10.11.1988 - Real Madryt - Górnik Zabrze 3:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
10 listopada 1988 (czwartek), godzina 21:00
PEMK 1988/89, rewanż 1/8 finału
Real Madryt 3:2 (1:1) Górnik Zabrze Madryt, Santiago Bernabéu
Sędzia: Joseph Worrall (Anglia)
Widzów: ok. 50 000
HerbRealMadryt.gif Herb.gif
Sánchez 27


Butragueño 77
Sánchez 84
1:0
1:1
1:2
2:2
3:2

Jegor 42
Baran 54
Yellow card.gif Warzycha 73
(1-4-4-2)
Paco Buyo
Jesus Solana
Miguel Tendillo
Manuel Sanchís
Gutíerrez Esteban
Martín Vázquez (67 Francisco Llorente)
Bernd Schuster
Míchel
Rafael Gordillo
Hugo Sánchez
Emilio Butragueño (84 Julio Llorente Gento)
SKŁADY (1-4-4-2)
Józef Wandzik
Jacek Grembocki
Józef Dankowski
Marek Piotrowicz
Robert Grzanka (81 Krzysztof Zagórski)
Robert Warzycha
Piotr Rzepka
Ryszard Komornicki
Piotr Jegor
Krzysztof Baran (77 Waldemar Kamiński)
Jan Urban
Trener: Leo Beenhakker Trener: Marcin Bochynek

Dodatkowe informacje

  • Według innego źródła widzów 37 500.
  • Według różnych źródeł obie zmiany w Górniku nastąpiły w 81. minucie a nawet w 77. minucie (Zagórski za Grzankę) i 70. minucie (Kamiński za Barana).

Relacja

Sport

Nie ma mocnych na Real: Lęk zostawić w szatni

Real Madryt pokonał w Chorzowie Górnika Zabrze. I w końcowym rozrachunku dwumeczu Górnika z Realem szybko zostanie zapomniane, iż 26 października zabrzanie mogli parokrotnie umieścić piłkę w siatce bramki strzeżonej przez Buya. Tak czy inaczej chcemy wierzyć, że w rewanżu Górnik nie ograniczy się na Santiago Bernabeu do roli worka treningowego. Czasami nie mniej istotne od przegranej jest to - w jaki sposób dochodzi do porażki.

Rywale zabrzańskego Górnika rozgromili Celtę Vigo 4-1 (3-1), a najsugestywniejszym komentarzem do postawy graczy Realu jest jedno zdanie z wypowiedzi trenera Leo Beenhakkera. "Nareszcie - stwierdził - zobaczyłem drużynę z poprzedniego sezonu". Gwoli przypomnienia dodam, że w poprzednich rozgrywkach Real wręcz zdeklasował konkurentów, sięgając po mistrzowski tytuł.

O losach meczu przesądziło praktycznie premierowe pół godziny. Na bramki Martina Vazqueza (1 min.) i Gordillo (18 min.), goście odpowiedzieli golem Brazylijczyka Amarildo (31 min.), lecz w rewanżu Sanchez (31 min.) podwyższył rezultat na 3-1. Wynik ustalił w 64 min. Sanchis.

Natomiast poniedziałkowa prasa w Hiszpanii skrzętnie odnotowała wygraną Górnika z Legią.

Paweł Kulka

Królewski spokój w Madrycie

Po pięciu godzinach podróży samolotem (śródlądowanie w Pradze) piłkarze Górnika Zabrze oraz towarzyszące im osoby zobaczyły Madryt. Ciepło i... spokojnie. Oto pierwsze wrażenia. Nie czuje się jeszcze przedmeczowej gorączki. Tym bardziej, że przecież spotkanie Realu z Górnikiem zostanie rozegrane w czwartek o 21. Póki co kibice nie rozprawiają o szansach Realu.

Ekipa z Zabrza zameldowała się w hotelu "Zurbano" we wtorek przed godziną 20. W środę o tej samej godzinie trener Marcin Bochynek zaplanował trening na stadionie Santiago Bernabeu. "Godzina w tę, czy w tę nie ma znaczenia" - powiedział szkoleniowiec Górnika - "a przynajmniej będę miał pewność, że kolację zjemy przed północą".

