się psu na buty. Faktycznie Pohl został „unieszkodliwiony”; Przez 45 minut swego udziału w meczu Ernest nie kopnął sobie dobrze piłki i w czasie przerwy wymieniony został na Musiałka. Cóż z tego! Skoncentrowanie całej uwagi obrońców i pomocników Gwardii na Pohlu, wytworzyło w defensywie gości olbrzymią lukę, którą świetnie […] idealnie wystawił Jankowskiego. Dopiero przy stanie 0:3 gwardziści zwrócili uwagę na niebezpieczeństwo, jakie im grozi ze strony zabrskiego „Mikrusa”. Odtąd gra zaczęła sięz wolna wyrównywać, ale o odrobieniu strat nie było już mowy.

KOSTKA RATUJE

Ogólnie oceniając spotkanie w Zabrzu – należy je uznać za słabiutkie. Mistrz Polski posiadał właściwie tylko czterech zawodników, których można wyróżnić. Obok wymienionego już Szołtysika, byli nimi: Lentner, Jankowski i bramkarz Kostka. Lentner rozegrał cały mecz na swoim normalnym poziomie. Podobały się przede wszystkim jego szybkie rajdy po których następowały dobre dośrodkowania, marnowane jednak z reguły w centrum i przez przeciwległą flankę. Jankowski dobry do przerwy, w drugiej połowie wyraźnie opadł z sił, podobnie zresztą jak Szołtysik. Kostka w bramce miał bardzo dobry dzień. Gwardziści, mimo chaotycznej gry, kilkakrotnie wypracowali sobie szereg doskonałych okazji strzałowych głównie wskutek słabszej postawy obydwu pomocników i niezdecydowania Oślizły. Dodaj pięciokrotnie wydawało się, ze nic nie uratuje zabrzan od utraty bramki. Mimo to Kostka ani razu nie skapitulował. Trzykrotnie brawurowo interweniował, a dwa razy napastnicy Gwardii fatalnie spudłował.

OBNIŻONE LOTY

Największy zawód w Górniku sprawili: Kowalski, Oślizło i Wilczek. Kowalski nie miał przeglądu pola gry, przegrywał wiele pojedynków, niedokładnie podawał, źle krył. To samo odnosi się do Oślizły, który sprawia wrażenie jakby przemęczonego, Wilczek dla odmiany robił wszystko aby wykazać, że jego miejsce […] tłumaczenia. Zepsuł on tyle piłek, że kibice Górnika byli bliscy obłędu. Na Musiałku, widać wyraźnie zaległości treningowe, ale trudno mieć do niego specjalne pretensje, skoro przegotowuje się do egzaminów. Czok (który tylko dla „zmylenia przeciwników” przywdział koszulkę z numerem „7” a faktycznie występował w linii pomocy), wykazywał wiele dobrych chęci, ale rzadko szły one w parze z umiejętnościami. Obaj boczni obrońcy: Floreński i Olszówka wystarczali na zastopowanie niemrawych skrzydłowych Gwardii.

GDZIE TE CZASY?...

O drużynie warszawskiej trudno w ogóle coś dobrego powiedzieć. Na Stefaniszynie widać już „ząb czasu”, obrona niepewna, pomocnicy chaotyczni. W ataku na dobrą sprawę tylko jeden Szarzyński miał przebłyski dawnego reprezentanta kraju. Hachorek – patrz Stefaniszyn, reszta przeciętność, na poziomie II ligi. Do tego dochodzi jeszcze zmiana stylu gry. Z najbardziej nowocześnie grającego w Polsce zespołu przed czterema laty zostały tylko wspomnienia. Prostopadłe wystawienia na dostartowanie i długie crossy wzdłuż boiska można było policzyć na palcach jednej ręki. Zamiast takich zagrań, atak Gwardii szamotał się w zawiłych przyziemnych „pseudokombinacjach”, które u widzów wywoływały najczęściej wzruszenie ramionami.

TADEUSZ BAGIER, Sport Nr 42 z dnia Poniedziałek, 9 kwietnia 1962r.