08.04.1998 - Górnik Zabrze - Widzew Łódź 2:0
8 kwietnia 1998 (środa), godzina 18:00 1. liga 1997/98, 23. kolejka |
Górnik Zabrze | 2:0 (1:0) | Widzew Łódź | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Zygmunt Ziober (Przemyśl) Widzów: 4 676 |
Wilk 23 Kuźba 85 |
1:0 2:0 |
|||
(1-4-4-2) Andrzej Bledzewski Łukasz Gorszkow Grzegorz Lekki Marek Piotrowicz Jacek Wiśniewski Robert Wilk Michał Probierz Dariusz Dźwigała (78 Grzegorz Bonk) Mieczysław Agafon (72 Kamil Kosowski) Jan Urban (72 Piotr Rocki) Marcin Kuźba |
SKŁADY | (1-4-4-2) Arkadiusz Onyszko Andrzej Michalczuk Daniel Bogusz Mirosław Szymkowiak Rafał Siadaczka Artur Wichniarek Zbigniew Czajkowski Andrzej Kobylański Piotr Szarpak (89 Sławomir Sałaciński) Marek Szemoński (89 Mariusz Reksuł) Rafał Kubiak (46 Arkadiusz Świętosławski) | ||
Trener: Jan Żurek | Trener: Franciszek Smuda |
Dodatkowe informacje
- Według innego źródła widzów około 7 000.
Relacje
Sport
Passa podtrzymana
Jesienią było 5-0 dla Widzewa, który w Zabrzu od trzech lat nie przegrał. W polskiej lidze czas biegnie jednak wyjątkowo szybko i zespół, który jeszcze kilka miesięcy temu był postrachem wszystkich, dziś niczym specjalnym nie odbiega od ligowej średniej.
Historia ostatnich lat robi jednak na rywalach do dziś wrażenie i chyba tylko dlatego Widzew nie przegrywał w Zabrzu po pierwszej połowie więcej niż jedną bramką. Goście przetrzebieni kontuzjami oddali co prawda pierwszy w tym meczu strzał na bramkę, jednak był on bardzo słaby i nie mógł zrobić Bledzewskiemu żadnej krzywdy. Drugi raz bramkarz Górnika musiał interweniować dopiero w 45 minucie, kiedy po szybkim ataku strzelał Kobylański.
A Górnik? Od początku grał składniej, bardzo rozważnie i spokojnie. Trener Żurek - jak pokazał czas słusznie - uznał, że otwarta gra z Widzewem niczego dobrego przynieść nie może.
W 24 minucie Górnik zdobył bramkę. Najpierw z ostrego kąta strzelał Urban. Onyszko wybił piłkę przed siebie, wprost pod nogi Roberta Wilka. Do bramki było może dwa metry i rozgrywający bardzo dobry mecz pomocnik Górnika bez problemu trafił do siatki. Zabrzanie prowadzili i skończyły się emocje. Górnik bardzo powoli rozgrywał piłkę, atakując bardzo sporadycznie, a Widzew nie miał żadnego pomysłu na przełamanie drugiej linii i obrony gospodarzy. Śmiem twierdzić, że goście prezentowali się przed przerwą słabiej niż wcześniejsi rywale Górnika, KSZO i Zagłębie.
Po przerwie okazało się, że mistrz jednak jest coś wart. Łodzianie, choć w niewielkim stopniu przypominają drużynę sprzed roku, zaatakowali, opanowali drugą linię i do linii pola karnego rządzili na boisku. Cóż jednak z tego, skoro Widzew zapomniał jak się strzela bramki. Starał się Szemoński, którego na Roosevelta przywitały gwizdy, niewiele było pożytku z gry Kubiaka i Świętosławskiego. Wyrównanie jednak mogło paść w 80 min, kiedy w ogromnym zamieszaniu obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Górnik cofnął się zdecydowanie za głęboko, jednak jego kontry były dużo groźniejsze niż ciągły napór Widzewa. W 55 min po dośrodkowaniu Gorszkowa piękną główką popisał się Urban. Piłka trafiła w poprzeczkę.
I kiedy wydawało się, że bliżej strzelenia gola są goście, Górnik zadał decydujący cios. Szybką kontrę rozpoczął Lekki i za moment pognali z piłką na bramkę Wilk z Kuźbą. Miejsca mieli sporo, ten pierwszy podał do drugiego, Kuźba „położył” obrońcę Widzewa i Onyszkę, by za moment rozpocząć taniec radości. Po tym ciosie Widzew nie mógł się już podnieść, a zwycięstwo Górnika mogło być jeszcze bardziej efektowne. Jeszcze przed strzeleniem gola, po szybkich kontrach sam na sam z bramkarzem Widzewa byli Kuźba i Rocki (bardzo udane wejście na boisku). W ostatniej minucie jeszcze raz spudłował Kuźba, by za moment strzelić bramkę, ale z minimalnego spalonego. Seria Górnika jest imponująca. Zabrzanie wygrali czwarty kolejny mecz na własnym boisku, nie tracąc bramki.
Robert WILK: - Grałem przed laty w Widzewie i chciałem się w meczu z tym rywalem pokazać. Widzew jest osłabiony, ale nadal jest to bardzo groźny przeciwnik. Dlatego graliśmy ostrożnie w tyłach, w drugiej połowie ograniczając się do gry z kontry. To chyba najlepszy mój mecz w tym sezonie.
Jan ŻUREK: - Zarówno ja, jak i piłkarze podziwialiśmy Widzew. W tych trudnych chwilach jesteśmy z nimi. Nie sztuka teraz krytykować, kiedy jest źle. Łodzianom potrzebne są słowa otuchy. Tym niemniej cieszy zwycięstwo, bo rywal to nadal bardzo groźny.
Franciszek SMUDA: - Trudno się przyzwyczaić do tych kolejnych porażek. Wcześniej przez trzy lata nie przegraliśmy tylu spotkań co w ostatnich kilkunastu dniach. Z tego składu nic innego skleić się nie da. Grają młodzi piłkarze, którzy potrzebują czasu. Straciliśmy jeszcze kontuzjowanego Michalczuka. Pierwsza połowa była słabsza, w drugiej mecz mógł się podobać.
Dariusz Czernik, Sport nr 69, 9 kwietnia 1998