Środowe gazety w Madrycie rozpisują się przede wszystkim na temat wygranej z Celtą Vigo. Niedzielne spotkanie wygrane przez piłkarzy królewskiego klubu 4-1 nie tylko uspokoiło zespół Leo Beenhakkera, ale wręcz upewniło jego kierownictwo, że już są w ćwierćfinale. Przedmeczowe, skąpe co prawda komentarze, pełne są pewności siebie. A jak mówią zorientowani w madryckim sposobie "sprzedawania futbolu", wielką reklamę czwartkowego meczu robić się tu będzie właśnie w dniu meczu.

"Takie podejście do meczu z nami" - mówi Marcin Bochynek - "z jednej strony niepokoi, ale z drugiej strony cieszy. Wiadomo jak może się skończyć lekceważenie rywala. Mówiąc szczerze liczę na to, że gospodarze będą zbyt spokojni i zbyt pewni siebie. Wtedy jedno małe niepowodzenie, jeden udany strzał Barana, który mam nadzieję w Madrycie będzie chciał udowodnić, że potrafi strzelać bramki i karta może się odwrócić. Czy liczę na »przeskoczenie« tej przeszkody? Raczej na dobry występ Górnika. Chciałbym, żeby po zakończeniu czwartkowego meczu dziennikarze polscy i hiszpańscy zgodnie stwierdzili, iż polska drużyna zagrała z sercem i wolą walki. Najważniejsze żeby nie przestraszyć się nazwisk Realu. Nawet gdy wystąpi on już w najmocniejszym składzie z Michelem i Camacho, jeżeli nie damy się zgnieść w ciągu pierwszych dwudziestu minut, to możemy liczyć na kontrę".

Czy ta wymarzona kontra wyjdzie Górnikowi w czwartek? Trudno w tej chwili snuć tak optymistyczne prognozy choćby z tego powodu, że można zostać posądzonym o - delikatnie mówiąc - nadmiar sympatii dla Górnika. Ale z drugiej strony pamiętajmy, że zabrzanie reprezentować będą w Madrycie polską piłkę nożną...

Do meczu z Realem Górnik przystąpi w takim samym składzie, w jakim rozpoczął mecz w Chorzowie. Lewy obrońca Jegor - ma co prawda posiniaczoną nogę - ale nie powinno go to wyeliminować z gry.

Honorowe rozstanie z pucharami

Takiej postawy Górnika mało kto oczekiwał. Mistrz Polski po bramce Barana w 54 minucie mógł wyeliminować Real z Pucharu Europy, prowadził ze słynnym hiszpańskim klubem na Santiago Bernabeu. Do szczęścia zabrakło 13 minut. Dwie akcje Michela przyniosły gole Butragueno i Sancheza, więc jednak - żegnaj PEMK! Hugo Sanchez miał pierwszą okazję do wykonania słynnego "koziołka" w 27 min., po błędzie Piotrowicza (30 sekund wcześniej Grembocki o mało nie pokonał Buyo, który przed przerwą jeszcze dwukrotnie ratował Real). Zaskakujący strzał Jegora doprowadził do wyrównania, trafienie Barana na dobre uciszyło kilkudziesięciotysięczną widownię. Szkoda mniej udanej końcówki, pechowego 0-1 w Chorzowie. W sumie jednak - honorowe pożegnanie Górnika z pucharami.

Real mógł spaść z tronu

Czytając relacje i komentarze po pucharowym meczu hiszpańsko-polskim można by dojść do wniosku, że to nie Real awansował do ćwierćfinału PEMK a Górnik. Miejscowe gazety, które po losowaniu bardzo wstrzemięźliwie oceniały umiejętności i możliwości polskiego zespołu, teraz nie szczędziły mu komplementów i słów uznania. Oto kilka opinii dotyczących heroicznego boju Górnika Zabrze z Realem Madryt w czwartkowy wieczór.

