11.05.1988 - Górnik Zabrze - Jagiellonia Białystok 2:3
11 maja 1988 (środa), godzina 18:00 1. liga 1987/88, 25. kolejka |
Górnik Zabrze | 2:3 (1:1) | Jagiellonia Białystok | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Janusz Eksztajn (Warszawa) Widzów: ok. 8 000 |
Urban 35 Komornicki 64 |
0:1 1:1 1:2 2:2 2:3 |
J. Bayer 13 Czykier 59 g Lisowski 84 | ||
(1-4-4-2) Józef Wandzik Jacek Grembocki Werner Leśnik Joachim Klemenz Marek Piotrowicz Marek Majka Ryszard Komornicki Robert Warzycha Jan Urban Ryszard Cyroń Krzysztof Baran |
SKŁADY | (1-4-4-2) Mirosław Sowiński Jarosław Bartnowski Mariusz Lisowski Andrzej Kulesza Andrzej Ambrożej Wiesław Romaniuk Henryk Mojsa (48 Janusz Szugzda) Dariusz Czykier Dariusz Bayer Jacek Bayer Jerzy Leszczyk (77 Mirosław Car) | ||
Trener: Marcin Bochynek | Trener: Mirosław Mojsiuszko |
Relacja
Sport
Supersensacja
Kibice Górnika długo będą pamiętać wizytę Jagielonii na stadionie przy ulicy Roosevelta. W tak ważnym dla lidera tabeli momencie, gdy topnieje w oczach przewaga nad Legią, gospodarze przegrali z kretesem... Białostocczanie dokonali sztuki, która nie powiodła się nawet drużynie Andrzeja Strejlaua w półfinale Pucharu Polski: zwyciężyli po pięknej walce 3-2!
Trzeba było widzieć po zakończeniu spotkania te okrzyki radości w szatni, nieukrywaną spontaniczną radość. A jest się z czego cieszyć. Jagiellonia zdobyła dwa punkty zasłużenie, mimo tak zwanej wizualnej przewagi górników. Nie będzie nawet przesadą stwierdzenie, że podopieczni trenera Mirosława Mojsiuszki udzielili utytułowanemu przeciwnikowi lekcji efektownego i skutecznego futbolu. Inna sprawa, że prawdopodobnie jeszcze kilka miesięcy temu byłoby to niemożliwe, ale to już nie jest „winą” ambitnej drużyny z Białegostoku.
Wprawdzie spadek formy zabrzan nie jest dla nikogo tajemnicą, lecz kto mógł przypuszczać, ze w środę Górnik straci dwa, wydawałoby się pewne punkty. W dodatku niemal przez cały mecz stroną, która starała się uratować przynajmniej punkt byli właśnie gospodarze! Już w 13 minucie na tablicy wyników pojawił się rezultat 0-1, po najbardziej efektownej akcji dnia. Henryk Mojsa rewelacyjnym podaniem zaskoczył obronę rywali, ale nie zaskoczył Jacka Bayera, który błyskawicznie doszedł do piłki i z pierwszego uderzenia, z 20 metrów strzelił (w stylu Bońka finałów MŚ w Hiszpanii) praktycznie nie do obrony.
Gospodarze ponaglani okrzykami „obudźcie się” potrzebowali 22 minut, żeby zrewanżować się bramką (Cyroń do Urbana – rykoszet – gol). Potem dwukrotnie Mirosław Sowiński wygrał pojedynek z Urbanem i Majką (doskonały wolej) i wszystko zdawało się wskazywać, że jednak faworyci postawią na swoim.
Tymczasem po przerwie „Żubry” znowu zaczęły próbować szczęścia. Kilkakrotnie Czykier, Leszczyk i obaj Bayerowie dali się we znaki Wandzikowi, aż wreszcie w 59 minucie ponownie objęli prowadzenie za sprawą Dariusza Czykiera (precyzyjna „główka”).
Zabrzanie, mimo iż szło im „jak po grudzie” jeszcze raz zerwali się do ataku: Cyroń dostrzegł w zamieszaniu na polu karnym Komornickiego, który z determinacją wepchnął piłkę do siatki.
Ostatnie słowo należało do gości. Nie dali się zepchnąć do rozpaczliwej obrony, poczekali na dogodny moment i na 6 minut przed końcem wykorzystali niezdecydowanie pary Majka – Klemenz. Kropkę nad „i” postawił Mariusz Lisowski i po chwili nie mógł się wyrwać z uścisków kolegów z drużyny.
Zabrzanie schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami. Znowu zagrali słabo. Trudno ich czymkolwiek usprawiedliwić. Co będzie dalej?
Adam Barteczko, Sport nr 93 (7743), 12 maja 1988