12.05.2012 - Niezapomniane 5 minut Romana Straszyńskiego
W 85. minucie meczu towarzyskiego pomiędzy Slavią Ruda Śląska a Górnikiem Zabrze na boisku pojawił się Roman Straszyński, który swój występ wylicytował w urodzinowej aukcji encyklopedii WikiGórnik.
- Dla ścisłości, licytowała żona. Ja ją tylko zainspirowałem, aby taki właśnie prezent otrzymać od niej na urodziny, które miałem 27 kwietnia - wyjaśnia Roman Straszyński. - To jest spełnienie moich marzeń. Poza dwójką synów nie mogłem sobie bowiem wymarzyć od niej lepszego prezentu.
Dzięki żonie Katarzynie, pan Roman mógł w sobotę wsiąść do autokaru wspólnie z zawodnikami Górnika i udać się do Rudy Śląskiej na mecz towarzyski ze Slavią. Jak każdy zawodnik wziął później udział w rozgrzewce i wysłuchał przedmeczowej oprawy przeprowadzonej przez trenera Adama Nawałkę. - Zawodnicy i trenerzy przyjęli mnie bardzo pozytywnie, choć moja obecność w szatni pewnie była dla nich folklorem. To było jednak niesamowite móc z nimi być, posłuchać ich rozmów, żartów...
Zanim zwycięzca aukcji wszedł na boisko przygotowywał się do gry pod okiem trenera przygotowania fizycznego, Mariusza Szymkiewicza. - Nie było żadnej taryfy ulgowej. Pan Roman przygotowywał się tak, jak i pozostali zawodnicy. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu i ambicji wytrzymał jednak te obciążenia - mówił po meczu. - Muszę przyznać, że trochę się obawiałem, czy jeszcze będę miał siły wejść na boisko (śmiech), ale na szczęście dałem radę - cieszył się pan Roman.
W 85. minucie spotkania pan Roman zastąpił Michała Pazdana. - Ustalone zostało wcześniej w szatni, że wejdę na jakąś bezpieczną pozycję. Niektórzy śmiali się, że jesteśmy z Michałem Pazdanem do siebie nawet podobni. Tzn. z fryzury, bo postury już nie bardzo - śmiał się. W ciągu tych 5 minut Straszyński nie tylko zainicjował akcję, po której padła bramka Eimantasa Marozasa, ale także oddał niecelny strzał na bramkę. - To raczej było kopnięcie, a nie strzał. Trener i zawodnicy pogratulowali mi jednak po meczu, przez co rozpiera mnie teraz duma.
Zadowolona z postawy męża była również pani Katarzyna Straszyńska, która wspólnie z dwójką synów obserwowała spotkanie z okolicy ławki rezerwowych. - Bardzo się denerwowałam tym występem. Cieszę się niezmiernie, że spełniło się marzenie męża - mówiła po meczu. - Wcześniej mąż wylicytował m.in. kamień za mistrzostwo Polski w roku 1966. Wtedy się bowiem urodził i koniecznie chciał go mieć. Teraz stoi w domu na honorowym miejscu.
Co ciekawe, pan Roman kibicuje Górnikowi, mimo iż pochodzi z Warszawy. - Jako dziecko mieszkałem w centrum Warszawy, tuż obok stadionu Legii. Czemu więc Górnik? Po prostu. W szkole często obrywałem od starszych kolegów za tę sympatię go Górnika, ale nigdy tego klubu nie zdradziłem i nie zdradzę - zapewniał. - Mimo dużej odległości między Warszawą i Zabrzem, staram się nie tylko bywać na meczach Górnika w stolicy, ale również na pozostałych. Swoją pasją zarażam też moich synów. Mam nadzieję, że mój dzisiejszy występ w Górniku przekonał ich też do tego, aby wzięli ze mnie przykład i sami poświęcili się piłce - mówił pan Roman, który sam w przeszłości grał w niższych ligach, a obecnie występuje w drużynach oldbojów.
Straszyński liczy też, że zarówno on, jak i jego synowie doczekają 15. tytułu mistrza Polski. - Górnik to drużyna bardzo rozwojowa. Jeśli tylko trener Nawałka, jak i większość piłkarzy zostanie w Zabrzu to myślę, że przyszłość będzie należała do nich. Już ostatnio zakończony sezon pokazał, że stać nas naprawdę na wiele - zakończył pan Roman, który w podziękowaniu od redakcji WikiGórnik otrzymał pamiątkowy szalik i smycz, łączący barwy Slavii i Górnika