09.10.1960 - Wisła Kraków - Górnik Zabrze 1:4
9 października 1960 1. liga 1960, 19. kolejka |
Wisła Kraków | 1:4 (1:1) | Górnik Zabrze | Kraków, stadion Wisły Sędzia: Pawlik Widzów: 25 000 |
Śmiałek 14 | 1:0 1:1 1:2 1:3 1:4 |
Wilczek 36 Jankowski 49 Kajzerek 59 Wilczek 78 | ||
Bronisław Leśniak Fryderyk Monica Władysław Kawula Leszek Snopkowski Adam Michel Ryszard Jędrys Ryszard Wójcik Andrzej Sykta (46 Marian Machowski) Ryszard Miceusz Stanisław Śmiałek Kazimierz Kościelny |
SKŁADY | Joachim Szołtysek Antoni Franosz Stanisław Oślizło Edward Olszówka Ginter Gawlik Marian Olejnik Jan Kajzerek Edward Jankowski Erwin Wilczek Ernest Pol Roman Lentner | ||
Trener: Károly Kósa | Trener: Augustyn Dziwisz |
Relacja
Sport
Duet Monica - Kawula nie speszył zabrzan.
KRAKÓW (tel. wł.). "Mała gra" - małe daje rezultaty. Przekonała się o tym boleśnie Wisła, której napastnicy, po przejściu na szesnastkę przeciwnika, potrzebowali przynajmniej szesnastu podań zanim pomyśleli, czy przypadkiem nie zdecydować się na oddanie strzału. Natomiast górnicy mieli dynamit w nogach. I to nie tylko wtedy, gdy strzelali na bramkę, ale i wówczas, kiedy kierowali piłki do swoich partnerów. Ponadto zabrzanie zademonstrowali o wiele bogatszy repertuar zagrań, unikanie szablonu i nienaganną wprost kondycję. Nic też dziwnego, że końcówka w ich wykonaniu była dla gospodarzy żenująca. Początek spotkania wcale tego nie zapowiadał. Wydawało się nawet, że wbrew ogólnym oczekiwaniom mecz nie będzie pojedynkiem dobrego napadu Górnika z dobrą - jak sądzono powszechnie defensywą Wisły, ale pojedynkiem napadu Wisły z defensywą zabrzan. To złudzenie prysło mniej więcej po pół godzinie, Gawlik i Olejnik postarali się o to, aby Miceusz i Kościelny, którzy z początku siali najwięcej zamieszania na przedpolu Szołtyska, nie mieli zbytniej swobody ruchu. Pozostali napastnicy Wisły przestali się liczyć już wcześniej. Kiedy zaś w 4 min. po przerwie Jankowski popisowo ograł Monice i popisowo strzelił, zdobywając prowadzenia dla swoich barw, losy meczu zostały już w zasadzie rozstrzygnięte. W 10 min. później górnicy pozwolili sobie nawet na wybór strzelca spośród trójki swoich napastników, którzy kapitalnymi zagraniami wykołowali zupełnie obronę Wisły. Wybór padł na Kajzerka. Odtąd już piłka jak bumerang wracała na przedpole bramki Leśniaka, który robił wszystko, co mógł, aby nie dopuścić do wyższej porażki, ale musiał skapitulować jeszcze przed oddanym z bliska strzałem Wilczka.
Fakt, że wśród zdobywców bramek nie ma nazwiska Pohla, a mógłby wywołać wrażenie, że defensywa Wisły wyjątkowo czujnie pilnowała, tego najgroźniejszego strzelca. Tak nie było. Pohl zademonstrował w tym meczu, jak powinna wyglądać gra łącznika. O wiele częściej widziało się go w tyle, skąd wysyłał w bój Jankowskiego, bądź Wilczka - natomiast najmniej stosunkowo zatrudniał Lentnera. O grze pomocy napisano już wyżej. W obronie Górnika najczęściej w akcji był Oślizło i grał na swym normalnym poziomie.
W sumie Wisła zagrała o wiele gorzej niż w meczach przeciw Legii i Stali.
Stanisław Habzda, Sport nr 138 z 10 października 1960r.