10.06.1973 - Górnik Zabrze - ŁKS Łódź 1:3
10 czerwca 1973 1. liga 1972/73, 24. kolejka |
Górnik Zabrze | 1:3 (1:1) | ŁKS Łódź | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Stanisław Eksztajn (Warszawa) Widzów: ok. 10 000 |
Latocha 11 | 1:0 1:1 1:2 1:3 |
Gomola 35 s Korzeniowski 52 k Drozdowski 69 | ||
Jan Gomola Henryk Latocha Jerzy Gorgoń Joachim Szlosarek Jan Wraży Zygfryd Szołtysik Edward Wojtala Hubert Skowronek Jan Banaś Herbert Kaszel (65 Lucjan Kwaśny) Andrzej Szarmach |
SKŁADY | Jan Tomaszewski Lubański Jałocha Bulzacki Korzeniewski Drozdowski Białek Ostalczyk Mszyca Kasalik Polak | ||
Trener: Jan Kowalski | Trener: Kazimierz Górski |
Relacja
Kronika Górnika Zabrze
Górnik zagrał słabiutko we wszystkich liniach. Szczególnie w tej najważniejszej, która dyktuje tempo - reżyseruje wydarzenia. Zdobył wprawdzie prowadzenie i miał wszelkie dane ku temu, by podwyższyć wynik, ale nie wykorzystał szansy (Szarmach sam na sam z Tomaszewskim w 19 minucie) i został słusznie pokonany. ŁKS wykazał wielką odporność nerwową, nie załamał się po stracie bramki i pierwszych niepowodzeniach w akcjach zaczepnych. Konsekwentnie dążył do celu, jaki przed meczem wyznaczył Kazimierz Górski. Wyrównanie łodzianie zdobyli dość przypadkowo, Szołtysik był przygotowany na interwencje gwarantującą mu w 100 procentach zapobieżenie niebezpieczeństwu, ubiegł go jednak Gomola i wepchnął piłkę do siatki. Podwyższenie dla ŁKS-u po rzucie karnym zdobył Korzeniewski. Efektem rozważnej gry gości była trzecia bramka, zdobyta przez pracowitego pomocnika - Drozdowskiego. Zwycięzcy, poza wspomnianą już konsekwencją, mogli zaimponować wielką ambicją, walką o każda piłkę, dobrą asekuracją we wszystkich liniach.
Sport
Gdy zabrakło Lubańskiego...
Zabrze: „My Włodkowi współczujemy, ale punkty zabierzemy” – skandowali przed meczem zwolennicy łodzian, którzy w dość licznej grupie zjawili się na widowni w Zabrzu. Skąd ta pewność? Z wiary w formę i dyspozycję ŁKS, w strategię opiekuna drużyny Kazimierza Górskiego czy też w... zadyszkę obrońcy tytułu? Wszystkie warianty odpowiedzi na to pytanie okazały się prawdziwe. Górnik zagrał słabiutko we wszystkich liniach, szczególnie w tej najważniejszej, która dyktuje tempo, reżyseruje wydarzenia. Zdobył wprawdzie prowadzenie i miał wszelkie dane ku temu by podwyższyć wynik, ale nie wykorzystał szansy (Szarmach sam na sam z Tomaszewskim w 19 min.) i został słusznie pokonany. ŁKS wykazał wielką odporność nerwową nie załamał się po stracie bramki i pierwszych niepowodzeniach w akcjach zaczepnych. Konsekwentnie dążył do celu, jaki przed meczem wyznaczył trener o którym wciąż dużo się mówi - K.Górski. Wyrównanie łodzianie zdobyli dość przypadkowo, bo po akcji, która nie wróżyła im powodzenia.
Szołtysik był przygotowany na interwencję gwarantującą w stu procentach zapobieżenie niebezpieczeństwu, ubiegł go jednak Gomola i wepchnął piłkę do siatki. Taki „gest” poderwał gości. Przyśpieszyli tempo, zaczęli atakować coraz odważniej i zbierali plony. Pierwszy (przy pomocy arbitra) po rzucie karnym pewnie egzekwowanym przez Korzeniewskiego a następnie po efektownych i szybkich kontrach. Właśnie górnicy znajdowali się w ofensywie, częściej przebywali pod bramką łodzian, ale ci spokojnie rozładowywali napięcie i bynajmniej nie mieli zamiaru zadowalać się podziałem punktów.
Efektem rozważnej gry była trzecia bramka, zdobyta przez bardzo pracowitego w tym meczu pomocnika Drozdowskiego. Zadecydowała ona ostatecznie o wszystkim. Zabrzanie stracili wiarę w możliwość odrobienia strat, goście kontrolowali grę, bronili stanu posiadania z wielką konsekwencją i rozwagą. Nie było w tym okresie w ich poczynaniach żadnego rozgardiaszu, wybijania piłek na auty czy rogi. Obrońcy z Bulzackim na czele starali się kontrolować przebieg wszystkich sytuacji i nawet w pozornie wydawało się gorących, nie tracili głowy. Słowem ŁKS mógł zaimponować niemal bezbłędnym wykonywaniem ustalonych założeń, których autorem byli K. Górski i jego asystent P. Kowalski.
Górnik wystąpił bez Lubańskiego (za to ŁKS z Lubańskim ani kuzynem, ani nawet krewnym p. Włodzimierza) i ten fakt miał na pewno decydujące znaczenie zarówno na przebiegu gry jak i końcowym wyniku. W przedniej linii tylko Banaś stanowił zagrożenie dla Tomaszewskiego. Debiutant Kaszel poza ambicją i walecznością niczym nie zaimponował, natomiast Szarmach nadal daleki jest do formy z jesieni ub. roku. Jeszcze gorzej działo się w drugiej linii obrońcy tytułu. Szołtysik po dłuższej pauzie stracił wiele ze swoich walorów a Wojtala tylko dobrej marki dwoma strzałami z dystansu przypomniał się widowni i chyba również trenerowi. Warto poddawać go częstym próbom. W obronie pewnie grali Gorgoń, który nie przegrał ani jednego pojedynku główkowego.
Zwycięzcy, poza wspomnianą już konsekwencją, mogli zaimponować wielką ambicją, walką o każdą piłkę, dobrą asekuracją we wszystkich liniach. Tomaszewski w pierwszej połowie daleki daleki od formy z Anglią, w drugiej ustabilizowany i pewny. Podobał się pomocnik Drozdowski, którego kandydaturę warto polecić trenerowi... Górskiemu, opiekunowi ŁKS i reprezentacji.
St. Penar, Sport nr 100 (3953), 11 czerwca 1973