"Przez 23 minuty" - pisze "ABC" - "polski zespół był w ćwierćfinale Pucharu Europy. Jednak górniczy legion raz jeszcze został zatrzymany przez Buyo. Polacy obnażyli jednak ewidentne braki Realu w obronie i organizacji gry w środku pola. Wynik meczu w beznadziejnej dla gospodarzy sytuacji uratował Paco Llorente, a właściwie jego szybkość. Oba zespoły stworzyły wspaniałe widowisko a pary: Esteban - Baran, Solana - Urban, Schuster - Piotrowicz, Grembocki - Butragueno upodobniły nieco mecz do partii szachów". Sprawozdawca podkreśla, iż po wyniku 1-0 ze Stadionu Śląskiego Real przystąpił do gry jakby ospały, chwali polskiego trenera za znakomite taktyczne rozwiązanie spotkania, a o bramce Jegora pisze, iż "widuje się takie raz na pół roku".

"Real awansował ale... najadł się strachu" - tytułuje sprawozdanie największy sportowy dziennik Hiszpanii "AS", a na drugiej kolumnie obrazowo zauważa, że "Real spocił się aż do krwi". O Górniku pisze, że jako rywal okazał się wielkim zespołem. "Zwycięstwo w Polsce uśpiło" - czytamy - "czujność Realu, który nie docenił olbrzymiego niebezpieczeństwa grożącego ze strony bardzo zdyscyplinowanego Górnika. Zabrzanie zaprzepaścili kilka doskonałych okazji na dalsze bramki. Baran strzelił jednego gola, mógł ich zdobyć 3. Fantastycznym strzałem popisał się Jegor, perfekcyjne wejścia prawą stroną zademonstrował Grembocki". "Górnik miał Real w linach" - dodaje "AS".

Gazeta przynosi wypowiedź trenera Leo Beenhakkera twierdzącego: "Jeszcze raz okazało się, że w piłce nożnej nie istnieje słowo łatwo, nie ma też łatwych przeciwników". "W tym meczu wszystko było możliwe" - skomentował prezes Realu, Ramon Mendoza.

"Najlepsza polska drużyna" - ocenia renomowany "El Pais" - "przez 23 minuty eliminowała Real. Zmusiła ona Hiszpanów do sięgnięcia po cały arsenał umiejętności w grze ofensywnej, a chyba i to by nie pomogło gdyby nie natchnione wejście na boisko Paco Llorente. Właśnie Llorente i Michel rozbili w końcówce nadzieje Polaków. Nikt nie potrafił zatrzymać wspaniałych rajdów Grembockiego, który o palmę pierwszeństwa na boisku walczył z Michelem. Dopiero w ostatniej chwili Michel zdołał udowodnić, że na razie jest jeszcze minimalnie lepszy. A ile razy ratował zespół w beznadziejnych sytuacjach Buyo? Jakim cudem obronił strzały Barana i Rzepki? Kiedyś Argentyńczyk Morete wygłosił historyczną już maksymę, że »Madryt ma za sobą nawet Boga«. Mieliśmy tego potwierdzenie w czwartkowy wieczór".

"Od radosnego poloneza do żałobnej sonaty Chopina" - napisał "Diario 16" komentując dwumecz hiszpańsko-polski. Dziennikarz zauważa, że Cruyff może podziękować za poznański wynik tureckiemu sędziemu, zaś Beenhakker... Baranowi, który chyba chciał więcej razy pokonać Buyo.

I na zakończenie osobista refleksja. Miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu prezydenta Realu z kierownictwem Górnika. Ramon Mendoza bardzo serdecznie dziękował za sportową atmosferę rywalizacji, gościnne przyjęcie w Polsce, wspaniałe menu, za kontakt z ludźmi kochającymi futbol, za zorganizowanie wycieczki do Oświęcimia, wstrząsającej i pouczającej. Podkreślił też, iż pragnąłby, aby więzy z takim klubem, jak Górnik Zabrze zostały podtrzymane, co nie bez satysfakcji przekazuję.

