08.04.1956 - Górnik Zabrze - Garbarnia Kraków 4:0
8 kwietnia 1956 (niedziela), godzina 16:00 1. liga 1956, 3. kolejka |
Górnik Zabrze | 4:0 (2:0) | Garbarnia Kraków | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Czesław Buśkiewicz (Warszawa) Widzów: 10 000 |
Wiśniowski 30 k Jankowski 35 Wiśniowski 55 Jankowski 60 |
1:0 2:0 3:0 4:0 |
|||
Józef Machnik Henryk Zimmermann Antoni Franosz Henryk Hajduk Eryk Nowara Marian Olejnik Henryk Szalecki Ginter Gawlik Edward Jankowski Henryk Czech Ewald Wiśniowski |
SKŁADY | Włodzimierz Liszka Zbigniew Feluś Antoni Konopelski Jerzy Bomba Zdzisław Bieniek Józef Kolasa Piotr Tyczyński Józef Browarski Marian Kucharski Henryk Bożek Wilhelm Glajcar | ||
Trener: Augustyn Dziwisz | Trener: Mokrzyński |
Dodatkowe informacje
- Rzut karny dla Górnika podyktowany za zagranie ręką w polu karnym Konopelskiego.
- Według Przeglądu Sportowego widzów ok. 12 000.
Relacja
Sport
Chwilami odnosiło się wrażenie, że mecz Górnika z Garbarnią mógłby się z powodzeniem odbywać na jednej połowie boiska. Tak bowiem ogromna była przewaga zabrzan, którzy bez większego wysiłku potrafili "zasznurować" gości na ich własnym przedpolu. Tylko w pierwszym kwadransie spotkania, kiedy napastnicy Krakowa starali się zagrywać dołem można było przypuszczać, że górnicy będą musieli walczyć, by odnieść zwycięstwo. Wkrótce wyszło na jaw, że garbarze są w słabej formie. Kiedy w 30 minucie Konopelski zatrzymał piłkę ręką na polu karnym i Wiśniowski pewnie ulokował ją z 11 metrów w siatce — było już najzupełniej jasne, że wynik jest tylko kwestią strzeleckiej celności napastników Zabrza.
Później w krótkich odstępach czasu — dość zresztą regularnych — górnicy podwyższali swój dorobek punktowy. Jedna z bramek szczególnie utknęła w pamięci widzom wczorajszego pojedynku. Była to bramka, rzadko oglądana na naszych boiskach. Wiśniowski na lewej flance otrzymał podanie i można było przypuszczać, że scentruje ją do środka. Tymczasem skrzydłowy Górnika bez namysłu huknął na bramkę, zaskakując dalekim, 30-metrowym strzałem przeciwników, kolegów i widzów, którzy gorąco oklaskiwali rzadki dowód przytomności i umiejętności wyzyskania szansy która... właściwie nie była szansą.
W ostatnim spotkaniu z Lechią garbarze wypadli na ogół dobrze, choć nie potrafili mimo wielu sposobności wywalczyć obu punktów. Po wczorajszym spotkaniu z Górnikiem nie można im wystawić pochlebnych cenzurek. W konfrontacji z szybkimi i bojowo grającymi górnikami — krakowianie razili powolnością, a napastnicy, którym de facto nadarzyły się w ciągu 90 minut zaledwie dwie sposobności do strzelenia bramki, nie umieli się w takich wypadkach "zachować", jak przystało na szybko reagującego zawodnika. Glajcar nawet z odległości 3 metrów, gdy Machnik wypuścił pikę z rąk, nie potrafił jej przedłużyć za linię. Co prawda goście wystąpili bez Stroniarza, Piątka i Leśniaka, ale mimo to mieliśmy wszelkie podstawy więcej spodziewać się po ich grze. Najrówniej zagrywał jeszcze rezerwowy bramkarz Liszka i żadną z przepuszczonych bramek nie można obarczyć jego konta. Powolność krakowian była bardzo na rękę szybkim zabrzanom, toteż z łatwością zdobywali oni teren, stosując prostopadle podania lub też rozprzestrzeniając grę po obu skrzydłach. Głównymi motorami wszelkich akcji ofensywnych byli Jankowski | Wiśniowski — równie pożyteczni w budowaniu zagrań, jak też w roli doborowych strzelców. Z pomocników bardziej podobał się Nowara, a z trójki obronnej najpewniej zagrywał Franosz, choć i Cymerman miał dużo dobrych momentów. Machnik, mimo,że nie był przeładowany robotą, kilkakrotnie wypuszczał piłkę z rąk, stwarzając okazję do wywołania spięć podbramkowych.
Karol Weisberg, Sport nr 29, 9 czerwca 1956
Przegląd Sportowy
4 bramki okrasą meczu w Zabrzu
Obawy, że z meczu Górnik Zabrze – Garbarnia wrócimy z niezapisaną kartką papieru, ponieważ w początkowej fazie spotkania z suchego i oświetlonego słońcem wiało nudą - nie spełniły się. Nudę przerwał Konopelski, który z niewiadomych powodów zatrzymał ręką piłkę tuż za linią pola karnego, a tym samym zmusił sędziego do podyktowania jedenastki. Rzut karny zamienił Wiśniowski na bramkę. Był to przełomowy moment spotkania. Od tej pory Górnik zaczął grać bardziej ambitnie i odniósł w efekcie wysokie zwycięstwo nad Garbarnią, która w Zabrzu nie miała swego najlepszego dnia.
Górnik nie zagrał jednak na specjalnie wysokim poziomie, jakby o tym można było sądzić z ilości zdobytych bramek. Przeciwnie, zwycięzcy też nie byli najlepiej dysponowani, szczęście ich polegało głównie na tym, że trafili na jeszcze słabszego od siebie przeciwnika. Dość powiedzieć, że Górnik miał w swej drużynie zaledwie dwóch graczy, którzy od czasu do czasu raczyli widownię dobrymi zagraniami. Byli nimi: napastnik Jankowski i pomocnik Nowara. Pozostali grali słabiutko, nie wyłączając bramkarza Machnika, który aczkolwiek zaledwie kilka razy zetknął się z piłką, postawą swą nie wzbudził zaufania.
Okrasą tego meczu były bramki. Z czterech – najładniejsza była trzecia zdobyta przez Wiśniowskiego, pięknym strzałem w sam górny róg. Również Jankowski popisał się jako wyborowy strzelec, zdobywając w pierwszej połowie meczu bramkę strzeloną "szczurem" też w róg bramki.
O Garbarni nie będziemy się rozpisywać. Zespół ten zagrał poniżej swych możliwości i niczym nie przypominał drużyny, która w ubiegłym sezonie miał kilka spotkań wysokiej marki. Szczególną niezaradnością grzeszył Bieniek, który przecież nie tak dawno temu był jeszcze naszym czołowym pomocnikiem.
(j.b.), Przegląd Sportowy nr 42, 9 kwietnia 1956
Linki zewnętrzne