07.06.1981 - Górnik Zabrze - ŁKS Łódź 1:0
7 czerwca 1981 1. liga 1980/81, 28. kolejka |
Górnik Zabrze | 1:0 (0:0) | ŁKS Łódź | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Kazimierz Mikołajewski (Płock) Widzów: ok. 5 000 |
Zalastowicz 72 | 1:0 | |||
Aleksander Famuła Bogdan Gunia Ireneusz Lazurowicz Tadeusz Dolny Marian Zalastowicz Krzysztof Szwezig Waldemar Matysik Emil Szymura Andrzej Pałasz Edward Socha Leszek Brzeziński (80. Erwin Koźlik) |
SKŁADY | Kwaśniewicz Filipiak Bulzacki Komornicki Galant Ostalczyk Gabrych Sobol Klimas Płachta Wesołowski | ||
Trener: Zdzisław Podedworny | Trener: Marian Geszke |
Relacja
Kronika Górnika Zabrze
Zwycięstwo z ŁKS-em ostatecznie zagwarantowało ligowy byt na przyszły sezon. Potwierdziło także świetną passę młodej drużyny Górnika. Zabrzanie nie zaznali smaku porażki od pechowego spotkania z łódzkim Widzewem, z siedmiu spotkań wygrali pięć, w tym ostatnie trzy z rzędu. Mecz był wyrównany, żadna ze stron nie zdecydowała się na odważną, ofensywną na wskroś grę. Skuteczne kunktatorstwo przyniosło zabrzanom efekt w 72. minucie. Drugą bramkę w drugim kolejnym meczu zdobył stoper Zalastowicz, tym razem dobijając strzał Szweziga po centrze z rzutu wolnego. Tuż przed końcem do siatki trafił także Pałasz, sędzia Mikołajewski odgwizdał jednak mocno wątpliwą pozycję spaloną napastnika.
Sport
Uczucie ulgi w Zabrzu
ZABRZE: Dobra seria piłkarzy Górnika trwa. Od 13 kwietnia nie ponieśli oni porażki w ekstraklasie, odnosząc tym razem szczególnie cenne zwycięstwo. Siedem meczy bez porażki – to najlepszy dowód stabilizacji formy na dobrym poziomie. Wygrana z ŁKS-em ostatecznie oddaliła już od górników widmo degradacji, toteż po zwycięskiej bramce Zalastowicza 5-tysięczna widownia odetchnęła z nieukrywaną ulgą. Dodajmy od razu, że było to zwycięstwo zasłużone, odniesione w niezłym stylu, po dobrym meczu. Łodzianie, w których szeregach zabrakło tym razem Dziuby i Drozdowskiego, nastawieni byli na wywiezienie z Zabrza punktu, który by ich w pełni usatysfakcjonował, gdyż mieli korzystniejszy bilans z Zagłębiem, a w wypadku remisu także i z Górnikiem, co gwarantowałoby im dalszy pobyt w I lidze. Trener Geszke nastawił swój zespół na bardzo krótkie krycie, by do minimum ograniczyć górnikom swobodę ruchów. Zagęszczając szeregi na własnej połowie, liczyli na powodzenie w szybkich kontratakach. Ale gospodarze byli wczoraj w dobrej dyspozycji, grali zdecydowanie, walczyli o każdą piłkę w czym szczególnie wyróżniali się Matysik i Zalastowicz, bardzo ruchliwy był także Pałasz, który jak się wydaje powoli odzyskuje formę. A jednak wynik bezbramkowy utrzymywał się przez ponad godzinę, ponieważ łodzianie mieli najlepszych zawodników w środkowej linii, w której do dobrej gry Ostalczyka i Sobola niespodziewanie dostosował się debiutant – 17-letni Gabrych. Właśnie ta trójka piłkarzy skutecznie wspierała niepewnie grającą defensywę, a w momencie zdobycia piłki starała się poderwać dwóch wysuniętych napastników do skutecznego ataku. Widząc nieskuteczność krótkiej gry swych kolegów z napadu, a także duże trudności ze sforsowaniem szczelnej obrony łodzian – Matysik zdecydował się w 21 min. na pierwszy daleki strzał z odległości 30 m zmuszając Kwaśniewicza do trudnej interwencji. Potem próbował indywidualnej akcji Lazurowicz, który przeszedł z piłką z obrony aż pod bramkę łodzian (jako że nie miał swojego opiekuna), ale z wysokości pola karnego strzelił w aut. Najlepszy okres gry obserwowaliśmy między 30 a 45 min. spotkania, kiedy to akcje pod obiema bramkami ożywiały raz po raz widownię. Najpierw Gabrych zagrał przytomnie do Sobola, który zdecydował się na zaskakujący strzał odparowany z najwyższym trudem przez Famułę, a poprawka Klimasa z 6 metrów była niecelna, potem zagrożenie powstało pod przeciwną bramką – piłka po główce Matysika o milimetry minęła spojenie poprzeczki ze słupkiem. Takich gorących sytuacji podbramkowych było jeszcze kilka zarówno po jednej jak i po drugiej stronie. Również po przerwie obraz gry początkowo nie uległ zmianie, górnicy próbowali znaleźć sposób na pokonanie Kwaśniewicza, ale ten nie dał się zaskoczyć. Dopiero w 72 min. spotkania po wolnym Szweziga, Socha strzelił z kilku metrów, Kwaśniewicz obronił piłkę instynktownie kolanami, ale był bezradny przy natychmiastowej poprawce Zalastowicza. Łodzianie w ostatnim kwadransie wyraźnie opadli z sił i ratowali się wybijaniem piłki na auty lub rogi, zdołali jednak przeprowadzić dwa bardzo groźne wypady, które omal nie przyniosły wyrównania. Górnik odpowiedział jeszcze jedną bramką, ale jej autor Pałasz stał na pozycji spalonej.
ANDRZEJ MARONDEL, Sport Nr 100 (5937), Poniedziałek 8 czerwca 1981 r.