07.07.1984 - Górnik Zabrze - AIK Solna 1:0
7 lipca 1984 (sobota), godzina 18:00 Puchar Intertoto 1984, grupa 5, 2. kolejka |
Górnik Zabrze | 1:0 (0:0) | AIK Solna | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Wacław Kaczałko (Wrocław) Widzów: 3 000 |
Pałasz 48 | 1:0 | |||
Å. Andersson | ||||
(1-4-4-2) Eugeniusz Cebrat Bogdan Gunia Józef Dankowski Joachim Klemenz Marek Kostrzewa Marek Majka Waldemar Matysik Ryszard Komornicki (74 Marek Piotrowicz) Andrzej Zgutczyński Andrzej Pałasz Ryszard Cyroń (69 Leszek Brzeziński) |
SKŁADY | (1-4-4-2) Bernt Ljung Göran Göransson Sven Dahlkvist Göran Karlsson Åke Andersson Ola Törnsberg Lars Zetterlund Björn Johansson Thomas Bergman Thomas Johansson (57 Thomas Andersson) Kjell Jonevret | ||
Trener: Hubert Kostka | Trener: Rolf Zetterlund |
Dodatkowe informacje
- Według innego źródła widzów ok. 5 000.
Relacja
Sport
Po pierwszym przegranym meczu przed zabrzańską drużyną stanęło wyzwanie pokonania u siebie mistrza Szwecji AIK Sztokholm. Rywal znany, ceniony i zawsze groźny. Zwycięstwo w premierze aż 8-2 nad zdegradowanym z Bundesligi FC Nuernberg nie do końca było miernikiem możliwości rywala. Zespół z Katowic w tej rundzie wyjeżdżał do Oslo na mecz z Valerengen.
Przed południem do Zabrza przyjechał Włodzimierz Lubański: - Chciałbym zobaczyć górników w akcji – powiedział gazecie Sport – nie wiem czy zdołam odespać trudy podróży. Włodzimierz Lubański nie przyjechał na mecz, czekał go jeszcze wojaż do Poznania, a tam, spotkanie laureatów plebiscytu na najlepszych sportowców 40-lecia. Okazało się, że niewiele stracił, ponieważ był to typowo wakacyjny mecz.
Intertoto ma swoje prawa, o czym przekonywali słuchaczy radiowi reporterzy, ale kibice też mają swoje życzenia. Kupują bilety i chcą zobaczyć właśnie w takich spotkaniach ofensywny futbol, dużo bramek, parad bramkarzy. Okazało się, że lekcje z francuskich finałów dotarły do wszystkich, z wyjątkiem piłkarzy. Wiadomo, że nie był to okres do prezentowania nawet średniego pułapu możliwości, że startem w takim turnieju jak Intertoto buduje się formę na nowy sezon ligowy, ale pańszczyzny nikt nie chce oglądać. Mecz przebiegał w dobrej aurze, było słonecznie, wspaniała murawa – wszystko to zachęcało do gry urozmaiconej, bez plastrów, ostrych wejść. Tymczasem nie zabrakło złośliwości, którym nie mógł zapobiec sędzia Kaczałko.
Zabrzanie zaczęli dość solidnie, głównie za sprawą Cyronia i Pałasza. Już w 3 min. najmłodszy, najbardziej zadziorny napastnik, Cyroń strzelił zaskakująco, lecz piłka poszybowała obok słupka. Nie próżnowali też Szwedzi, którzy przecież w pierwszym występie w Intertoto rozgromili kopciuszka Bundesligi – FC Nuernberg aż 8-2. Thomas Johansson popisał się ostrym strzałem, tuż przed przerwą uderzył mocno Jonevret i Cebrat przekonał się, że jest w tym spotkaniu kilka namiastek prawdziwego futbolu. Szwedzi imponowali warunkami fizycznymi i poprawnym panowaniem nad piłką. Szczególnie wysocy obrońcy łatwo „zbierali” piłki po dośrodkowaniach, które zabrzanie serwowali im bez opamiętania, jakby nie chcieli sprawiać większych kłopotów przy likwidowaniu akcji zaczepnych. Nie wyciągali wniosków z kilku szybszych akcji, które od razu wywoływały wiele zamieszania na przedpolu Ljunga.
Rozstrzygnięcie padło chyba za wcześnie i to miało decydujący wpływ na jakość widowiska. Pałasz szukał partnerów w okolicach „szesnastki” gości, nikogo nie zauważył, więc strzelił. Ni to mocno, ni to zaskakująco, ale trochę zasłonięty Ljung najpierw zbagatelizował uderzenie, a kiedy zabrał się do obrony piłki, ta wymknęła się z rąk i wylądowała w siatce. Górnicy od razu nacisnęli hamulec. Cebrat najczęściej znajdował się w posiadaniu piłki załatwiając od ręki podania obrońców. A propos Cebrata. Wyszedł do bramki w swoim ulubionym żółtym swetrze. W koszulkach niemal identycznego koloru występowali Szwedzi, więc żółto było na murawie niczym na poletku kaczeńców. Arbitrowi taki strój bramkarza nie przeszkadzał, mógł jednak przeszkadzać zawodnikom, a już na pewno przepisom.
Wejście Brzezińskiego za Cyronia, którego trener nie chciał zbytnio forsować, zwiastowało zmianę rytmu w grze przedniej linii. Były to jednak złudzenia, gdyż napastnikom zabrakło błyskawicznych podań, zaskakujących piłek z drugiej linii, otwierających drogę do bramki między rosłymi obrońcami a nie nad ich głowami. Skończyło się wszystko szczęśliwie, może i zasłużenie, ale pojawiły się obawy czy ta wakacyjna dyspozycja wystarczy na rewanż w Sztokholmie i pozostałe mecze w grupie V.
Sport: nr 132 (6668) z 6 lipca 1984, nr 133 (6669) z 9 lipca 1984