11.09.1974 - Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław 2:2
11 września 1974 (środa) 1. liga 1974/75, 3. kolejka |
Górnik Zabrze | 2:2 (1:1) | Śląsk Wrocław | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Aleksander Suchanek (Kraków) Widzów: 12 000 |
Deja 9 Gorgoń 83 k |
1:0 1:1 2:1 2:2 |
Kwiatkowski 12 I. Garłowski 86 | ||
(1-4-3-3) Andrzej Fischer Joachim Gorzawski Jerzy Gorgoń Henryk Wieczorek Jan Kisiel Lucjan Kwaśny Alojzy Deja Józef Kurzeja Ireneusz Lazurowicz (46 Herbert Kaszel) Stanisław Gzil Andrzej Szarmach |
SKŁADY | Zygmunt Kalinowski Mieczysław Kopycki Werner Peterek Tadeusz Rachwalski Franciszek Gołkowski Tadeusz Wanat Zbigniew Malinowski (64 Zygmunt Garłowski) Jan Erlich Ireneusz Garłowski Józef Kwiatkowski Janusz Sybis | ||
Trener: Teodor Wieczorek |
Dodatkowe informacje
- Według innego źródła mecz obejrzało 22.000 widzów
Relacja
Sport
Emocjonująca końcówka w Zabrzu
ZABRZE. „Lepszy wróbel w garści, niż...” o tym właśnie myśleli wrocławianie w meczu z Górnikiem, kiedy po godzinie gry utrzymywał się wynik remisowy 1:1. Zamiast wykorzystać nie najlepszą dyspozycję zabrzan, mocno ich przycisnąć – piłkarze Śląska cofnęli się do defensywy, pragnąć uratować remis i niewiele brakowało, by za ten taktyczny błąd zapłacili porażką. W 83 min. szarżującego na bramkę Śląska Gzila sfaulował w obrębie „szesnastki” Peterek i p. Suchanek bez chwili wahania podyktował rzut karny. Gorgoń zmylił Kalinowskiego strzelając płasko w lewy róg i było 2:1 dla Górnika. Teraz dopiero wrocławianie ruszyli do kontrataku i w 86 min. po efektownej akcji zdobyli wyrównanie. Ostrego strzału Ireneusza Garłowskiego Fischer nie zdołał obronić. Wyciągnął piłkę zza linii, a dobitka Zygmunta Garłowskiego była już zbędna.
Zabrzanie rozpoczęli grę w wielkim stylu i już w 9 min. po pięknej kombinacji Kwaśnego z Lazurowiczem piłkę otrzymał Deja, który strzałem z woleja pokonał Kalinowskiego. Radość na widowni trwała zaledwie 3 minuty. I. Garłowski ograł Wieczorka oraz Gorgonia, następnie podał do Kwiatkowskiego, a ten zwodem minął Gorzawskiego i bez trudu pokonał Fischera. Była to efektowna akcja i słusznie zebrali za nią wrocławianie oklaski. W dwie minuty później Kurzeja popisał się ostrym strzałem w „okienko”, ale Kalinowski nie dał się zaskoczyć.
Od tego momentu nastąpił popis świetnie dysponowanego Kwiatkowskiego. W 22 min. strzelił ostro z ukosa trafiając w słupek, w 25 min. po kiksie Gorzawskiego, wrocławianin znalazł się sam na sam z Fischerem jednak minimalnie przeniósł, wreszcie w 27 min. zdecydował się na strzał mając przed sobą Kisiela i Gorgonia. Bramkarz zabrzan przepuścił piłkę pod brzuchem, ale na jego szczęście odbiła się ona od słupka. W następnej minucie kiks Wieczorka znowu wykorzystał Kwiatkowski, jednak tym razem Fischer był na posterunku.
Po przerwie przez kwadrans wrocławianie nadal atakowali, a niezmordowany Kwiatkowski kilkakrotnie niepokoił bramkarza zabrzan. Gdyby w kilku sytuacjach „środkowemu” Śląska dopisał łut szczęścia – Śląsk niechybnie wygrałby pojedynek z Górnikiem. Ale mimo remisu na brawa zasłużyli wrocławianie, a nie piłkarze Górnika. W obliczu pucharowego pojedynku z Partizanem forma zabrzan trochę niepokoi. Szczególne obawy budzi gra Fischera, a nade wszystko pary reprezentacyjnych stoperów: Gorgoń – Wieczorek. Czwarty reprezentant Górnika, Andrzej Szarmach starał się walczyć, ale nie wszystko mu się udawało, tym bardziej, że Gzil i Lazurowicz nie zawsze rozumieli jego intencje.
W końcówce wrocławianie nie wytrzymali nerwowo i Wanat, Erlich oraz Kwiatkowski zostali ukarani żółtymi kartkami. Nie zmienia to faktu, że wrocławska jedenastka w pełni zasłużyła na remis w Zabrzu, demonstrując futbol bardziej dojrzały, niż gospodarze.
Pojedynek Górnika ze Śląskiem pilnie obserwował trener Partizana – Mirko Damjanowić.
JAN FISZER, Sport nr 183 (4277) z dnia 12 września 1974