09.05.1965 - Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze 3:3
9 maja 1965 1. liga 1964/65, 18. kolejka |
Śląsk Wrocław | 3:3 (2:1) | Górnik Zabrze | Sędzia: Antoni Gorączniak (Poznań) Widzów: ok. 40 000 |
Śpiewok 24 Świerniak 43 r Śpiewok 61 |
0:1 1:1 2:1 3:1 3:2 3:3 |
Kuchta 4 s Wilczek 70 Lentner 73 | ||
Masseli Poręba Rainer Kuchta Siegert Brodacki Majnusz Stachuła Świerniak Kulik Śpiewok Hubert Skowronek |
SKŁADY | Hubert Kostka (43 Stefan Sitek) Waldemar Słomiany Stanisław Oślizło Stefan Florenski Jan Trutwin Ernest Pol Jan Kowalski Joachim Czok Zygmunt Dudys Erwin Wilczek Roman Lentner | ||
Trener: Ferenc Farsang |
Dodatkowe informacje
- W 43. minucie Kostka złamał żebro przy próbie obrony strzału z rzutu rożnego.
Relacja
Sport
W 70 minucie Śląsk prowadził 3:1 "Ulubieńcy Wrocławia o krok od zwycięstwa"
WROCŁAW (TEL. WŁ.)Obserwatorzy byli jednomyślni: piłkarze Śląska rozegrali wczoraj najlepszy mecz w karierze ligowej. Zaskoczyli tym gości i swoich sympatyków. Ale najpierw zaskoczyli...własnego bramkarza. Dobrze zresztą spisujący się Kuchta, Nacierany przez napastników zabrzan wpakował piłkę do własnej siatki i ten sposób goście objęli prowadzenie. Wrocławianie nie załamali się jednak niepowodzeniem . Atakowali z furią, przeprowadzając wiele akcji w iście sprinterskim tempie. Bez przerwy bombardowali "świątynię" Kostki, jednak bez efektów bramkowych. Śpiewok nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem górników. Dwie bomby Świerniaka w kapitalny sposób obronił na róg Kostka, a "główka" Kulika trafiła w poprzeczkę. Kostka sparował również piłkę po niezwykle silnym strzale Kuchty, który egzekwował rzut wolny z 30 m. Napór wrocławian zakończył się wreszcie powodzeniem w zupełnie nieoczekiwanych okolicznościach. Śpiewok strzelił płasko z lewej strony, piłka po drodze otarła się o nogę Oślizły i było 1:1. Górnicy próbowali zaskoczyć Masselego z szybkich wypadów, których inicjatorem był przeważnie Pol, zadziwiający wczoraj szybkością i kondycją. Właśnie Ernest po centrze Czoka(26 minuta) przejął piłkę na głowę i trafił w poprzeczkę. Po przeciwnej stronie Świerniak Przepięknym strzałem z woleja dał Kostce okazję do wykazania wręcz rewelacyjnej formy. Wrocławianie atakowali w dalszym ciągu. Świerniak i Skowronek bez trudu ogrywali bocznych obrońców zabrzan, wspieranych przez niezmordowanego Oślizłę. Kiedy wydawało się, że popis gospodarzy zakończy się w pierwszej połowie remisem, Świerniak wykonał rzut z rogu w stylu Baszkiewicza I piłka wpadła do siatki. Kostka próbował ratować sytuację cyrkową robinsonadą i jak się później okazało doznał przy tym złamania żebra. Jego miejsce zajął młody Sitek. Początek drugiej połowy - to zapowiedź nowych sensacji. Najpierw Lentner (54 minuta) wypuszczony idealnie przez Pola, stanął oko w oko z Masselim, ale ten wyczuł jego zamiary i nogą wybił piłkę w pole. Ulewa jaka przeszła nad Wrocławiem, stworzyła bardzo trudne warunki do prowadzenia normalnej gry, a jednak piłkarze koncertowali w dalszym ciągu. W 61 minucie Kuchta egzekwował rzut wolny z 35 m, piłkę wybił Sitek w pole, ale dobitka Śpiewoka była nieuchronna. Śląsk prowadził 3:1, co rzecz jasna 40 - tysięczna widownia nagrodziła huraganem braw. Ale Górnik to twarda sztuka. Mówiąc językiem pięściarskim, przycisnął do lin zmęczonych ostrym tempem gospodarzy i w ciągu 4 minut wyrównał. W obydwu wypadkach, współautorem bramek był Pol, który obsłużył zarówno Wilczka jak i Lentnera dokładnymi podaniami. Zanosiło się na to, że na Stadionie Olimpijskim powtórzy sie historia z meczu Szombierek i Legii. Zabrzanie jeszcze bardziej przyspieszyli, ale nie zdołali zdobyć zwycięskiej bramki. Gospodarze otrząsnęli się po... utracie dwu bramek i znów prowadzili otwartą grę. Również oni mieli okazję do przechylenia szali na swoją korzyść, ale nie mogli wczoraj zaskoczyć Oślizły. Reprezentacyjny stoper był najlepszym piłkarzem na boisku. Drugą postacią w zespole gości był Ernest Pol. Od początku wykazywał zadziwiającą ochotę do gry. Był szybki i jak zwykle dokładny. Nie zawiódł również Lentner. Miał swoich bohaterów Górnik, mieli również wrocławianie. Należy do nich w pierwszym rzędzie Stachuła, który doskonale dyrygował napastnikami. Obok niego wyróżnić należy Kuchtę i czyniącego stałe postępy Świerniaka.
STANISŁAW PENAR, Sport nr. 55 Poniedziałek, 10 maja 1965 r.