09.05.1998 - Polonia Warszawa - Górnik Zabrze 3:1
9 maja 1998 (sobota), godzina 17:30 1. liga 1997/98, 28. kolejka |
Polonia Warszawa | 3:1 (1:0) | Górnik Zabrze | Warszawa, stadion Polonii Sędzia: Marek Olech (Gorzów Wielkopolski) Widzów: 1 800 |
Olisadebe 33 Mikulėnas 57 Tarachulski 89 g |
1:0 2:0 2:1 3:1 |
Sobczak 88 g | ||
Wiśniewski, Dźwigała | ||||
(1-3-5-2) Piotr Wojdyga Marcin Żewłakow Mariusz Pawlak Michał Żewłakow Grzegorz Lewandowski (80 Mariusz Malinowski) Mateusz Bartczak Grzegorz Wędzyński Donatas Vencevičius (86 Radosław Bogdalski) Jacek Dąbrowski Emmanuel Olisadebe (71 Bartosz Tarachulski) Gražvydas Mikulėnas |
SKŁADY | (1-3-5-2) Andrzej Bledzewski Łukasz Gorszkow Marek Piotrowicz Andrzej Orzeszek Robert Wilk Jacek Wiśniewski Dariusz Dźwigała Kamil Kosowski (62 Tomasz Sobczak) Mieczysław Agafon Piotr Rocki (51 Arkadiusz Kampka) Jan Urban (75 Piotr Gierczak) | ||
Trener: Włodzimierz Małowiejski | Trener: Jan Żurek |
Relacje
Sport
Lepsza ława
Górnik przyjechał do Warszawy owiany opinią rewelacji wiosny, a ponieważ i Polonia w tych notowaniach stoi wysoko, zanosiło się na pasjonujące widowisko. Sympatyków „Czarnych koszul” intrygowało też pytanie: kto powstrzyma Kuźbę? Nazwisko p. Marcina nie widniało jednak w składzie zabrzan, nawet wśród rezerwowych, podobnie jak Lekkiego i Probierza. W zestawieniu polonistów nie było natomiast, z różnych przyczyn, Jałochy, Sadzawickiego, Bąka, Gałuszki i Żvirgżdauskasa. Przeciętny mecz dowiódł, iż rezerwy stołecznej jedenastki są silniejsze od „ławki” Górnika. W efekcie padło rozstrzygnięcie adekwatne do przebiegu wydarzeń na boisku.
Zabrzanie zaskoczyli trochę anachronicznym ustawieniem wyjściowym 4-4-2, chociaż boczni Gorszkow i Orzeszek próbowali od czasu do czasu ruszać do przodu, mimo że Gorszkow właśnie i Wiśniewski koncentrowali się raczej na indywidualnym kryciu Olisadebe i Mikulenasa. Akcje zaczepne usiłowali organizować Dźwigała i Agafon, zaś w ataku „szarpać” Rocki i Urban, lecz obaj wielokroć cofali się na własną połowę. Ta asekuracyjna trochę taktyka gości dosyć długo nie pozwoliła polonistom chwycić stosownego rytmu gry, a usiłowania strzałów raziły brakiem precyzji.
Bodaj kluczowy moment potyczki nastąpił w 33 minucie: oto w okolicach czternastego metra od bramki, Bledzewski wdał się w powietrzny pojedynek z Olisadebe, po którym piłka spadła pod nogi Nigeryjczyka. Ten nieco zdziwiony takim obrotem sprawy - arbiter nie zagwizdał - nie miał już najmniejszych kłopotów z umieszczeniem jej w siatce. Bez powodzenia strzelali jeszcze w tej części Marcin Żewłakow i Vencevicius. Dwa łyki statystyki z tej odsłony przekonujące sugestywnie do kogo należała inicjatywa: Polonia 5 celnych i 7 niecelnych uderzeń oraz 5 kornerów, Górnik odpowiednio: 2, 1 i 0.
Po przerwie Polonia przyspieszyła i teraz mieliśmy znacznie więcej pracy z czynieniem... notatek. Najpierw Michał Żewłakow minimalnie chybił z wolnego, a wkrótce zrobiło się 2-0. Dąbrowski dośrodkował z lewej strony, Piotrowicz nie opanował piłki będącej w jego zasięgu, a Mikulenas nie zmarnował prezentu. Za moment Bledzewski sparował na róg strzał Lewandowskiego.
Dopiero w 66 min Górnik wykonywał pierwszy korner, a chwilę później Agafon (z dystansu) i Sobczak (głową) zatrudnili Wojdygę. Trzy wyśmienite okazje na podwyższenie wyniku miał Tarachulski, który zmienił kontuzjowanego Olisadebe. Dwakroć bronił Bledzewski, a za trzecim razem piłkę zmierzająca do siatki wybił Wiśniewski. W rewanżu, po świetnej kontrze, oko w oko z Wojdygą znalazł się Kampka, ale bramkarz polonistów interweniował znakomicie.
Zabrzanie nie rezygnowali z honorowego gola i tuż przed końcem, niepilnowany Agafon otrzymał podanie „z rogu”. Uderzył bardzo ładnie zza pola karnego, piłka musnęła po drodze głowę Sobczaka, zmyliła Wojdygę i zatrzymała się w celu. Riposta warszawian była natychmiastowa. Korner egzekwował Dąbrowski, „pod niebo” skoczył Tarachulski i efektowną główką ustalił rezultat.
Arkadiusz BĄK: - Jasne, że wolałbym przebywać na boisku niż oglądać mecz z trybun. Konsekwencje żółtych kartek są jednak nieubłagane. Co gorsza, nie będę mógł także wystąpić w środowym półfinałowym spotkaniu PP przeciwko Aluminium. Myślę, że Górnik spisywał się znacznie słabiej niż w ostatnich występach. Często jednak bywa, że gra na remis kończy się porażką. Z drugiej strony Polonii rzadko zdarza się strzelić więcej niż dwa gole. W sobotę zdobyła trzy, a wszystkie były dziełem napastników.
Jan ŻUREK: - Na wstępie gratuluję gospodarzom zwycięstwa. Zdawaliśmy sobie sprawę jak trudno zdobyć „twierdzę” na Konwiktorskiej, ale po ostatnim paśmie zwycięstw - mimo absencji trzech podstawowych zawodników - liczyliśmy przynajmniej na remis. Zaczęliśmy ostrożnie, lecz kontrowersyjna pierwsza bramka dla Polonii pokrzyżowała nam szyki. W bardziej otwartej walce drugiej połowy okazało się, iż warszawianie dysponują pokaźniejszą liczbą atutów. Chciałbym wierzyć, że do udanego rewanżu dojdzie w finale Pucharu Polski, jeśli oczywiście tam dotrzemy.
Włodzimierz MAŁOWIEJSKI: - Zdawaliśmy sobie sprawę jak wymagającym rywalem jest Górnik i premierowa połowa w pełni to potwierdziła. Zostaliśmy niejako zmuszeni do ataku pozycyjnego, w którym część polonistów nie czuje się najlepiej. W drugiej odsłonie - jak myślę - nasza wyższość nie podlegała dyskusji, chociaż musieliśmy bardzo uważać na szybkie kontry w wykonaniu gości. Poza polem bramkowym golkiper nie jest „chroniony”. Bledzewski przegrał pojedynek w powietrzu z Olisadebe, toteż jego trafienie uważam za całkowicie prawidłowe. W końcówce zagraliśmy trochę nerwowo, a Tarachulski z czterech wybornych pozycji wykorzystał tylko jedną.
Grzegorz Stanski, Sport nr 89 z dnia 11.05.1998 r.