10.11.1963 - Górnik Zabrze - Stal Rzeszów 3:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
10 listopada 1963
1. liga 1963/64, 12. kolejka
Górnik Zabrze 3:0 (1:0) Stal Rzeszów Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Kasprzak
Widzów: 10 000
Herb.gif HerbStalRzeszow.gif
Lubański 20
Lentner 59
Lubański 78
1:0
2:0
3:0
Hubert Kostka (81. Bernard Kobzik)
Waldemar Słomiany
Stanisław Oślizło
Norbert Gwosdek
Stefan Florenski
Jan Kowalski
Joachim Czok
Jerzy Musiałek (Karol Kapciński)
Włodzimierz Lubański
Ernest Pol
Roman Lentner
SKŁADY Majcher
Janiak
Szałacha
Skiba (Gnida)
Kohut
Winiarski
Matysiak
Krupa
Marciniak
Poświat
Stawarz
Trener: Ewald Cebula, Feliks Karolek, Hubert Skolik

Relacja

Sport

Hasło „Dukla” uskrzydliło zabrzan

Zabrzanie zagarnęli pewnie punkty w spotkaniu ze Stalą, ale oczywiście nie wynik, lecz postawa górników znajdowała się przez 90 minut pod lupą trenerów, kierownictwa klubu i kibiców. O punkty gospodarze byli spokojni. Kiedy Lubański wykorzystał sprytne zagranie Pola i zaskoczył Majchra, zaś atak stalowców nie przejawiał zwykłej bojowości – niespodzianka była wykluczona. Nie przejmowano się więc zbytnio, gdy w 39 minucie arbiter nie uznał bramki zdobytej przez Musiałka.

Mnożyły się bowiem pozycje, stuprocentowe okazje, z których lada moment powinny paść następne gole. To, że piłka nie znajdowała drogi do siatki, zapisać należy na karb źle wyregulowanych celowników gospodarzy i dobrej formy bramkarza Stali. W 59 minucie Lentner znalazł wreszcie sposób na Majchra. I znów Ernest był współautorem tego gola. Trzecia bramka stanowiła już tzw. formalność. O tym, że Lubański strzelił jeszcze w słupek i poprzeczkę, a Czok nie wykorzystał pozycji sam na sam z goalkeeperem gości – wspominam tylko z obowiązku. Mecz został rozstrzygnięty, górnicy zdobyli dwa punkty. Czy zdobyli również zaufanie kibiców przed pojedynkiem z mistrzem CSRS?

Oglądaliśmy cztery ostatnie mecze obrońcy tytułu. Ten ze Stalą nie był tak interesujący, jak np. z Polonią czy Szombierkami, ale musi być wyżej sklasyfikowany od środowego „spektaklu” z Wisłą. Duża w tym wina rzeszowian, którzy, „wypompowani” dramatyczną walką z Legią, tym razem przypominali rozhartowaną stal. Na ich tle wyższość jedenastki Pola nie podlegała dyskusji. Goście tylko w okresach ulgowej gry zabrzan nawiązywali wyrównaną walkę.

Jak w tej sytuacji ocenić formę Górnika? W skrócie można powiedzieć – nie jest źle. W doskonałej formie utrzymuje się Pol. Wczoraj znów był dyrygentem, jakich nieczęsto oglądamy na boiskach. Niby wolny, niby nie angażował się w ostre starcia, ale kiedy znalazł się w posiadaniu piłki, defensywa Stali traciła głowę. Obrońcy nie wiedzieli, kogo w tym momencie mają kryć. Musiałka, Lubańskiego, Czoka czy Lentnera? Ernest wybierał zawsze najlepiej ustawionego. Szczególnymi względami cieszyli się jednak Lubański i Czok. Junior wykorzystał dwie idealne piłki, Czok nie potrafił zamienić „uliczek” na bramki. Ernest grał o jedną „oktawę” niżej niż z Wisłą. Tym razem zrezygnował z wypróbowania swojego „CKM-u” i pracował dla młodszych kolegów.

Lubański miał sporo dobrych momentów. Specjalnie nie polował na bramki. Uwzględniał również partnerów. Lentner grał tak, że ambitny Janiak nie mógł znaleźć lekarstwa na poskromienie górniczej błyskawicy.

Na prawym łączniku do przerwy grał Musiałek. Trener Cebula chciał sprawdzić przydatność rekonwalescenta na środowy mecz. Egzamin wypadł więcej niż poprawnie. Musiałek wniósł sporo ożywienia na prawej stronie, z czego najwięcej skorzystał Czok. W drugiej połowie, nie chcąc eksploatować jego sił, pozycję łącznika obsadzono… Kapcińskim.

„Florek” tym razem grał z numerem 5. Przewyższał swojego partnera z lewej strony, pracował bez wytchnienia. Chodził za atakiem, cofał się do tyłu kiedy Marciniak i Poświat kontratakowali. Niewiele też brakowało, a wpisałby się na listę zdobywców bramek. Podobnie zresztą jak i Oslizło, który bardzo często szukał kontaktu z piłką aż na przedpolu Majchra. Do strzeżenia Matysiaka wyznaczono Gwozdka. Wywiązał się z tego zadania bez zarzutu. Prawoskrzydłowy rzeszowian dysponuje przecież odpowiednim przyspieszeniem, a jednak wszystkie jego ucieczki były likwidowane w porę. O wiele trudniejsze zadanie miał Słomiany ze Stawarzem. Prawy obrońca Górnika nie znajduje się w najlepszej formie: popełnia często błędy, które później musi poprawiać Oslizło lub Kowalski. Kostka dwukrotnie zagrodził drogę Marciniakowi i Poświatowi w momencie, kiedy znajdowali się na wolnym polu.

„Goście mimo woli” w niczym nie przypominali zespołu, który przed tygodniem znajdował się o krok od niespodzianki w stolicy. Napastnicy grali tak, jakby z góry zakładali, że Oslizły nie można przejść. Stosunkowo najlepiej jeszcze spisywali się w ataku Stawarz i Marciniak. Po przerwie pracował również Poświat. Pierwszą „gwiazdą” był bramkarz Majcher, który zlikwidował wiele akcji i wyłapał kilka ostrych strzałów.

Od umiejętności zabrzan, a nawet stalowców, arbitrów dzieliły co najmniej trzy długości. Trójka sędziowska miała poważne kłopoty nawet z „wytypowaniem” drużyny, której należy przyznać rzut z autu.

SP, Sport nr (136) z dnia (11 listopada 1963)