07.04.1968 - Górnik Zabrze - Pogoń Szczecin 1:1
7 kwietnia 1968 (niedziela), godzina 11:00 1. liga 1967/68, 18. kolejka |
Górnik Zabrze | 1:1 (1:1) | Pogoń Szczecin | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Jan Łazowski (Warszawa) Widzów: 8 000 |
Szołtysik 23 |
0:1 1:1 |
Fiałkowski 5 | ||
Hubert Kostka Rainer Kuchta Stefan Florenski Stanisław Oślizło Henryk Latocha Alfred Olek Alojzy Deja Hubert Skowronek (46 Joachim Kubek) Jerzy Musiałek Zygfryd Szołtysik Roman Lentner |
SKŁADY | Wojciech Frączczak Waldemar Folbrycht Tadeusz Rachwalski Bogdan Maślanka Bronisław Szlinter Franciszek Gołkowski Hubert Fiałkowski Joachim Gacka Zbigniew Łowkis Marian Kielec Jerzy Krzystolik | ||
Trener: Géza Kalocsay | Trener: Stefan Żywotko |
Relacja
Kronika Górnika Zabrze
Zupełnie niespodziewanie piłkarze Górnika stracili jeden punkt, czego na pewno nie spodziewali się ani piłkarze ani kibice. Górnicy przecież starali się o nawiązanie kontaktu z prowadzącymi w tabeli Ruchem i Legią. Okazją do powiększenia dorobku punktowego miał być właśnie mecz ze słabo spisującą się ostatnio Pogonią Szczecin. Tymczasem ta skazana na pożarcie drużyna okazała się bardzo trudnym przeciwnikiem dla mistrza Polski. Górnik wywalczył zaledwie remis 1:1, a złożyła się na to mała skuteczność napadu zabrzan i świetna gra w polu szczecinian. Strata jednego punktu bardzo popsuła humory działaczom Górnika. - Jest gorzej niż źle. Teraz już mamy chyba tytuł mistrzowski z głowy. - mówił wiceprezes Szarafiński. Po straconej bramce w 6. minucie zabrzanie zabrali się do odrabiania strat, byli stroną atakującą przez resztę spotkania, jednak nie byli w stanie sforsować defensywy portowców, którzy w tym meczu popełniali mnóstwo błędów. Jeden z takich błędów wykorzystał Szołtysik w 23. minucie spotkania. Niestety było to wszystko na co było stać mistrzów Polski tego wieczora.
Sport
Pogoń bez respektu przed zwycięzcą Manchesteru
Zabrze. Czy w ekstraklasie nie ma już drużyn z którymi Górnik mógłby wygrać? – pytał na trybunach jeden z sympatyków zabrzan, kiedy pojedynek dobiegł końca, a wynik był wciąż korzystny dla portowców. Pytanie to pozostało, oczywiście bez odpowiedzi.
Zabrzanie faktycznie grali fatalnie. Można się jedynie zastanawiać, czy potrafią grać jeszcze… gorzej. Wprawdzie po zdobyciu wyrównującego gola uzyskali sporą przewagę, przyparli szczecinian do muru, ale w końcu sami ugrzęźli w tłoku pod bramką Frączczaka. Grając w jednostajnym rytmie, bez przyśpieszenia i zmian pozycyjnych, nie byli w stanie sforsować szczecińskiej zapory. Duża w tym wina drugiej linii. Deja rozpoczął wprawdzie zupełnie dobrze, ale później dostroił się do „rytmu” kolegów. Olek usiłował zmylić czujność Szlintera, stale powtarzanym trickiem, zaś Skowronek w momencie, gdy zaczął wczuwać się w rolę organizatora, został odwołany z boiska. Szołtysik i Musiałek zdani byli wyłącznie na własne siły, bowiem Lentner, o którego występie przeciwko Gwardii słyszeliśmy wiele pochwał, tym razem grał wyjątkowo niemrawo. W tej sytuacji zabrzanie musieli zadowolić się remisem, który w aktualnej sytuacji równa się porażce. Pogoń powtórzyła na stadionie Zabrza wynik z sezonu 1964/65. Mistrz Polski, grając wtedy przynajmniej o klasę lepiej, prowadził 1:0, lecz w końcówce statystujący na flance kontuzjowany Fiałkowski wypracował pozycję Maślance – i goście wywieźli punkt. Równie mocno ściskano Fiałkowskiego wczoraj, kiedy w 5 minucie strzelił chytrze z linii „szesnastki” i zasłonięty Kostka dostrzegł piłkę dopiero w siatce. Prowadzenie było wynikiem otwartej gry szczecinian, czym zmylili sławnego rywala. Gdy dopięli celu i uzyskali prowadzenie, wówczas szybko wycofali z przedniej linii Łowkisa oraz Gackę, by grać do końca obronnie. Kto wie, czy kontynuując otwartą grę, nie osiągnęliby większego sukcesu…
– Remis jest w pewnym sensie nagrodą za ofiarną postawę drużyny, która po powrocie Fiałkowskiego i Krzystolika powinna grać z każdym meczem lepiej – mówił po meczu trener Stefan Żywotko. – Skoro zdołaliśmy zremisować z Górnikiem, odważniej będziemy walczyć z innymi drużynami.
Dr Kalocsai nie zdradzał ochoty do analizowania meczu. Był załamany. – Gdyby górnicy włożyli tyle serca do gry, co piłkarze Pogoni, mielibyśmy lepsze humory i lepszą pozycję wyjściową w tabeli – powiedział.
S.P., Sport nr 44, 8 kwietnia 1968