10.10.1998 - RKS Radomsko - Górnik Zabrze 1:0
10 października 1998 (sobota), godzina 14:00 Puchar Polski 1998/99, 1/16 finału |
RKS Radomsko | 1:0 (0:0) | Górnik Zabrze | Radomsko, stadion RKS-u Sędzia: Henryk Pawiłowski (Rzeszów) Widzów: ok. 3 000 |
Połubiński 64 k | 1:0 | |||
Kłosiński, Nowak, Tomasiak | Brosz | |||
(1-4-4-2) Mariusz Jabłoński Marcin Nowak Artur Kowalski Artur Lamch Krzysztof Kłosiński Robert Rogan Andrzej Sermak (46 Albert Połubiński) Grzegorz Włoch Tomasz Kazimierowicz (Adam Sankiewicz) Krzysztof Kukulski Sebastian Tomasiak |
SKŁADY | (1-3-5-2) Mirosław Warzecha Jacek Wiśniewski Grzegorz Lekki Maciej Krzętowski Robert Kolasa Marcin Brosz (74 Patryk Rachwał) Adam Kompała Dariusz Dźwigała (64 Piotr Rocki) Łukasz Bartuś (70 Tomasz Sobczak) Daniel Gacek Piotr Gierczak | ||
Trener: Wiesław Pisarski | Trener: Jan Żurek |
Relacja
Sport
Górnik przyjechał do Radomska w bardzo silnym składzie: z... prezesem Płoskoniem, trenerami Oślizłą i Kowalskim, rzecznikiem prasowym Niesytą. Oficjele w loży honorowej nie zastąpią jednak piłkarzy na boisku, do tych zaś nie dotarło pewnie, że nie jest to mecz sparingowy. Górnik grał przez pełne 90 minut na stojąco, bez należytego zaangażowania i trudno to wytłumaczyć brakiem kilku podstawowych zawodników w składzie. Na ławce rezerwowych byli Bledzewski i Kosowski, którzy dzień wcześniej grali w reprezentacji olimpijskiej, zabrakło Kampki i Probierza, ale z tych, których oglądaliśmy w tym meczu debiutował w pierwszej drużynie Górnika tylko Łukasz Bartuś. O ile defensywa (poza niepewnym, nieskoncentrowanym bramkarzem) wypadła zadowalająco, to już druga linia zawiodła, a komentarzem do gry w ataku niech będzie fakt, że Górnik nie oddał ani jednego celnego strzału...
Przyjazd Górnika do Radomska był z drugiej strony szczególną motywacją dla zespołu miejscowego RKS. Gospodarze atakowali od pierwszych minut i z miejsca uzyskali przewagę. W 11 minucie Kukulski trafił z rzutu wolnego w poprzeczkę, co powinno stanowić dla zabrzan pierwsze poważne ostrzeżenie. Groźny był atak RKS, w którym bardzo podobał się Tomasiak, ofensywnie grali boczni obrońcy Lamch i Nowak, który również bardzo dobrze sobie radził z rozbijaniem kontr gości. Miejscowym brakowało jednak skuteczności, wykończenia akcji, które dobrze rozgrywali. Jeszcze przed przerwą można było powiedzieć, że to spotkanie rozstrzygnie jeden gol.
Tę jedyną bramkę zdobył RKS w 64 minucie z rzutu karnego. Wbiegającego na pole karne Tomasiaka sfaulował Lekki i gospodarze zarobili „jedenastkę”. Jak zwykle, ukarani czuli się pokrzywdzeni, były protesty, a trener Żurek powiedział nawet po meczu, że sędzia dał gospodarzom prezent. Nie miał racji, a ponadto marne to usprawiedliwienie przegranej, bo przecież napisaliśmy już wcześniej, że Górnik nie strzelił celnie ani razu, a przecież bezbramkowym remisem w rozgrywkach pucharowych awansować się nie da.
Wbrew oczekiwaniom stracony gol wcale nie obudził górników. RKS kontrolował sytuację do końca i chociaż zabrzanie opanowali wreszcie w końcówce środek pola, była to przewaga pozorna, wynikająca raczej z taktyki RKS niż braku sił piłkarzy tego zespołu. Dopiero w ostatnich minutach raz czy dwa zrobiło się pod bramką gospodarzy trochę nerwowo, ale o czym tu mówić, skoro po przerwie Warzecha interweniować musiał 12 razy, a Jabłoński tylko czterokrotnie.
P.M., Sport nr 198 z 12 października 1998r.