Jeszcze o 2-3 w Hiszpanii: Mistrz Polski o krok od sukcesu

Do Madrytu piłkarze Górnika Zabrze jechali w roli outsidera. Przynajmniej taka była większość prognoz. Tymczasem na Estadio Santiago Bernabeu mistrzowie Polski udowodnili, że można nawiązać równorzędną walkę z owianym legendą Realem.

Od pierwszego gwizdka sędziego zabrzanie poszli na wymianę ciosów z gospodarzami, odpowiadając atakiem na każdy atak Realu. I to właśnie piłkarze z Zabrza stworzyli pierwsi stuprocentową sytuację do zdobycia gola. Jacek Grembocki odważnie przedarł się przez szyki obronne Realu, wymanewrował trzech jego defensorów i "obsłużył" Krzysztofa Barana. Napastnik Górnika miał do bramki nie więcej niż pięć metrów i... dokładnie skopiował sytuację ze Stadionu Śląskiego. Uszczęśliwiony bramkarz Buyo chwycił błyskawicznie piłkę i dalekim wyrzutem ręką przekazał ją Michelowi. Pomocnik Realu nie namyślając się długo uruchomił Martina Vasqueza. Nastąpiło mocne dośrodkowanie na przedpole bramki Wandzika, błąd Marka Piotrowicza i Hugo Sanchez prawą nogą umieścił piłkę w siatce. Gol ten dodał skrzydeł gospodarzom, którzy stworzyli jeszcze dwie wyśmienite sytuacje do zdobycia gola i podwyższenia rezultatu. Ale bardzo dobrze dysponowany Józef Wandzik wygrał pojedynki sam na sam z Butragueno i Michelem. Wszystko więc wskazywało na to, że Real opanował już sytuację i dyktuje warunki gry. Nic bardziej błędnego!

Na cztery minuty przed gwizdkiem na przerwę Piotr Jegor strzałem z 25 metrów zaskoczył Buyo. Konsternacja na trybunach i na ławce rezerwowych. Ale na tym nie kończą się emocje tego meczu - najciekawsze momenty miały dopiero nadejść.

Druga odsłona spotkania zaczęła się od falowych ataków Realu, który pragnął rozstrzygnąć losy awansu już we wstępnej fazie następnych trzech kwadransów. Ale Hiszpanów czekał zimny prysznic. Piotr Rzepka wywalczył piłkę w środkowej strefie boiska, podał na prawą stronę do Grembockiego. Ten niczym rasowy skrzydłowy podciągnął na wysokość pola karnego Realu i ostro zacentrował. Rozpaczliwa interwencja Tendillo i Sanchisa nie zdała się na nic, obaj nie zdołali sięgnąć piłki głową. Trafiła ona natomiast pod nogi Krzysztofa Barana, który tym razem z kilku metrów pokonał Buyo. Czyżby sensacja?

Przez dwadzieścia minut wydaje się, że tak. Podenerwowany Leo Beenhakker wpuszcza na boisko Francisco Llorente. Ale obraz gry nie uległ zmianie - polscy obrońcy umiejętnie rozbijają ataki Hiszpanów, a gdy oni zostają wyprowadzeni w pole, na posterunku jest zawsze czujny Józef Wandzik.

Na trzynaście minut przed zakończeniem spotkania na indywidualną akcję zdecydował się Michel. Przedryblował kilku graczy Górnika i wyłożył piłkę Emilio Butragueno, który dopełnił formalności. Akcję Michela skopiował kilka minut później Francisco Llorente, który "zakręcił" Józefem Dankowskim i podał do Hugo Sancheza. Ten "położył" Wandzika na ziemi i strzałem w krótki róg zdobył zwycięskiego gola dla Realu.

Tak trzymać!

