07.04.1974 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 3:0
7 kwietnia 1974 (niedziela) godz. 18,00 1. liga 1973/74, 21. kolejka |
Ruch Chorzów | 3:0 (1:0) | Górnik Zabrze | Chorzów - stadion Ruchu Sędzia: Józef Różyński (Warszawa) Widzów: 40 000 |
Bula 25 Kopicera 54 Herisz 84 |
1:0 2:0 3:0 |
|||
() Piotr Czaja Konrad Bajger Marian Ostafiński Jerzy Wyrobek Piotr Drzewiecki Zygmunt Maszczyk Bronisław Bula Józef Bon Joachim Marx (83. Marian Wasilewski) Jan Benigier (73. Stefan Herisz) Józef Kopicera |
SKŁADY | () Andrzej Fischer Zygmunt Anczok Jerzy Gorgoń (7. Zygmunt Bindek) Henryk Wieczorek Joachim Gorzawski Alojzy Deja Zygfryd Szołtysik Ireneusz Lazurowicz Jan Banaś Włodzimierz Lubański (43. Stanisław Gzil) Andrzej Szarmach | ||
Trener: Michal Vičan | Trener: Teodor Wieczorek |
Relacja
Przed rewanżowym spotkaniem Ruch był nadal liderem. Górnik awansował na drugą pozycję. Jako, że do składu zabrzan mieli powrócić właśnie kontuzjowani Jerzy Gorgoń, Andrzej Szarmach i Ireneusz Lazurowicz, powszechnie widziano w nich zwycięzców derbowego pojedynku. Tym bardziej, że w bramce górnicy mieli od niedawna najbardziej utalentowanego golkipera młodego pokolenia, Andrzej Fischera. Zwolennicy niebieskich stanowczo odpowiadali jednak „Nie!” na pytanie, czy po raz kolejny uda mu się zachować czyste konto. Nie pomylili się…
Stadion w Chorzowie pękał w szwach. Niewiele było tamtejszej wiosny spotkań o podobnym ciężarze gatunkowym i o równie wielkim znaczeniu prestiżowym. Wielkie emocje zaczęły się już w momencie, gdy spiker podał składy obydwu drużyn. Prawdziwą sensacją był bowiem pierwszy po 10-miesięcznej przerwie występ Włodzimierza Lubańskiego. Zagrał tylko przez 45 minut, ale spokojnie można było już stwierdzić, że najgorsze ma za sobą. Lubański ze zrozumiałych względów nie angażował się zbytnio w bezpośrednie starcia, przeciwnicy także mieli dla niego sporo zrozumienia, unikając ostrzejszych wejść, ale póki przebywał on u boku kolegów – Górnik jako tako dotrzymywał jeszcze kroku rozpędzonemu liderowi. Później z każdą upływającą minutą gra stawała się coraz bardziej jednostronna i niebiescy bez reszty zaczęli dyktować swoje własne warunki.
Chorzowianie wygrali derbowy pojedynek łatwiej, niż można było oczekiwać, ale trzeba od razu dodać, że był to sukces jak najbardziej zasłużony i mógł wypaść jeszcze efektowniej, gdyby nie ofiarna gra Fischera w bramce oraz udane interwencje Henryka Wieczorka, który po zejściu już w pierwszych minutach Gorgonia (odnowienie kontuzji) spełniał w swojej drużynie rolę stopera. Tylko w początkowym okresie gra była względnie równorzędna, a raz – po nieudanej interwencji Piotra Czaji – Lubański stanął przed pustą bramką, lecz strzelił w aut. Później akcje Ruchu nabrały rozmachu i dynamiki, a bramka Fischera była pod nieustannym obstrzałem. Wielki mecz rozegrał kapitan chorzowian Zygmunt Maszczyk. Był wszędzie, gdzie wymagała tego sytuacja, umiejętnie dyrygował poczynaniami swych kolegów, sam często decydował się na dynamiczne rajdy, po których na przedpolu gości dzwoniono zwykle na alarm. Miał on zresztą znakomicie dysponowanych partnerów. Joachim Marx do momentu kontuzji obojczyka imponował ruchliwością oraz pracowitością, stanowiąc stałe utrapienie dla całej defensywy zabrzan, w drugiej linii bardzo często włączali się w akcje ofensywne Bronisław Bula i Józef Bon, kilka atomowych strzałów zademonstrował Józef Kopicera, w defensywie spokojem i dobrym przeglądem sytuacji wyróżniali się obaj stoperzy: Marian Ostafiński i Jerzy Wyrobek. Górnik nie miał we wczorajszym spotkaniu takich indywidualności, zwłaszcza w przedniej formacji, gdzie po zejściu Lubańskiego jeden Szarmach próbował nieustępliwie walczyć z całą obroną gospodarzy. Nic dziwnego, że w tej sytuacji trzy gole były najmniejszym wymiarem kary. Autorem pierwszej bramki był Bula, który poszedł na przebój i z 18 metrów oddał plasowany strzał tuż przy słupku. Dwie następne padły po przerwie, w okresie zupełnie już jednostronnej gry, gdy słaniający się ze zmęczenia obrońcy Górnika nie byli w stanie nadążać za błyskawicznymi natarciami niebieskich. Najpierw Kopicera wykorzystał nieporozumienie w szeregach gości, przejął piłkę po strzale Jana Benigiera i z pełnego obrotu umieścił ją w siatce, a następnie Edward Herisz postawił kropkę nad „i”, zmuszając rozpaczliwie interweniującego Fischera po raz trzeci do kapitulacji.
Choć od tego spotkania do końca rozgrywek pozostawało jeszcze dziesięć kolejek, Ruch miał już cztery punkty przewagi nad drugą w tabeli Wisłą i pięć nad Górnikiem, a ponieważ raczej nie schodził poniżej bardzo przyzwoitego poziomu, jego najgroźniejsi rywale do tytułu mistrzowskiego stracili szansę na wyprzedzenie chorzowian. Na trzy kolejki przed zakończeniem rozgrywek, po remisie 0:0 w przełożonym meczu z Zagłębiem Sosnowiec, Ruch zapewnił sobie jedenasty tytuł mistrzowski. Wicemistrzem został Górnik.