10.11.1957 - Lech Poznań - Górnik Zabrze 1:4
10 listopada 1957 1.liga 1957, 21. kolejka |
Lech Poznań | 1:4 (1:3) | Górnik Zabrze | Poznań, stadion Warty Sędzia: Marian Koczner (Gdańsk) Widzów: 14 000 |
Miętkiewicz 16 |
0:1 1:1 1:2 1:3 1:4 |
Lentner 6 Pol 27 Pol 44 Pol 80 | ||
(1-3-2-5) Henryk Skromny Władysław Sobkowiak Zygfryd Słoma Henryk Pietrzak Jan Kaczmarek Henryk Wróbel Florian Wojciechowski Zygmunt Maciejak Janusz Gogolewski Teodor Anioła Jerzy Miętkiewicz |
SKŁADY | Józef Kaczmarczyk Antoni Franosz Stefan Florenski Henryk Hajduk Ginter Gawlik Marian Olejnik Ernest Pol Edward Jankowski Manfred Fojcik Edmund Kowal Roman Lentner | ||
Trener: Wilhelm Lugr | Trener: Zoltán Opata |
Relacja
Przegląd Sportowy
Górnicy coraz bliżej mistrzowskiego tronu. Kapitanie! Uwaga na Pola!
Najwierniejsi kibica Górnika Zabrze, którzy przybyli do Poznania pięcioma autokarami, nie zawiedli się na swoich pupilach i zaśpiewali im po ostatnim gwizdku sędziego „Sto lat”.
Górnicy wygrali zasłużenie, będąc w przekroju piłkarzami, lepiej wyszkolonymi, umiejącymi, gdy zajdzie potrzeba, dobrze grać w piłkę nożną. Ich zwody ciałem, zmiany pozycji były wysokiej klasy, w obronie grali twardo i nieustępliwie
A Lech? Grał niewątpliwie z dużą ambicją i ofiarnością i może przegrał za wysoko, ale za to już wina napastników gospodarzy, którzy nie umieli wykorzystać wielu dogodnych sytuacji. Z drugiej strony Lech rozegrał spotkanie źle taktycznie w I połowie. Od chwili bowiem zdobycia przez Górnika drugiej bramki, gospodarze, zamiast dalej grać ofensywnie, niepotrzebnie wzmocnili swą defensywę. W tej sytuacji ładne zagrania Anioły z Gogolewskim nie mogły przynieść efektu bramkowego, gdyż w ataku zawsze zabrakło dalszych napastników, którzy byliby skutecznymi wykonawcami ich podań. Obok Anioły i Gogolewskiego na dobrą notę zasłużyli obrońcy Lecha z Sobkowiakiem i Słomą na czele. W II części meczu, kiedy przez 20 minut trwała ofensywa Lecha, obrońcy Górnika napracowali się rzetelnie nim uwolnili się z ciągłych ataków miejscowych. W defensywie Górnika bytował przede wszystkim Florencki na stoperze i lewy obrońca Hajduk. Mieli oni może o tyle ułatwione zadanie że gospodarze zbyt długo zwlekali z oddawaniem strzału, pozwalając gościom likwidować niebezpiecznie akcje.
Kwintet ofensywny grał częściowo dobrze, powrót Pohla był bardzo udany. Obok ładnych zagrać z Jankowskim, kandydat na reprezentacyjne skrzydło, wyróżnił się skutecznymi strzałami, zapisując na swoje konto kolejne trzy bramki. Jego partner Jankowski był motorem wszystkich akcji zaczepnych do przerw, przekazując w II części meczu funkcję te lotnemu Fojcikowi. Słabiej natomiast wypadła lewa strona Górnika. Lentner wolał raczej nie wchodzić w kolizję z Sobkowiakiem, dlatego też najchętniej uciekał do środka, gdzie mył mało produktywny. Koal wypadł tym razem słabiej. Gorzej też grania linią pomocy, a przede wszystkim Gawlik, który jakby wykazywał pewien przesyt piłką. Poza pierwszymi minutami oraz pod koniec meczu, nasz reprezentant był mało widoczny.
Pierwsze minuty spotkania były dość nerwowe, w tym okresie górnicy zdobyli niespodziewanie prowadzenie. Skromny wyszedł do centry Pohla dość niepewnie, minął się z piłką, którą Lentnerem wcale niegroźnym strzałem, posłał do pustej bramki 1:0.
W 16 min. Gry Lech ruszył do ataku i minutę później wyrównał przez nieobstawionego Miętkiewicza 1:1. Odtąd następuje kilkuminutowy dobry okres gry Lechia, ale strzały jego napastników mijają się z celem.
Górnicy powoli otrząsają się z przewagi miejscowych i w 27 min. Po ładnej akcji Pohl ostrym strzałem zdobywa prowadzenie 2:1. W 2 min. Później znowu piękne zagranie trójki ataku gości, lecz Jankowski z 3 m strzela obok słupka.
Z kolei następuje atak Poznania. Anioła błyskawicznie przedłuża strzał Maciejaka, lecz piłka szybuje nad poprzeczkę. Ataki górników stają się tymczasem coraz bardziej niebezpiecznie i na minutę przed przerwą Fojcik przebija się prawdą stroną, lekko centruje, a Pohl dokonuje reszt 3:1. Po zmianie stron gra straciła nieco na szybkości. Górnicy mając zapewnione zwycięstwo wyraźnie zwolnili, dopuszczając coraz bardziej miejscowych do głosu. Lech miał w tym okresie wyraźną przewagę, w której nie umieli wykorzystać cyfrowo jego napastnicy. Strzały Gogolewskiego, Kaczmarka i Anioły albo mijały się z celem, albo padały łupem Kaczmarka.
Po przeszło 20 minutowej przewadze do głosu zaczęli dochodzić znowu górnicy i w 80 min. Pohl ustalił wynik spotkania 4:1.
E. Olachowski, Przegląd Sportowy nr 75, 24 czerwca 1956
Linki zewnętrzne
- Przegląd Sportowy nr 174 (1462) (djvu)]