12.06.1985 - Górnik Zabrze - Widzew Łódź 3:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
12 czerwca 1985
Puchar Polski 1984/85, rewanż 1/2 finału
Górnik Zabrze 3:1 (1:1) Widzew Łódź Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Władysław Urbańczyk (Bielsko-Biała)
Widzów: ok. 20 000
Herb.gif HerbWidzewLodz.gif
Komornicki 4

Majka 46
Zalastowicz 77
1:0
1:1
2:1
3:1

Dziuba 5
Yellow card.gif Kajrys

Józef Wandzik
Bogdan Gunia
Józef Dankowski
Joachim Klemenz (46 Werner Leśnik)
Marek Kostrzewa
Marek Majka
Waldemar Matysik
Adam Ossowski
Ryszard Komornicki
Andrzej Pałasz
Ryszard Cyroń (69 Marian Zalastowicz)
SKŁADY
Bolesta
Przybyś
Wójcicki
Dziuba
Kamiński
Leszczyk (71 Kasperkiewicz)
Kajrys
Świątek (90 Kuniczuk)
Myśliński
Dziekanowski
Smolarek
Trener: Hubert Kostka Trener: Bronisław Waligóra

Relacje

Sport

Złoty gol Marka Dziuby

Zabrze. Trzy bramki, kilkanaście kornerów, przygniatająca przewaga w drugiej połowie meczu, a mimo to Górnik musi pożegnać się z Pucharem Polski! Sprawa awansu rozstrzygnęła się w 6 min. kiedy to w pozornie niegroźnej sytuacji Dziekanowski podał z wolnego do Dziuby, który jakby od niechcenia strzelił w kierunku bramki. Po drodze piłka odbiła się jeszcze od nogi jednego ze stoperów, zmyliła Wandzika i znalazła się w siatce. W tym momencie na tablicy było 1:1 i górnicy, żeby awansować do finału PP musieliby pokonać rywali różnicą 4 bramek! W pierwszej chwili ta świadomość sparaliżowała ruchy zabrzan ale w drugiej połowie zepchnęli Widzew do desperackiej obrony i doprawdy niewiele brakowało, a straty z meczu w Łodzi zostałyby odrobione! W tym okresie gry Górnik udowodnił, że chwilowy kryzys ma już za sobą. Kto wie czy pewne zwycięstwo nad Widzewem spowoduje, że podopieczni trenera Kostki przystąpią do decydujących pojedynków o mistrzostwo Polski z przewagą… psychologiczną nad łodzianami.

Wróćmy jednak do wydarzeń na stadionie przy ulicy Roosevelta. Decydujący wpływ na przebieg meczu miały początkowe minuty. Górnik od pierwszych sekund przystąpił do huraganowych ataków. Wywalczył w ciągu dwóch minut 3 rzuty rożne, a w 4 min. prowadził 1:0. Stało się tak za sprawą rewelacyjnej akcji Komornickiego, który najpierw w pełnym biegu przedrylował 4 rywali, a potem pięknie złożył się do strzału. Bolesta był bezradny. O tym co stało się 2 minuty później napisaliśmy już wyżej. Gra uspokoiła się, gospodarze przeprowadzali akcje zbyt mało urozmaicone, by mogło to zaskoczyć Widzew. Większość ataków rozpoczynała się od Marka Kostrzewy, który po rajdach lewą stroną boiska dośrodkowywał na pole karne. Przyniosło to Górnikowi 10 rzutów rożnych i wydawało się, że goście utrzymają bezpieczny wynik bez większych problemów, mimo, że nie grali w Zabrzu na pełnych obrotach.

Tymczasem w drugiej połowie na boisku istniał tylko Górnik. Zaczęło się od bramki Marka Majki strzelonej kilka sekund po rozpoczęciu drugiej odsłony (piłkę próbował jeszcze wybić Kamiński ale bez powodzenia). Następnie z dokładnością dobrze nakręconego zegarka sunęły na bramkę Bolesty coraz groźniejsze akcje. Wreszcie w 77 min. Gunia podał Ossowskiemu, ten przedłużył do Zalastowicza i „zrobiło się” 3:1. Gdyby gospodarze zagrali równie skutecznie jak w meczu z Lechem, Widzew musiałby skapitulować. Szans na zdobycie kolejnych goli było co najmniej 6, 7. Widzew przez 90 min. tkwił za podwójną gardą. Tylko raz – na kilka sekund przed końcowym gwizdkiem sędziego Dziekanowski i Smolarek wypracowali tzw. Czystą pozycję do strzału. Górnik zwyciężył ale musi obejść się smakiem. W finale zagra Widzew.

Widzew z szansami na dublet, Katowice na start w PEZP

W XXXI finale Pucharu Polski wystąpią dwaj… nowicjusze. Śmiesznie brzmi to określenie szczególnie dla zespołu Widzewa, który dwukrotnie sięgał po tytuł mistrza i aż czterokrotnie po srebro. Nigdy jednak dotąd nie udało się łodzianom wywalczyć przepustki do decydującej rozgrywki w PP. Katowiczanie też nie dostąpili takiego zaszczytu, występy w półfinale stanowiły kres ich możliwości. Ciekawa rzecz: grały już w finale drużyny klas niższych (Czarni Żagań, Raków, Stal Rzeszów, ROW II, Piast i Lechia), a Widzewowi taka sztuka udała się po raz pierwszy. Zresztą zaliczka jaką zdobył w Łodzi wisiała dosłownie na włosku i gdyby nie pomyłka Dankowskiego i Wandzika mogło dojść z powodzeniem do dogrywki. Zabrzanie zagrali o klasę lepiej niż ostatnio w lidze. Powrót Dankowskiego skonsolidował defensywę, a pauzujący ostatnio z powodu kontuzji Zgutczyński ukazał się już na ławce rezerwowych. To dobry prognostyk dla zabrzan przed ostatkami w lidze. Przegrali finał, pozostała im szansa obrony pierwszej pozycji w tabeli.

Wielkiej sztuki dokonali w Gdyni piłkarze z Bukowej. Po skromnym zwycięstwie w pierwszym spotkaniu tylko nieliczni ich zwolennicy liczyli na skuteczny rewanż. Okazało się jednak, że zasygnalizowana zwyżka formy w ligowym pojedynku z Lechią znalazła potwierdzenie w spotkaniu z Bałtykiem. Katowiczanie grali rozważniej, groźnie kontratakowali i w żadnej fazie potyczki nie zamierzali bronić najpierw jedno bramkowej zaliczki, a później korzystnego rozstrzygnięcia. Na dobrą sprawę satysfakcjonowała ich w pełni nawet porażka różnicą jednego gola, oni walczyli jednak do końca o zwycięstwo. W nagrodę wystąpią w finale PP, a jeśli Widzew sięgnie po tytuł mistrza, bez względu na rozstrzygnięcie, w dniu 26 czerwca, otrzymają przepustki do startu w PEZP. Było więc o co grać.

Adam Barteczko, Sport nr 114 z dnia 13.06.1985 r.