12.05.1957 - Wisła Kraków - Górnik Zabrze 1:1
12 maja 1957 (niedziela) 1. liga 1957, 5. kolejka |
Wisła Kraków | 1:1 (0:1) | Górnik Zabrze | Kraków Sędzia: Marian Handtke (Poznań) Widzów: 30 000 |
Budek 69 |
0:1 1:1 |
Lentner 26 | ||
Bronisław Leśniak Leszek Snopkowski Władysław Kawula Ryszard Budka Adam Michel Ryszard Jędrys Marian Machowski Antoni Rogoza Wiesław Gamaj Kazimierz Budek Marian Morek |
SKŁADY | Józef Machnik Stefan Florenski Antoni Franosz Henryk Hajduk Ginter Gawlik Marian Olejnik Henryk Czech Ernest Pol Edward Jankowski Edmund Kowal Roman Lentner | ||
Trener: Artur Woźniak | Trener: Zoltán Opata |
Relacja
Przegląd Sportowy
Potknięcie Machnika kosztowało zabrzan jeden punkt
Rozgrzana emocjami przedpołudniowego meczu Garbarnia - Naprzód publiczność rościła sobie nadzieje na dobre widowisko. Apetyt publiczności nie został jednak zaspokojony, gdyż Wisła nie wzniosła się na oczekiwany przez wszystkich poziom i przed dłuższy okres nie potrafiła przeciwstawić się rywalom. Dość powiedziane, że w trakcie pierwszych 15 minut trwało oblężenie bramki Leśnika przerywane nieskończoną ilością rzutów rożnych i niebezpiecznych sytuacji pod bramką Wisły.
W tym okresie czerwoni jakby nie istnieli na boisku, a każde wybicie piłki przez obrońców czy pomocników Wisły było... podaniem pod nogi przeciwnika. Interwencje Leśniaka, oczekującego w bramce na to, co się zaraz stanie, napawały lękiem kibiców drużyny krakowskiej. Na domiar złego Budek znalazłszy się w sytuacji sam na sam z Machnikiem strzelił w aut i jeszcze bardziej zdeprymował siebie, kolegów i tysiące kibiców.
Po pół godzinie gry sytuacja zmieniła się o tyle, że nastąpiło oblężenie bramki Wisły. Wtedy wyszła na jaw słaba forma skrzydłowych i napastników Wisły, a zwłaszcza Rogozy. Taka sytuacja trwała przez godzinę, tj. do 15 minuty po zmianie boisk. Nagle na boisku zdarzyło się coś, co poderwało Wisłę i tchnęło otuchę w serca jej sympatyków. Oto Budek strzelił ostro z jakiejś 20-metrowej odległości na bramkę Górnika, Machnik wystartował do piłki idącej wzdłuż bramki, lecz nagle się potknął, upadł a piłka odbiwszy się kozłem tuż przed linią bramkową, wpadła ponad leżącym bramkarzem do siatki.
Taki niespodziewany obrót sprawy uspokoił nerwy zawodników Wisły, dodał im bodźca do walki, toteż ostatnio pół godziny upłynęło pod znakiem wyrównanej i otwartej gry. Ale i w tym okresie uwidoczniła się bezwzględna wyższość techniczna górników, ich umiejętność inicjowania ataków z głebi pola, ich zdecydowana przewaga w pojedynkach na szybkość i rozum w grze. Na tym polu wyjątek stanowił Jankowski, który dał się złapać 30 razy na pozycji spalonej. Ten mankament obniża wartość Jankowskiego jako kierownika ataku, choć inne walory przemawiają na jego korzyść. Bez zarzutu - jeśli idzie o grę w polu - wypadli również pozostali wybrańcy Pohl i Lentner. Zarzucić im można by jedynie nadmierną skłonność do dryblingu i usiłowania wjechania z piłką do bramki. W pomocy Górnika największe zaufanie wzbudzał Olejnik, równie dobry w przetrzymywaniu ataków przeciwnika, jak i we wspieraniu własnego ataku.
Po meczu płk. Rejman stwierdził z zadowoleniem, że trójka napadu zabrskiego Górnika zademonstrowała grę uzasadniającą awans do druzyny reprezentacyjnej i postawił na pierwszym miejscu Lentnera, a na drugim Jankowskiego, a na trzecim Pohla. Z pozostałych zawodników wyróżnił Florenskiego i Kowola.
St. Habzda, Przegląd Sportowy nr 69, 13 maja 1957