Mimo porażki w Madrycie mistrzowie Polski zebrali sporo zasłużonych pochwał. Po wynikach losowania niewielu dawało zabrzanom szanse na nawiązanie równorzędnej walki z teamem Leo Beenhakkera. Tymczasem boiskowa rzeczywistość przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Górnik nie tylko był równorzędnym partnerem dla utytułowanego rywala, ale mógł nawet wyjść zwycięsko z tej konfrontacji! Brzmi to może trochę jak herezja, ale gdyby w Chorzowie...

Faktem jest, że w konfrontacji z klasowym przeciwnikiem zabrzanie wznieśli się na wyżyny swoich aktualnych możliwości. Wykazali przy tym olbrzymią wolę walki, ambicję, co w połączeniu z umiejętnościami piłkarskimi dało tak wspaniały efekt. Można oczywiście żałować, że zabrzanom nie udało się sprawić supersensacji. Tym niemniej mistrzom Polski należą się słowa uznania za postawę w dwumeczu z Realem. Obowiązujące hasło na najbliższą przyszłość powinno brzmieć: tak trzymać!

Oczywiście w grze Górnika było jeszcze sporo usterek i niedociągnięć, co doświadczeni przeciwnicy potrafili bezlitośnie wykorzystać. Ale nie zmienia to generalnej oceny postawy zabrzan, którzy na wysokie oceny bezwzględnie zasłużyli.

Ekipa Górnika Zabrze miała powrócić do kraju w piątek w południe. Awaria samolotu zatrzymała jednak ich na dłużej w Madrycie tak, że powrót opóźnił się o ponad 12 godzin. Mimo zmęczenia wiceprezes Górnika Zabrze Bolesław Jondro podzielił się wrażeniami z pobytu w stolicy Hiszpanii: - Straciliśmy nie tylko sporo czasu, ale również i nerwów. Zmagania piłkarzy obu drużyn, a potem godziny rozpamiętywania szansy, jaka była przed Górnikiem, mocno nadszarpnęły nasz system nerwowy. To co się działo na stadionie w Madrycie było czymś niepowtarzalnym, wspaniałym. Docenili to kibice, którzy pożegnali nas oklaskami przy otwartej kurtynie.

Wypowiedzi po meczu:

Jacek Grembocki: - Z pewnością chcieliśmy ten mecz wygrać, ale przecież Real to renomowana firma. Po utracie drugiego gola jego piłkarze rzucili się do szaleńczych ataków i wypracowali sobie kilka sytuacji do zdobycia gola. Grało się bardzo ciężko, a te dwadzieścia minut, kiedy byliśmy w ćwierćfinale, ciągnęło się prawie jak trzy kwadranse. Trochę szkoda, że Krzysiek nie wykorzystał sytuacji, ale przecież bramkarz też został wstawiony między słupki nie bez przyczyny. Stadion Santiago Bernabeu nas zafascynował i chcielibyśmy tam jeszcze raz wystąpić. Publiczność była wspaniała, choć na trybunach nie było kompletu widzów. Przy wyjeździe ze stadionu kibice żegnali nas oklaskami, a przed hotelem powitała nas grupa Polaków.

Piotr Jegor: - Może zbyt szybko uwierzyliśmy w awans do następnej rundy? A może po prostu zabrakło nam wiary w końcowy sukces. Ja nie potrafię tego wytłumaczyć, że straciliśmy dwa gole w odstępie kilku minut. Estadio Santiago Bernabeu - trudno to opisać, trzeba tam być i zobaczyć wszystko. Na pewno długo pozostanie on w mojej pamięci. Co do gola, był to mój pierwszy strzelony dla Górnika Zabrze, mam nadzieję, że nie ostatni. Rzeczywiście, była to najpiękniejsza bramka, jaką udało mi się strzelić. Po cichu jednak liczę, że w przyszłości uda mi się powtórzyć ten wyczyn. Na pewno ten gol to nie był przypadek, po prostu mam dość silne uderzenie z obu nóg.

Sport: nr 219, 9 listopada 1988; nr 220, 10 listopada 1988; nr 221, 11 listopada 1988; nr 222, 14 listopada 1988; nr 223, 15 listopada 1988